Autor tego artykułu porównując koszalińskich filmowców do oszustów zarzucił im udział w fejkowych festiwalach m.in. w Golden Harvest Film w Tokio, Europe Film Festival U.K. oraz na Słowacji. Rozwijając swoją tezę stwierdził, że „wystarczy wymyśleć festiwal. Znaleźć ekskluzywną nazwę, poprosić o zgłoszenia online, a potem napisać, że został pan laureatem, a wejście do rundy finałowej kosztuje 48 dolarów. Tak taki przypadek jest w Koszalinie”. Uznał, że te festiwale nie istnieją, a nagrody można sobie kupić! Otóż, te festiwale istnieją, a nagrody można sobie kupić! Ich organizatorzy wymyślili sobie taką, a nie inną formułę. Drogi autorze, w Koszalinie od lat w jednej gazecie odbywa się prawie identyczny proceder. Wysyłając SMS można zyskać, lub jak mówisz „kupić” niemal dowolny tytuł. Ostatnio np. zostać „Osobowością Roku”. Jedni mają z tego tytułu powód do dumy, inni uważają, że „to po prostu plebiscyt próżności nominowanych, napędzający kasę koncernowi, na plecach samych zainteresowanych i ich przyjaciół”. Nic nam do tego, skoro jest takie zapotrzebowanie społeczne. Musisz też wiedzieć, że kilka lat temu w jednej z koszalińskich uczelni można było uzyskać z powodu pieniędzy nawet zmianę oceny. Wyróżnienia i nagrody branżowe także żądza się dokładnie takimi prawami. Można je „kupić”. Ba, nawet za certyfikat „Rzetelna Firma” trzeba zapłacić. Na koniec swojego materiału autor wykazując sporą empatię napisał: „Życzę lokalnym twórcom, aby zdobywali laury na wielkich, uznanych, mających historię festiwalach. Tych prawdziwych”. A przecież nawet w „Oscarach”, każdy film wymaga promocji. Promocji, czyli dosłownie kupienia zainteresowania. I właśnie, koszalińscy filmowcy wybrali taką – udziału w kilkudziesięciu festiwalach - drogę kupienia zainteresowania swojego filmu. Problemem jest jednak prestiż festiwalu. Gdyby koszaliński film pojawił się na liście nominowanych do Oscara to cały polski świat mediów, by o tym pisał, mówił, komentował. A o tokijskim sukcesie filmu z Koszalina nie poinformował nawet na pasku TVP Info… Dowiedzieliśmy się o tym z fanpageu operatora filmu, który na dodatek podczas kręcenia filmu korzystał ze swojego prywatnego sprzętu. No, i teraz dzięki Tobie także w lokalnym tygodniku…
I na koniec jeszcze jedno. Dariusz Łomako, scenarzysta i reżyser filmu, który zainteresował mnie tym tematem stwierdził: „W tym roku odbywa się 40-ty festiwal „Młodzi i Film”. Dotąd
było tak, że Koszalin tylko gościł twórców z innych stron, jednak nie mógł się pochwalić
własnym dorobkiem. I to chcieliśmy zmienić. Z powodu tak szkalującego nas wszystkich
artykułu pewne drzwi zostały zamknięte, a Koszalin znowu może być tylko zawstydzonym
gospodarzem, który będzie z ukrycia patrzył na innych i podawał drinki”. Czas to zmienić!
PS
Trzeba być naprawdę silnym, by umieć cieszyć się z sukcesów innych