- Pieniądze nam się skończyły z końcem marca. Teraz, by funkcjonować wydajemy złotówki, które były zabezpieczeniem na zapłatę kosztów utrzymania naszych obiektów w tym opłat za gaz, prąd i wodę - informował podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej młodszy brygadier Artur Litwin, zastępca komendanta miejskiego PSP Koszalin.
Jego roczne sprawozdanie z działalności zostało brutalnie przerwane przez dumnego przewodniczącego Rady Miejskiej, Jana Kuriatę. To zachowanie kandydującego w wyborach samorządowych Kuriatę spotkało się z ostrą reakcją radnych: Anny Mętlewicz (PiS) i Krystyny Kościńskiej (KO).
Z kolei stronnicy prezydenta Koszalina Piotra Jedlińskiego - zdaniem niektórych radnych wolał on uczestniczyć w otwieranym właśnie centrum handlowym niż brać udział w dyskusji o bezpieczeństwie koszalinian - próbowali przerzucić całą odpowiedzialność za aktualny stan biedy koszalińskich strażaków na państwo. - To Państwowa Straż Pożarna i dlatego powinna być finansowana przez państwo - mówił Tomasz Czuczak, sekretarz miasta, ubiegający się z ramienia Bezpartyjnych Samorządowców o mandat radnego wojewódzkiego. Wtórował mu Błażej Papiernik, radny prezydenckiego klubu Wspólny Koszalin, który stara się o reelekcję. Papiernik posunął się nawet do tego, by przeczytać odpowiednie paragrafy ustawy dotyczące sposobu finansowania PSP. Ta wypowiedź radnego, członka Dumnych z Koszalina spotkała się z ostrą odpowiedzią komendanta: "Panie Papiernik, gdyby palił się pana dom, to ja mam przyjechać i zacytować panu te paragrafy ustawy, czy też wolałby pan, aby strażacy przystąpili do ratowania pańskiego dobytku".