Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Finałowe party w klubie MiF

Autor Robert Kuliński 27 Czerwca 2015 godz. 9:52
Ostatni koncert z cyklu muzycznych spotkań klubu festiwalowego „Młodzi i Film”, poderwał publiczność do szalonej zabawy. Grupa Jamaram w minibrowarze Kowal zaprezentowała energetyczny miks reggae, ska, rytmów latynoskich i calypso, oprawionych nowoczesnymi brzmieniami electro, a nawet dubstepu.

Moc z jaką ośmioosobowy skład rozpoczął swój występ, nikogo nie pozostawiła obojętnym. Potężne brzmienie sekcji dętej oraz  proste, nadające się zarówno do zamaszystego tańca, jak i swobodnego podrygiwania rytmy „rozbujały” publiczność, już przy drugim utworze. Dodatkowym elementem, który dolał przysłowiowej oliwy do imprezowego ognia, była charyzma frontmana i zgranie zespołu.


Muzyka miała tylko jeden cel, który niemieckim muzykom udało się osiągnąć, czyli najprawdziwsze, zwariowane party ze słuchaczami. Radość biła z obu stron sceny. Oprócz wielkich umiejętności poszczególnych muzyków, nie sposób pominąć przemyślanego show scenicznego. Słuchacze  całkowicie poddali się  wodzy wokalisty Thomasa Lugo, który dyrygował tłumem, według najwyższych standardów sztuki wodzirejskiej.

Morze ludzkich  ciał falowało, wirowało i pulsowało w rytm bardzo spójnego repertuaru, w którego głównym składnikiem była muzyka rodem z jamajki. Reggae i okoliczne  stylistyki sprawiły, że pomimo intensywnego imprezowania publiczność nie miała dość, nawet po bitych

dwóch godzinach z zespołem. Muzycy oczywiście  z trudem opuszczali słuchaczy, gdyż sami doskonale bawili się na festiwalowej scenie.

Pierwsza prośba o bis została wyklaskana kwadrans po 24:00. Zespół wykonał bonusowe kawałki, jednak publiczność nadal domagała się, aby muzycy zagrali coś jeszcze. Tak naprawdę wcale nie chodziło już o muzykę, ale o wspólną zabawę. Jednym z bisów było wykonanie samby według prawideł tegoż gatunku w tłumie otaczającym muzyków, którzy uzbrojeni w perkusjonalia i saksofon zeszli ze sceny. publiczność ochoczo

wtórowała  muzykom odgłosami gardłowo - paszczowymi.

Jednak finał koncertu upłyną przy utworze zagranym przez gitarzystę Samuela „Samy'ego Dangera" Hopfa i okrojony skład zespołu. W tym momencie główny wokalista formacji,  Thomas  nie zniknął w garderobie, a  bawił się pod sceną z uczestnikami imprezy.  Wieczór zwieńczyła owacja o rzadko spotykanej w Koszalinie sile. Koncert zakończył się, gdy zostało już zaledwie dwadzieścia minut do pierwszej.