Tak, tak… Te setki ciosów, które zadał zadać, a przy okazji i zainkasować, dziś są powodem jego ułomności zdrowotnych. A przecież MMA to sport dla twardzieli. I to takich, którzy nie wiedzą co to lęk i ból. Jeżeli tę definicję rozszerzymy o zwrot: walka sprawia im przyjemność to kolega Warchoł pasuje tylko z tego powodu do tego określenia. Walka sprawia bowiem i jemu, i im przyjemność. Połamane kości i krew to codzienność na macie. MMA to niezwykle widowiskowa dyscyplina, w której najważniejszą rolę odgrywają: siła, kondycja, koncentracja oraz znajomość różnych sztuk walki oraz to co najważniejsze – niezłomne serce. Słowem jest to sport dla zdrowych, bez przewlekłych chorób czy urazów. Chorób, dzięki którym co miesiąc otrzymuje się pieniądze, nas podatników.
Józef Warchoł, zanim stanął w szranki profesjonalnej rywalizacji mieszanych sztuk walki dał się poznać jako sprawny kick-bokser i dość przeciętny pięściarz/amator. Amator bynajmniej nie dlatego, że za walki nie pobierał wynagrodzenia. Wręcz przeciwnie. Tylko dlatego, że w PRL pojedynki toczono w systemie amatorskim – 3 rundy po 3 minuty. W MMA zadebiutował niemal jako 50-latek. - Zrobiłem to dla pieniędzy - wyjawił kulisy swojej decyzji w jednym z wywiadów. Sęk w tym, że Warchoł, jak sam twierdzi już od paru lat jest na rencie. Próbowaliśmy zapytać tego koszalińskiego celebrytę, który słynie z krytyki miłościwie panującej nam władzy, czy to prawda. Niestety, nie znalazł chwili, by na nasze pytanie odpowiedzieć.
- Nie jesteśmy upoważnieni do udzielania takich informacji na temat naszych klientów – powiedziała z kolei pracownica ZUS. Zakład Ubezpieczeń Społecznych niechętnie wypowiada się w takich sprawach. Bo są one zawsze indywidualne. Za każdym razem przy ocenie ZUS bierze pod uwagę rodzaj schorzenia i charakter wykonywanej pracy.
- Pytanie o zawodnika MMA, który jest rencistą, jest niezwykle ciekawe – usłyszeliśmy w słuchawce, gdy zadzwoniliśmy do Państwowej Inspekcji Pracy. - Niestety muszę pana rozczarować. Nie mamy z tym nic wspólnego. Gdyby dana osoba była zatrudniona na stałe jako profesjonalny fighter, to wówczas moglibyśmy wkroczyć – stwierdził Krzysztof Kowalik, dyrektor Departamentu Nadzoru i Kontroli PIP. A Państwo? Co o tym sądzicie? Podzielcie się z nami swoimi uwagami.