„Rolnictwo nie ma barw politycznych”
Nowa sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi rozpoczęła spotkanie od osobistego akcentu.

– Wywodzę się ze wsi, mieszkam w małej miejscowości na Lubelszczyźnie, z mężem prowadzimy niewielkie gospodarstwo. Wiem, co to ciężka praca na roli. Jako dziecko pomagałam przy produkcji tytoniu, dziś podjęłam wyzwanie pracy dla rolników – mówiła Małgorzata Gromadzka.
Podkreślała, że kluczowe jest przywrócenie zaufania i otwartego dialogu między rolnikami a administracją.
– Rolnik nie potrzebuje jałmużny, tylko godnego wynagrodzenia za swoją pracę. Musimy podać sobie ręce i wspólnie wypracować rozwiązania. Rolnictwo nie ma barw politycznych – zaznaczyła.
Mercosur, Ukraina i import spoza UE – najtrudniejsze tematy
Dyskusja dotyczyła przede wszystkim kwestii umów handlowych Unii Europejskiej z krajami Mercosuru, importu produktów rolnych z Ukrainy, a także niskich cen skupu zbóż, kukurydzy i ziemniaków.
Rolnicy podkreślali, że czują się pozostawieni sami sobie wobec niekontrolowanego napływu towarów spoza Unii.

– Minęły dwa lata, a my nadal stoimy w miejscu. Kto obejmuje stanowisko, powinien mieć świadomość problemów rolników. Nie możemy słyszeć, że ktoś dopiero się wdraża – mówił Patryk Turowski, rolnik ze Starych Bielic.
Jak dodał, niepokój budzą nie tylko produkty z Ukrainy, ale też z Indii, USA czy krajów Mercosuru.
– W Biedronce widziałem ogórki z Indii. To powinno dać do myślenia – komentował.
W odpowiedzi wiceministra Gromadzka zapewniła, że zakaz importu z Ukrainy nadal obowiązuje, a resort przygotowuje plan uporządkowania rynku.

– Trudności dotyczą głównie rynku rolnego – zapotrzebowania krajowego i eksportu. Pracujemy nad nowymi rozwiązaniami także na szczeblu unijnym. Kluczowa będzie polityka rolna w kontekście geopolityki – wojny w Ukrainie i relacji z Mercosurem – wyjaśniała.
Głos regionu: „Zalani towarem, stracimy rynki”
Rolnicy z Pomorza Zachodniego nie kryli obaw o przyszłość swoich gospodarstw.
– Umowa z Ukrainą obowiązuje do 2028 roku. Ukraińcy mogą wwozić jajka, drób, zboża bez akcyz i ograniczeń. Znowu zostaniemy zalani towarem, jak w zeszłym roku. To grozi katastrofą – mówił Patryk Turowski.

Podobnego zdania był Marek Jasiecki z gminy Biesiekierz.
– W państwach Mercosuru wciąż stosuje się środki ochrony roślin, które w Unii są zakazane. To nierówna konkurencja. Jak mamy się utrzymać, skoro produkujemy drożej, a import jest coraz tańszy? – pytał.
Rolnicy zapowiedzieli, że 14 listopada planują protest w Koszalinie, przejazd z okolic Starych Bielic na teren dożynkowy.
Ministerstwo zapowiada kolejne spotkania
Wiceministra Gromadzka podkreśliła, że problemy rolników są złożone i wymagają działań na kilku poziomach – krajowym, unijnym i lokalnym.

– To nie są decyzje, które można podjąć z dnia na dzień. Musimy działać wspólnie, słuchać i wyciągać wnioski. Obiecuję, że wrócę do Koszalina – najpóźniej na początku nowego roku – aby przedstawić konkretne efekty rozmów – zapowiedziała.
Posłanka Barbara Grygorcewicz, inicjatorka spotkania i członkini Parlamentarnego Zespołu ds. Ochrony i Rozwoju Polskiej Produkcji Rolnej, zaznaczyła, że takie spotkania są potrzebne i będą kontynuowane.
– Spektrum problemów jest bardzo szerokie – od umów handlowych po ceny skupu. Musimy wypracować systemowe rozwiązania, które pomogą polskim rolnikom utrzymać konkurencyjność – mówiła.
Dialog zamiast konfrontacji
Spotkanie w Koszalinie pokazało, jak wiele emocji towarzyszy dziś rozmowie o rolnictwie. Z jednej strony – oczekiwanie natychmiastowych decyzji i twardych działań. Z drugiej – świadomość, że część problemów ma źródło w polityce unijnej i wymaga długich negocjacji.

Na koniec spotkania obie strony – rolnicy i przedstawicielka resortu – zgodzili się co do jednego: rozmowa musi trwać.

Bo choć w sali Delegatury Urzędu Wojewódzkiego emocje chwilami sięgały zenitu, to właśnie od takich rozmów zaczyna się droga do rozwiązań, których polska wieś potrzebuje dziś bardziej niż kiedykolwiek.