Jako pierwszy zachwycił publiczność poznański zespół Eugeniusz Kowalski. To kwartet składający się z bardzo młodych muzyków, którzy zaskoczyli niezwykle rzadkim polotem muzycznym. Ich główne inspiracje
oscylują wokół soulu i r'n'b z wyczuwalnym wpływem funku. Liderem grupy jest Michał Sobierajski, pianista i wokalista obdarzony godnym podziwu talentem. Reszta składu, to także wyśmienici muzycy, których wyczucie oraz imponujące umiejętności spowodowały, że Eugeniusz Kowalski zabrzmiał absolutnie urzekająco.
Utwory utrzymane głównie w nastroju balladowym, jednak wspomniany wcześniej funk wyrażony w „podskórnym” pulsie nie pozwolił publiczności ustać w miejscu. Kompozycje obfitowały w bardzo dojrzałe harmonie oraz młodzieńczą frywolność wykonawczą. Dodatkowym, świetnym elementem był kontakt z publicznością. Basista, Paweł Stachowiak, dowcipnie i z klasą zabawiał słuchaczy pomiędzy utworami.
Muzyka i zabawna „konferansjerka”, swoją drogą, ale to czym zespół ujął najbardziej tkwi w materii zupełnie innej. Młodzi muzycy emanowali pasją, która wyrażała się nie tylko w skromnych, acz finezyjnych improwizacjach. Radość i świetna zabawa na scenie, udzieliła się także publiczności już przy pierwszych dźwiękach występu. Ogromna owacja po ostatnim utworze oczywiście znaczyła, że bis być musi. Zabrzmiał najbardziej znany utwór zespołu pt. „Society”, którym muzycy wywalczyli finał konkursu Skoda Auto Muzyka.
Po słodkich i delikatnie pulsujących dźwiękach Eugeniusza Kowalskiego, przyszedł czas na absolutną „petardę”, krakowski zespół Flue. Kwartet tworzą niebanalni instrumentaliści, których kunszt to absolutne
mistrzostwo techniczne. Na szczególną uwagę zasługuje perkusista Patryk Dobosz, który na bardzo skromnym zestawie potrafił „wyczarować” tak niezwykłe szaleństwo, że publiczność co rusz nagradzała jego niespodziewane solówki gromkimi oklaskami. Całość wyjątkowego brzmienia grupy spina DJ Plash, sample, skrecze i lekkie dodatki elektroniki wypełniły występ Flue przestrzenią i niespotykaną głębią.
Koncert upłynął pod znakiem mocno funkowym, jednak usłyszeć można było także odwołania do boogie, a nawet disco. Kolejne utwory zachwycały mocą rozszalałego tornada, jazzującą narracją i wszechogarniającym groovem. Publiczność rozgrzana do białości nie pozwoliła krakowiakom tak, po prostu zejść ze sceny. Na bis grupa zagrała dwa utwory z czego jeden był coverem znanej piosenki Estelle i Kanye Westa „American Boy”.
Wieczór byłby jednak niczym, gdyby nawet tak wybitni wykonawcy nie byli dobrze nagłośnieni. Rzadko się zdarza, żeby realizacja dźwięku w naszym mieście nie szwankowała. Pierwszy wieczór Good Vibe Festiwal brzmiał idealnie. Muzycy niejednokrotnie dziękowali ze sceny akustykom i te podziękowania były jak najbardziej zasłużone.
Dzisiejszego wieczoru na festiwalu zabrzmią dźwięki już typowo hip-hopowe. Wystąpią Moulators oraz Rasmentalism.