Koszalin, Poland
wydarzenia

PiS po „dwóch wigiliach”: nie chaos, tylko walka o bycie właścicielem emocji buntu

Autor Wojciech Kukliński 4 godziny temu
Dwie partyjne wigilie – najpierw w siedzibie PiS z udziałem Jarosława Kaczyńskiego, a potem osobne spotkanie organizowane przez Mateusza Morawieckiego – zostały odczytane jako sygnał rozkładu i utraty sterowności. Morawiecki równocześnie publicznie zapewniał, że nie zamierza tworzyć własnej partii. Uważam, że ten obraz jest zbyt prosty. To nie musi być „czarny sen prezesa”. To może być jego świadomie uruchomiony mechanizm...

Jeśli uznać, że Kaczyński od lat zarządza PiS nie jak monolitem, tylko jak systemem wewnętrznych konkurujących „frakcji", wtedy obecne spięcia przestają wyglądać jak awaria, a zaczynają jak narzędzie. W tej logice frakcje nie tyle się „żrą”, co zostały wypuszczone na ring – każda po to, by przyciągnąć inny segment wyborców prawicy, bez oddawania całości pola rywalom.

 

Dlaczego to wygląda na plan, a nie na utratę kontroli?

Kluczem są dwa równoległe komunikaty, które Kaczyński potrafi wypowiadać bez mrugnięcia okiem: z jednej strony dystans wobec radykalnych figur i języka, z drugiej – chłodna kalkulacja, że część ich wyborców trzeba odzyskać.

To dobrze widać w jego podejściu do Grzegorza Brauna: padają słowa ostre, wykluczające współpracę, a równolegle pojawia się wprost deklarowana chęć „przejęcia” części tego elektoratu. 

 Dla jednych to sprzeczność. Dla mnie: klasyczne rozdzielenie ról. Prezes mówi do centrum prawicy: „spokojnie, trzymamy standard”. A jednocześnie wysyła sygnał do dołu emocji: „wiemy, gdzie jest energia i zamierzamy ją zagospodarować”.

 

Oś „dół kontra góra” wróciła i jest dziś walutą prawicy

Najbardziej niedoceniany w analizach elektoratów jest punkt: oś „dół kontra góra” w Polsce działa jak dopalacz mobilizacji. I działa wtedy, gdy zostanie ucieleśniona kandydatem, językiem i konfliktem – nie samą publicystyką. Słuszność tej tezy potwierdził w kampanii prezydenckiej Karol Nawrocki: chłopak z blokowiska przeciwstawił się inteligentowi z warszawskiego salonu - Rafałowi Trzaskowskiemu. 

W kampanii prezydenckiej PiS potrafiło na moment odwrócić własny wizerunek „instytucji” i „władzy” w stronę buntu i awansu: my jesteśmy od zwykłych ludzi przeciwko elitom. Dziś problem PiS polega na tym, że po wyborach wraca do tonu hierarchii, powagi i urzędowego „my wiemy lepiej”, a emocja buntu płynie tam, gdzie nikt jej nie temperuje – do radykalnej prawicy.

 

I tu dochodzimy do sedna: Kaczyński może dziś testować, kto w PiS umie mówić „językiem dołu” tak, żeby nie oddać tego pola Braunowi, ale też nie stać się jego zakładnikiem. Stąd dopuszczanie tarć, gesty separacji (jak dwie wigilie) i komunikaty „mieszane” – pozornie niespójne, w praktyce ustawiające partię w kilku kanałach naraz.

 

To już było: przed kampanią – „wybielenie”, po kampanii – twarda gra

Jeżeli ktoś szuka dowodów, że Kaczyński tak działa cyklicznie, to one są w historii PiS dość czytelne.

2010: w kampanii prezydenckiej pojawia się miększa, „pojednawcza” twarz – w tym głośne przesłanie/„apel do Rosjan” po katastrofie smoleńskiej, budujące ton umiarkowania i wyjścia poza własny elektorat. 

2015: strategia „poszerzania” i zdejmowania polaryzacji – Kaczyński chowa się na dalszym planie, a twarzą kampanii zostaje Beata Szydło jako bardziej „akceptowalna”  dla wyborcy środka. 

2018 (rekonstrukcja rządu): odsunięcie Antoniego Macierewicza z MON – decyzja politycznie czytelna jako redukowanie kosztów wizerunkowych i wygaszanie „kontrowersyjnej twarzy” przed kolejnymi kampaniami. 

W tej perspektywie dzisiejsze przesunięcia i „konkurencja frakcji” nie muszą oznaczać, że prezes traci kontrolę. Mogą oznaczać, że uruchamia selekcję: kto jest w stanie odzyskać emocję buntu bez przepchnięcia partii w otchłań radykalizmu.

A co z koalicją „nawet z…”?

Tu wraca argument, który jest politycznie brutalny, ale historycznie ważny: gotowość Kaczyńskiego do koalicji „nie do pomyślenia” już raz była faktem. W 2006 roku PiS zawarł układ rządowy z Samoobroną i LPR – sojusz, który wcześniej uchodził za toksyczny, a jednak stał się narzędziem utrzymania większości. 

To nie jest automatyczna zapowiedź, że dziś musi być identycznie. Ale to jest precedens pokazujący, że w sytuacji „albo władza, albo opozycja” PiS potrafi przekroczyć granice, które wcześniej sam wyznaczał. I dlatego pytanie o potencjalną współpracę z Konfederacją (w różnych konfiguracjach) nie jest publicystyczną fantazją – to jest realny scenariusz, który Kaczyński będzie trzymał na stole jako opcję, nawet jeśli publicznie go ogranicza.

 Ryzyko strategii: żeby odzyskać „dół”, PiS może się do niego upodobnić

Największe zagrożenie tej gry polega na tym, że „język dołu” na prawicy robi się coraz bardziej radykalny, bardziej konfliktowy i mniej skrępowany normami. Jeśli PiS uzna, że musi odzyskać elektorat, który odpłynął do radykałów, to może przesuwać się w ich stronę nie poprzez formalną koalicję, tylko przez normalizację ich tonu, tematów i wrogów.

Wtedy nawet bez podpisywania paktu PiS ryzykuje, że przestanie odróżniać się od skrajniejszego konkurenta – a to jest droga, na której traci się wiarygodność w centrum, a wcale nie odzyskuje całego „dołu” (bo „oryginał” często wygrywa z „kopią”).

Zarządzanie kryzysem

Wersja „PiS się sypie, Kaczyński nie panuje” jest medialnie atrakcyjna, ale może być niepełna. Równie prawdopodobne jest to, że prezes uruchomił kontrolowaną rywalizację frakcji o prawicowe segmenty: jedni mają grać twardą tożsamość, inni miękką antyelitarność, jeszcze inni kompetencję i „sprawczość”. A on – jak zawsze – ma zostać arbitrem, który na końcu zsumuje zyski, przytnie straty i wybierze twarz na dany etap.

Tylko że w tej grze stawka jest większa niż wewnętrzne ambicje. Stawką jest to, kto na prawicy będzie dziś właścicielem emocji buntu. Jeśli PiS jej nie odzyska, zostanie „poważną” partią bez paliwa. Jeśli spróbuje ją odzyskać za wszelką cenę, może obudzić się w świecie, w którym to paliwo prowadzi już nie do zwycięstwa, tylko do trwałego przesunięcia partii w stronę radykalizmu – nawet bez formalnych koalicji.