Marek Kęsik - 12 Kwietnia 2024 godz. 4:43
W niedzielę głośne, buchające parą i przeładowane dumą lokomotywy wyborcze prezydenckiego komitetu wyborczego, cieniutko zagwizdały... Wyniki niedzielnego głosowania były zaskakujące dla wszystkich, ale szczególnie dla urzędującego prezydenta i jego najbliższego otoczenia, święcie przekonanych o pewnej wygranej w pierwszej turze. Opozycja aspirująca do przejęcia władzy w mieście miała świadomość dużej szansy na sukces, bo dysponowała dwoma badaniami opinii publicznej, wykonanymi w styczniu i marcu przez renomowaną Ogólnopolską Grupę Badawczą. Badania wskazywały duży ( 57%) potencjał zmiany, ale ostateczny wynik przy urnie, poniżej 30 % głosów, jaki uzyskał prezydent Jedliński, był nieoczekiwanie słabiutki. Ponadto głośne, buchające parą i przeładowane dumą lokomotywy wyborcze prezydenckiego komitetu wyborczego, cieniutko zagwizdały w niedzielę i z otoczenia Jedlińskiego tylko Przemysław Krzyżanowski uzyskał mandat radnego. Liderzy list okręgowych w osobach panów Kuriaty i Waszkiewicza, zostali przegonieni przez 2,3 osoby zza pleców, co normalnie się nie zdarza. Do tego Koalicja Obywatelska uzyskała znakomity wynik w wyborach do rady; 15 mandatów na 23 miejsca.
Po ochłonięciu władza nie zgodziła się z werdyktem wyborców i Pan Prezydent uznał, mimo zaledwie 28% poparcia wśród wyborców, że nadal powinien pełnić swoją funkcję. Wywiesił ogromny bilbord koło giełdy, na którym oznajmił , że jest prezydentem wszystkich (znaczy 100%!) koszalinian. Jeżeli większość nie chciała go wybrać, to trzeba postawić na mniejszość, dokładnie 3 wyborców - niedzielnych swoich konkurentów - panów Janczewskiego, Adamczyka i Okińczyca. Panowie ci, z sobie tylko znanych powodów, wybrali pana Jedlińskiego. Wszyscy tkwią w przekonaniu że ich, skromne raczej, elektoraty ten wybór poprą. Polityka to jednak nie arytmetyka, a raczej szachy. Swoją decyzją, zawarcia oficjalnego sojuszu z PIS, Piotr Jedliński zniechęci sporą część swoich zwolenników. Nie odmawiam prezydentowi prawa do tzw. walki do końca, niemniej wydaje się, że słabiutkie poparcie mieszkańców dla urzędującego od kilkunastu lat włodarza miasta, powinno skłaniać do zastanowienia nad sensem przedłużania swojej misji.
Okazuje się że sztuka zejścia ze sceny w odpowiednim momencie jest zbyt trudna dla Piotra Jedlińskiego. Zejdzie więc o dwa tygodnie za późno, jako sojusznik PIS, czego tak bardzo przez ostatnie lata się wypierał.