Polki nie zaczęły tego spotkania zbyt dobrze, ich rywalki były znacznie szybsze i skuteczniejsze. Dopiero po dziesięciu minutach biało-czerwone zaczęły grać tak, jak przez większość tych mistrzostw. Duży udział miała w tym nieco gorsza gra duńskich skrzydłowych, które kilkukrotnie nie trafiały z dobrych pozycji.
Defensywa Polek nie była tak efektywna, jak chociażby w ćwierćfinale, jednak tego dnia Dunki nie potrafiły wykorzystywać okazji danych przez biało-czerwone. Podopieczne trenera Rasmussena grały za to koncertowo w ofensywie. Ciężko jest wyróżnić jedną zawodniczkę, która dawała się we znaki Dunkom, po prostu Polki grały jako drużyna. Po kolejnej bramce Karoliny Kudłacz, nasze zawodniczki prowadziły nawet pięcioma bramkami (27 minuta).
W drugiej połowie, podobnie jak na początku spotkania, Polki zaczęły dosyć niemrawo. Dopiero po kilku minutach podopieczne trenera Rasmussena zaczęły grać po swojemu. Lepszy okres gry biało-czerwonych nie trwał dosyć długo. Dunki cały czas dążyły do doprowadzenia do remisu, a ta sztuka udała im się po 15 minutach.
Mimo time-outu wziętego przez trenera Rasmussena, Polki nie poprawiły swojej gry. Dunki szły za ciosem i po dwóch minutach prowadziły już trzema trafieniami. Biało-czerwone były tego dnia trochę wolniejsze. Na dziesięć minut przed końcem spotkania Polki przegrywały dwoma bramkami.
Piłkarki ze Skandynawii były dużo skuteczniejsze niż na początku meczu, a ich rywalki nie trafiały w prostych sytuacjach.
Dunki są w końcu doświadczonym zespołem, a ich gra przypominała dyspozycję Polek w pierwszej połowie. Mimo to Polki znalazły się w najlepszej czwórce na świecie co jest fenomenalnym osiągnięciem.