- Trwa matura. Tegoroczne zmagania abiturientów potrwają do 28 maja. Egzaminy dojrzałości budzą sporo kontrowersji. Jedni mówią, że są zbyt łatwe, inni ubolewają, że znów duża grupa nie zda. Co Pan na to?
- Gdyby przyjrzeć się wynikom matury w ciągu minionych lat, zaobserwujemy, że zwykle około 20 procent populacji maturzystów nie zdaje egzaminów. I tak było zawsze, także w tzw. starej maturze. Nie należy więc mówić o narodowej klęsce, oceniając osiągnięcia maturzystów w ostatnich latach. Nie każdy musi mieć maturę.
- A jednak rozbudziliśmy edukacyjne aspiracje, wielu młodych ludzi postawiło na wykształcenie, a matura to pierwszy krok na ścieżce naukowej kariery. Czy obecna formuła matury jest odpowiednia?
- Moim zdaniem tak. Egzaminy maturalne w obecnej formule mają ten podstawowy walor, że są takie same dla wszystkich, oceniane według tych samych kryteriów, porównywalne. Zdający muszą zaliczyć przedmioty obowiązkowe, aby je zdać, potrzebują minimum 30 procent punktów.
- A mimo to tak wielu oblewa. Czy tych zasad nie należałoby zmienić?
- Są kraje, w których nie ma pojęcia niezdanej matury, ponieważ tam nie obowiązują progi punktowe. Matura ma wymiar informacyjny, zdający zdobywa określoną liczbę punktów, a od wyniku zależy, w jakiej uczelni będzie studiował.
- Czy nie byłoby lepiej powrócić do systemu egzaminów wstępnych na studia, aby to same uczelnie decydowały, kogo przyjmą?
- Nie sądzę, aby było to dobre rozwiązanie. Poprzedni system rekrutacyjny prowadzony przez uczelnie nie sprawdzał się, nie brał pod uwagę szkolnych programów, okazał się skostniały. To szkoły, będące częścią systemu edukacyjnego, znają podstawę programową, wiedzą, czego młodzież się uczy i czego należy od niej wymagać.
- Czym jest dzisiejsza matura dla absolwentów szkól ponadgimnazjalnych?
- Dla dużej części młodzieży jest ważnym momentem, progiem symbolizującym zakończenie pewnego etapu edukacji. Jednocześnie jest czymś, co ma rzeczywisty, konkretny wpływ na dalsze życie, bo daje przepustkę na wymarzone studia.
- Jaki jest, Pana zdaniem, słaby punkt matury?
- Zbyt wielu abiturientów nie wybiera egzaminów na poziomie rozszerzonym, co zamyka im drogę do najlepszych uczelni. To ma się zmienić, począwszy od 2015 roku maturzyści będą musieli zdawać przynajmniej jeden dodatkowy egzamin na poziomie rozszerzonym. Zmieni się też formuła matury ustnej z języka polskiego, zamiast prezentacji trzeba będzie odpowiedzieć na pytania. Te modyfikacje idą w dobrym kierunku.
- Jaką maturę wolałby Pan zdawać, tę dawną czy obecną?
- Zdecydowanie taką, jaką zdają obecni abiturienci. Poprzednia matura była uznaniowa, oceniana przez tych nauczycieli, którzy uczyli swoich uczniów. Obecna forma egzaminów jest bardziej obiektywna, jednakowa w całej Polsce, przez to porównywalna. I – co ważne – można podnosić wynik. Jeśli ktoś uzyskał zbyt mało punktów, by dostać się do wymarzonej szkoły wyższej, może ponownie spróbować swoich sił w następnej sesji egzaminacyjnej.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Alina Konieczna