Odznaczenie nadawane przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego mogłoby być wyznacznikiem jakości, ale niestety dzieje się inaczej. Wystarczy prześledzić pobieżnie listę nazwisk laureatów, aby zorientować się, że o żadnym prestiżu mowy być nie może. Skoro „Glorię...” otrzymuje Agnieszka Chylińska, Edyta Górniak, zespół Trubadurzy i Violetta Villas, to gdzie tu dopatrywać się jakiejkolwiek renomy?
Oczywiście nie jest tak, że tylko twórcy popkultury zostają dostrzeżeni urzędniczym okiem. Złoty, najwyższy rangą medal otrzymali: Krzysztof Penderecki, Magdalena Abakanowicz, czy Tadeusz Konwicki. Jednak zestawienie takich twórców kultury z rzeczonymi powyżej, tym bardziej ośmiesza to odznaczenie.
O ile dla koszalinianina Edwarda Grzegorza Funkego, przynależność do grupy laureatów „Glorii...” jest niewątpliwą nobilitacją, tak patrząc od drugiej strony np. dla Józefa Robakowskiego to raczej potwarz.
Jak w takim razie wierzyć tego typu „stemplom” świadczącym o jakości i rzeczywistym działaniu na rozwój kultury naszego kraju, skoro nazwiska laureatów dzieli tak przeogromna przepaść? Na tym polega właśnie cały problem.
Kiedy dotarła do mnie informacja o tym, że wokalistka rockowa Chylińska otrzymała brązową „Glorię...” pomyślałem, że to dowcip. Od razu stanął mi przed oczyma obraz zbuntowanej nastolatki, która dzierży w dłoniach statuetkę Fryderyka i krzyczy „Nauczyciele fuck off, nienawidzę was !”. Oczywiście Agnieszka przeszła resocjalizację. Napisała książki dla dzieci i stała się poważaną piosenkarką pop, która nie rzuca już „jobami” na prawo i lewo. Czy to uprawnia do otrzymania rzekomo prestiżowego odznaczenia państwowego?
Czy komisja oceniająca napływające wnioski o przyznanie „Glorii...” w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, że kultura a popkultura to zupełnie dwa inne byty? Mnie osobiście drażni traktowanie na równi kompozytorów współczesnych z muzykami pop. Wkurza mnie niemożebnie tendencja do asymilacji masówki i kultury wysokiej. Tak niestety się dzieje nad Wisłą. Jaki pozytywny wpływ na kulturę w Polsce wywiera tekst i melodia przeboju „Winna”? Być może garstka osób pracujących przy taśmie produkcyjnej przemysłu muzycznego, zdołała przy okazji wypchać swoje portfele, kreując nieudolny hit. To jednak nie jest żadna zasługa.
Oczywiście są to dylematy nieistotne, bo to tylko kultura. Funke ma „Glorię...”, bo przychylny krajan przypadkiem pracujący w Ministerstwie Oświaty załatwił medalik, czym z resztą chwalił się podczas otwarcia jubileuszowej wystawy prac koszalińskiego fotografa.
Mamy do czynienia z zupełnym zanikiem jakiegokolwiek autorytetu. Minister to urzędas, który wyrabia normę. Jego zespół ma głęboko gdzieś, komu co i za co, byle przyklepać. I to oczywiście dla cynika jest normą. Zawsze tak było, jest i będzie w każdym jednym resorcie, ale kultura to nie przemysł i żadne słupki. Więc może dlatego rwę włosy z głowy, bo nie mieści się w niej jak za przyzwoleniem władzy chamstwo wkracza na salony. Kicz i tandeta świeci triumfy, a sama minister grzeje się w blasku celebrytów i gwiazdek, tworzących wyłącznie na potrzeby zapłacenia swoich rachunków.
A to tylko medalik z tombaku. O co tyle szumu, co nie?
Robert Kuliński