Koszalinianie przystąpili do spotkania z Bałtykiem Gdynia jako faworyt. Podopieczni trenera Wojciecha Polakowskiego są rewelacją trzeciej ligi. Po pierwszej kolejce w rundzie wiosennej, biało-niebiescy przeskoczyli na pierwsze miejsce w tabeli, jednak zawodnicy, jak i szkoleniowiec drużyny odcinają się od rozmów o awansie. - Podchodzimy do tego ze spokojem, nie podpalamy się. Wiemy, że stać nas na bardzo dużo, jednak nasze cele nie uległy zmianie – mówił przed spotkaniem Mateusz Bany.
W pierwszej połowie stroną przeważającą byli gospodarze, jednak podopieczni trenera Polakowskiego nie potrafili stworzyć sobie dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Piłkarze z Gdyni byli zagubieni i nie potrafili przejść przez niezłą obronę rywali.
Sytuacja uległa zmianie w drugiej połowie. Obie drużyny miały tyle samo szans na zdobycie bramki. Nieco bliżej byli koszalinianie, którzy w 61. minucie mogli otworzyć wynik meczu, ponieważ sędzia spotkania podyktował dla nich rzut karny. Wszystko dzięki Adrianowi Rząsie, który był faulowany w szesnastce Bałtyku Gdynia. Do piłki podszedł Kordian Rudziński... Tym razem lepszy okazał się golkiper gości. Ostatecznie spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.