Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Koszalin w obliczu zmiany: Druga tura wyborów prezydenta

Autor Artur Kukliński 9 Kwietnia 2024 godz. 10:41
Artur Kukliński: Trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny! Niepokonanym!

W drugiej turze wyborów samorządowych w Koszalinie mieszkańcy staną przed wyborem, który zdefiniuje kierunek rozwoju Koszalina na kolejne lata. 
W pierwszej, aktualnie urzędujący prezydent miasta uzyskał zaskakująco niskie poparcie wynoszące zaledwie 28,22%, Koszalin wyraźnie pokazał potrzebę zmian. Jego główny kontrkandydat, Tomasz Sobieraj z Koalicji Obywatelskiej otrzymał 46,03% głosów  i był o krok od zwycięstwa. Do przekroczenia 50%-ego progu brakowało mu zaledwie – jak sam stwierdził – 1500, może 1600 głosów.

Jedliński na równi pochyłej

Nie sposób nie dostrzec trendu spadkowego poparcia dla urzędującego prezydenta, którego 14-letnie rządy nadal wzbudzają coraz większe kontrowersje. Jakakolwiek krytykę on i jego zwolennicy nazywają hejtem.

Wybory samorządowe w 2019 roku obecny prezydent wygrał w cuglach. Uzyskał  58,81%. W badaniu zrealizowanym przez OGB w styczniu br., - czyli jeszcze przed rozpoczęciem kampanii wyborczej - mógł liczyć już na 41,18% głosów mieszkańców.

W  badaniu wykonanym w marcu br. - czyli już w trakcie trwającej kampanii - ufało mu już jedynie 33,10%. A zjazd po tej równi pochyłej zakończył wynik niedzielnych wyborów - 28,22%. Jedliński będąc prezydentem Koszalina stracił aż 30,59% zaufania koszalinian!
Czerwona kartka
Krytyka obecnego prezydenta koncentruje się nie tylko na braku znaczących inwestycji i rozwoju miasta, ale również na niezrealizowanych obietnicach, które  są rolowane z kampanii na kampanię, a do dziś pozostają niespełnione. Zasadne wobec powyższego jest stwierdzenie – Koszalin wystawił prezydentowi czerwoną kartkę.

Przyszłość warunkowana przeszłością

Nadszedł czas refleksji dla prezydenta. Musi on teraz zastanowić się, czy w tej walce o ponowną reelekcję ma dalej podążać za swoją dumną wizją miasta z niezachwianą wiarą w to, że przeznaczenie ma dla niego zapisany inny scenariusz?

Czy możliwe jest, by w obliczu spadającego poparcia i rosnącego niezadowolenia społecznego, nadal ufać, że jego starania zostaną ostatecznie docenione? Ten moment wyboru staje się próbą jego determinacji i zdolności do dostrzegania realnych szans na zmianę nie tylko własnego losu, ale przede wszystkim przyszłości miasta, które od lat oczekuje na spełnienie dawno złożonych obietnic.

 Znaki czasu

W tym kontekście, słowa popularnej piosenki „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, niepokonanym”, nabierają szczególnego znaczenia. Czy prezydent Koszalina, stanowiący przez lata raczej milczącą, twardą, nieomylną skałę w politycznym krajobrazie Koszalina, zdoła odczytać znaki czasu? Czy rozpozna, że posypując solą ból swoich niespełnionych obietnic, staje się nie tyle symbolem siły, co samotnej pychy?

 Polityczny knock-out

Wybory to czas, w którym mieszkańcy mają szansę na wyrażenie swojego głosu i dokonanie wyboru, który wpłynie na ich codzienne życie. Koszalinianie zaufali w wyborach Rady Miasta Koalicji Obywatelskiej, dając jej kandydatom miażdżącą przewagę. Uzyskali aż 15 z 23 mandatów w Radzie Miasta, przy zaledwie 4 mandatach Komitetu Wyborczego „Dumni z Koszalina Piotra Jedlińskiego”. Pozostałe mandaty uzyskali kandydaci Komitetu PiS. Ten wynik „Dumnych” oraz PiS należy postrzegać jako ciężki, polityczny knock-out.

Definitywny czas zmian

W obliczu nadchodzącej drugiej tury wyborów na urząd prezydenta miasta, należy stwierdzić, że nadszedł już definitywny czas na zmianę straży. Jest to szansa na to, aby Koszalin ruszył wreszcie naprzód, podążając ścieżką rozwoju, innowacji i realizacji projektów, które będą służyć mieszkańcom przez kolejne lata.

Głosujmy!

Jako portal eKoszalin.pl zachęcamy wszystkich mieszkańców Koszalina, aby aktywnie wzięli udział w decydowaniu o przyszłości naszego miasta. Koszalin w naszych sercach! 

Czytaj też

Marek Kęsik: Szok w ratuszu

Marek Kęsik - 12 Kwietnia 2024 godz. 4:43
W niedzielę głośne, buchające parą i przeładowane dumą lokomotywy wyborcze prezydenckiego komitetu wyborczego, cieniutko zagwizdały... Wyniki niedzielnego głosowania były zaskakujące dla wszystkich, ale szczególnie dla urzędującego prezydenta i jego najbliższego otoczenia, święcie przekonanych o pewnej wygranej w pierwszej turze. Opozycja aspirująca do przejęcia władzy w mieście miała świadomość dużej szansy na sukces, bo dysponowała dwoma badaniami opinii publicznej, wykonanymi w styczniu i marcu przez renomowaną Ogólnopolską Grupę Badawczą. Badania wskazywały duży ( 57%) potencjał zmiany, ale ostateczny wynik przy urnie, poniżej 30 % głosów, jaki uzyskał prezydent Jedliński, był nieoczekiwanie słabiutki. Ponadto głośne, buchające parą i przeładowane dumą lokomotywy wyborcze prezydenckiego komitetu wyborczego, cieniutko zagwizdały w niedzielę i z otoczenia Jedlińskiego tylko Przemysław Krzyżanowski uzyskał mandat radnego.  Liderzy list okręgowych w osobach panów Kuriaty i Waszkiewicza, zostali przegonieni przez 2,3 osoby zza pleców, co normalnie się nie zdarza. Do tego  Koalicja Obywatelska uzyskała znakomity wynik w wyborach do rady; 15 mandatów na 23 miejsca. Po ochłonięciu władza nie zgodziła się z werdyktem wyborców i Pan Prezydent uznał, mimo zaledwie 28% poparcia wśród wyborców, że nadal powinien pełnić swoją funkcję. Wywiesił ogromny bilbord koło giełdy, na którym oznajmił , że jest prezydentem wszystkich (znaczy 100%!) koszalinian. Jeżeli większość nie chciała go wybrać, to trzeba postawić na mniejszość, dokładnie 3 wyborców - niedzielnych swoich konkurentów -  panów Janczewskiego, Adamczyka i Okińczyca. Panowie ci, z sobie tylko znanych powodów, wybrali pana Jedlińskiego. Wszyscy tkwią w przekonaniu że ich, skromne raczej, elektoraty ten wybór poprą. Polityka to jednak nie arytmetyka, a raczej szachy. Swoją decyzją, zawarcia oficjalnego sojuszu z PIS, Piotr Jedliński zniechęci sporą część swoich zwolenników. Nie odmawiam prezydentowi prawa do tzw. walki do końca, niemniej wydaje się, że słabiutkie poparcie mieszkańców dla urzędującego od kilkunastu lat włodarza miasta, powinno skłaniać do zastanowienia nad sensem przedłużania swojej misji.  Okazuje się że sztuka zejścia ze sceny w odpowiednim momencie jest zbyt trudna dla Piotra Jedlińskiego. Zejdzie więc o dwa tygodnie za późno, jako sojusznik PIS, czego tak bardzo przez ostatnie lata się wypierał.