Płyty wyścielające Rynek Staromiejski niemal skwierczały pod nogami mieszkańców. Natomiast niczym nieskrępowana dziatwa, korzystała w najlepsze z wodnej uciechy, jaką serwuje miejska fontanna. Temperatura przekraczająca wszelkie granice wytrzymałości, wprowadziła leniwą atmosferę festynu. Wokół sceny usytuowanej przy City Boxie nieliczni oczekiwali na poczęstunek z rąk gwiazdy gotowania Daniela Hucika, czy prezydenta miasta.
- Impreza bardzo mi się podoba, tym bardziej że pogoda dopisała – wyraża zachwyt Czesława, emerytka z Koszalina – Właśnie przyjechała do nas rodzina z Polski i dzieci mają wielka frajdę przy fontannie, a poza tym sam rynek, jest bardzo ładnie zagospodarowany. Skorzystałam z okazji i skosztowałam fantastycznej ryby przy jednym, ze stoisk i oczywiście pierogi. Natomiast przepyszna była zupa z brokułów, którą pan kucharz przygotował na scenie. Teraz czekamy z mężem, co dla nas przyrządzi pan prezydent.
Piotr Jedliński w asyście swojego nieodłącznego pomocnika, Piotra Zientarskiego mierzył się na scenie z niełatwą potrawą, jaką jest zupa rybna. Jednak znaczna większość uczestników imprezy utworzyła niewielkie kolejki do straganów, gdzie serwowane były darmowe kąski dla do degustacji.
- Super impreza – nie kryje zadowolenia Stanisław Kręciejewski, rencista. - Pojadłem, pochodziłem, chyba z jedenaście razy w kolejce stałem, bo do każdej potrawy raz. Między innymi zjadłem rybkę, flaki, kołduny chińskie, tak więc jestem zadowolony. Szkoda tylko, że tak niewiele ludzi, bo impreza jest bardzo fajna, ale pewnie wygnało wszystkich nad wodę. W taką pogodę, to tylko się kąpać.
Nie każdy jednak widział imprezę w tak jasnych barwach. Na skraju rynku spotkaliśmy osobę, która wymownie kręciła głową w geście dezaprobaty. - Mieszkam przy rynku i wyszłam na zakupy więc skorzystałam z okazji, żeby przyjrzeć się wydarzeniu kulturalnemu – mówi Krystyna artysta plastyk, jak podkreśla niezrzeszona w żadnym związku. - To miasto nic nie oferuje młodym, a zwłaszcza tym bardziej wymagającym. Widzę to po swoich wnukach, które oczywiście wyjechały z Koszalina na studia, bo tutaj nic dla nich nie było. Widzę, jak Poznań i Gdańsk pozwolił im rozwinąć skrzydła. Niestety koszalińska oferta kulturalna sprowadza się do jednego, co także widać na przykładzie majówek. Przepraszam za wyrażenie, ale moim zdaniem włodarzom najwyraźniej wydaje się, że wystarczy żeby się nażreć, napić i potańczyć na rauszu. Jak widać tutaj, jest na o popyt. Uważam jednak, że rolą ratusza i instytucji kultury, jest wychowanie w kulturze, a nie przedwyborcze smażenie kiełbasek na grillu.
Obok stoisk, gdzie prezentowały się najróżniejsze jadłodajnie, restauracje, producenci eko żywności, czy
słynna w Koszalinie Pracownia Lodów, można było spotkać fachowców od zdrowego żywienia.
- Zajmujemy się poradnictwem dietetycznym – wyjaśnia Aleksandra Widak z Pracowni Dietetycznej. - Pomagamy w przystosowaniu diety, jeśli ktoś ma jakieś niedobory, nietolerancje pokarmowe i oczywiście nadwagę. Dziś oferujemy darmową analizę składu ciała, czyli ile mamy tkanki tłuszczowej, jaką mamy zawartość mięśni, nawodnienie organizmu. Myślę, że jest to atrakcyjna oferta, bo normalnie podczas wizyty w gabinecie takie badanie jest płatne.
Zapytaliśmy fachowca, czy zdrowa żywność może być smaczna? - Myślę, że największym kłamstwem jest twierdzenie, że posiłki przygotowywane ze zdrowych składników są niesmaczne. Jest multum produktów, z których można przyrządzić niesamowite potrawy. Koktajle, czy popularne w ostatnim czasie smoothie. Dużo ludzi zraża się np. do makaronu razowego, a wystarczy zadbać o dużą ilość warzyw i danie będzie naprawdę przepyszne i przy okazji kolorowe. Tak więc polecam zdrową żywność, choć jest to hasło nieco przekłamane, bo nie ma chorej żywności. Istnieje tylko taka, która wpływa na nas pozytywnie lub
negatywnie.
Koszalinianie przybywali na Rynek Staromiejski cały dzień. Niektórzy po solidnej dawce kulinarnych wrażeń udawali się na „poobiednią siestę”. Inni zajmowali ich miejsce. Następowała naturalna rotacja. - Jeszce się nie zapoznałem z całą ofertą Ulicy Smaków – mówi Krzysztof Kurłowicz, informatyk.- Trochę ubolewam nad tym, że ta impreza nie dobywa się na ul. Kaszubskiej, jak dawniej. Jednak muszę przyznać, że organizacja wydarzenia tutaj, przed ratuszem sprawdza się . Jako mieszkaniec Kaszubskiej mogę obiektywnie stwierdzić, że niestety tego typu imprezy przyciągały tzw. „żulików”, natomiast teraz tego nie widzę i w tym sensie wydaje mi się, że jest lepiej. Brak tych wątpliwych osób, pokazuje trafność koncepcji nowego rynku i moim zdaniem jest pozytywnie.
Program nie skupiał się jedynie na poczęstunku. Przybyli mogli także wziąć udział w rozmaitych konkursach. Natomiast Rudi Schubert swoją książkę „Raj na ziemi”. Opowiadał także o Folwarku Otnoga, gospodarstwie agroturystycznym, które stworzył wraz z rodziną na Mazurach. Schubert to jednak przede wszystkim mistrz piosenki satyrycznej, którą uraczył koszalinian pod koniec imprezy.