W sobotnie przedpołudnie koszaliński rynek stał się areną motocyklowego święta. Setki mieszkańców przyszły zobaczyć paradę jednośladów przystrojonych światełkami, bombkami i mikołajkowymi elementami. Jedni robili zdjęcia, inni nagrywali przejazd, ale wszyscy zgodnie przyznawali – to wydarzenie, które tworzy klimat miasta w grudniu.

– To jest świetna inicjatywa. Możemy się spotkać, pojeździć razem, a przede wszystkim – pomagać – mówili uczestnicy, czerwoni od emocji, nie z mrozu. Bo w tym wydarzeniu chodzi o coś więcej niż tylko widowiskową paradę. Liczy się serce, które jadąc na motorze, bije głośniej.

Charytatywna moc dwóch kółek
W centrum stanęło mikołajkowe miasteczko pełne atrakcji. Zbierano środki na leczenie 4-letniego Antosia Dolaty oraz dary dla Domu Miłosierdzia. Antoś potrzebuje pionizatora i wsparcia w terapii związanej z rzadką chorobą genetyczną – zespołem Sturge’a-Webera. Każda wpłacona złotówka przybliża go do łatwiejszego funkcjonowania.

W miasteczku nie brakowało też rozrywek – lamy, kozy, animacje, słodkości, wspólne ubieranie choinki i obowiązkowa motogrochówka, która w zimowy dzień smakowała jak radość.

– Program mamy w tym roku wyjątkowo bogaty – mówił Waldemar Pudło z klubu Adventure Koszalin, organizatora wydarzenia. – Jest coś dla najmłodszych, dla dorosłych, dla motocyklistów i dla tych, którzy przyszli tylko poczuć klimat świąt.

Rockowa rozgrzewka wieczoru
Mikołajkowy weekend rozpoczął się już dzień wcześniej. W Clubie 105 wystąpił zespół Krzywy Jack podczas koncertu Rockowe Motomikołaje. Publiczność rozgrzała muzyka, a serca – świadomość, że równolegle trwa zbiórka dla Antosia. Muzyka potrafi jednoczyć, a gdy towarzyszy jej cel charytatywny – działa podwójnie.

Parada jak z filmu
Kiedy motocykle ruszyły w paradzie ulicami Koszalina, trudno było nie pomyśleć o scenach z filmów świątecznych – tych, w których magia pojawia się tam, gdzie działa wspólnota. Silniki huczały, konfetti w powietrzu mieszało się z zapachem zimy, a ludzie machali z chodników, robiąc tysiące zdjęć.

Świąteczne stroje, dobry humor i charakterystyczny dźwięk jednośladów sprawiły, że trzynasta edycja imprezy znów przejdzie do historii. Nie jako głośna parada – ale jako wydarzenie, które niesie dobro.
To nie tylko tradycja. To dowód, że dobro jeździ na motocyklu
Koszalin zna Motomikołaje. Czeka na nich co roku. I co roku oni wracają z tym samym przekazem – pomaganie jest głośniejsze niż ryk silnika.

Jeżeli magia świąt istnieje naprawdę, to właśnie tam – na rynku, między zapachem grochówki, śmiechem dzieci, czerwonymi kurtkami i odpalonymi maszynami.
Motomikołaje zrobili swoje. Teraz pałeczka (czy raczej kask) w naszych rękach – bo dobro można kontynuować także bez motocykla.

I właśnie dlatego warto było tam być. Zebrane środki z wydarzenia zostaną przekazane na leczenie Antosia Dolaty. Koszalin znów pokazał, że potrafi jechać razem — w stronę świąt, solidarności i życzliwości.