Z nieoficjalnych informacji, wynika że sprawa dotyczy warunków licencji, a dokładniej muzyki wykorzystanej w koszalińskiej adaptacji tej bajki dla dzieci. Według umowy spektakl nie mógł być oprawiony inną muzyką niż w oryginalnych założeniach autora. Jest to zastrzeżenie dość dziwne. Spektakl tego węgierskiego pisarza był bowiem wystawiany w Polsce nie po raz pierwszy. Wcześniej między innymi jego utwór pojawił się w Olsztyńskim Teatrze Lalek. Tu autorem muzyki był Bogdan Szczepański, i wówczas nikt nie wniósł żadnych zastrzeżeń do adaptacji...
W Koszalinie autorami oprawy muzycznej zostali - muzyka Maciej Osada Sobczyński, teksty piosenek Tomasz Ogonowski. Ich praca stała się pretekstem dla spadkobierców praw majątkowych po Békésu i ich prawników, aby domagać się zadośćuczynienia w wysokości 7 tys. euro za naruszenie formy spektaklu.
Przedstawienie zostało zatem zdjęte z afisza, a dyrektor BTD, Zdzisław Derebecki zamilkł.. Nie zgodził się na spotkanie w celu wyjaśnienia sytuacji. Nie odpisał także na maila z pytaniami. Szkoda, bo BTD jest instytucją publiczną, utrzymywaną przez podatników. Warto więc, aby dyrektor wyjaśnił w jaki sposób planuje rozwiązać ten problem. Z naszych informacji wynika, że dyrektor BTD winą za całe zamieszanie obarcza Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS).
- Szkoda tego spektaklu, bo jest świetny – mówi z żalem Tomasz Ogonowski. - Oczywiście jako współtwórca byłem na premierze. Chciałem jednak zobaczyć reakcję najmłodszej widowni, więc udałem się na przedstawienie w innym dniu. Dzieciaki wychodziły ze spektaklu śpiewając i tańcząc. Poza tym to mądry tekst i wspaniała scenografia. Mam nadzieję, że walka jeszcze trwa i „Cykor...” wróci na afisz - dodaje.
Wydaje się, że węgierscy prawnicy znaleźli w umowie licencyjnej pretekst do tego, by na sztuce zarobić podwójnie.