W odróżnieniu od piątkowego meczu, w sobotnim w pierwszej piątce AZS pojawili się Artur Mielczarek i Maciej Raczyński. Przypomnijmy, że dzień wcześniej jako Polacy pierwsi na parkiecie pojawili się Oded Brandwein i Piotr Dąbrowski. Śląsk szybko objął kilkupunktowe prowadzenie, a po punktach Millera było już 8:15. Akademicy mieli ogromne problemy z powstrzymaniem akcji gości. Proste błędy przy przekazywaniu krycia bezlitośnie wykorzystywali gracze Śląska.
AZS raził nieskutecznością. Często rzuty oddawane były z zupełnie nieprzygotowanych pozycji. Na domiar złego w połowie drugiej kwarty przewinieniem niesportowym po faulu na Johnsonie ukarany został LaceDarius Dunn. Śląsk nie wykorzystał jednak szansy na powiększenie przewagi. Z linii rzutów wolnych rzucający Śląska trafił bowiem tylko raz, a po wznowieniu akcji jego drużyna szybko straciła piłkę. Johnson szybko jednak zrehabilitował się za niewykorzystany rzut wolny trafiając kilka chwil później za trzy z 7 metrów. W tym momencie przewaga gości wynosiła już 15 punktów.
Śląsk kontrolował przebieg gry. Akademicy nie mieli żadnego pomysłu na konstrukcję akcji. Śląsk konsekwentnie realizował założenia trenera Lazicia. W grze drużyny z Dolnego Śląska widać było więcej świeżości i determinacji. Dopiero za sprawą dwóch trójek Brandweina zespół poderwał się do odrabiania strat. Na odpowiedź wrocławian nie trzeba było jednak długo czekać. Ten dzień zdecydowanie należał do nich. Po dwóch z rzędu celnych rzutach za trzy punkty Śląsk prowadził 72:50.
Najlepszym okresem gry w wykonaniu Akademików była ostatnia kwarta. Widać jednak było już duże rozluźnienie w poczynaniach drużyny Milivoji Lazicia. Trener Okorn postanowił w ostatnich minutach meczu desygnować do gry Przemysława Wronę, dla którego był to debiut w barwach AZS. Wynik do samego końca nie uległ jednak zmianie, a Śląsk pokonując gospodarzy 84:67 zapewnił sobie awans do II etapu rozgrywek Intermarche Basket Cup, czyli rywalizacji o koszykarski Puchar Polski.