Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Bardzo ładne portrety

Autor Robert Kuliński 12 Maj 2016 godz. 20:11
Nowa ekspozycja przygotowana w kameralnej Galerii Antresola koszalińskiego muzeum, zachwyci mieszkańców naszego miasta. Wystawa prac Bernadety Wdzięcznej zawiera wszelkie walory sztuki naturalistycznej, przez co czytelnej i zrozumiałej.

Dwadzieścia obrazów, to zbiór dzieł o jednej tematyce. Portrety niemal w większości przedstawiają twarze kobiet w jesieni życia. Kto choć trochę interesuje się sztuką portretowania, ten wie jak atrakcyjnie prezentują się na półtnie "wyryte w licach modeli koleiny czasu”.

 

Artystka z nabożną dbałością o detal maluje melancholię, którą to jedynie ci, co sztukę uczynili swym życiem, potrafią zrozumieć i uwiecznić. Jest też kilka prac o neutralnym i wesołym wydźwięku. Bernadeta Wdzięczna poczyniła pewne kroki, by swoje portrety wyróżnić. Zamiast standardowych blejtramów, stosuje tkaniny różnego rodzaju. Płótno pojawia się jako surowa płachta, aby oddać posępność twarzy bohaterów „Melancholii”, „Milczenia”, czy „Niepokoju”.

 

Największe wrażenie, na koszalińskich bywalcach galerii, zrobi jednak cykl barwnych portretów na ludowych chustach. To nie jest jedynie fanaberia formalna. Juliana Hellmundt, historyk sztuki z Berlina, w notce dołączonej do zaproszenia na wernisaż pisze: „ (…) Bernadeta Wdzięczna używa osobistych części ubrań, chust i fragmentów pościeli ludzi przez nią portretowanych, tym właśnie podkreśla jednoznacznie połączenie modela i tkaniny”.

 

 

Artystka niejako prezentuje reportaż o swoich „bohaterach”. Nic nie jest przypadkowe, grymas, kompozycja i kluczowy - podkład malarski - splatają się w formie tak komunikatywnej, że chyba nikt nie będzie miał problemu z interpretacją. Na jednym z płócien można nawet doszukać się szalenie popularnego elementu koszalińskich wystaw malarskich – koguta.

 

 

Wernisaż przyciągnął głównie najznamienitsze postaci rodzimego środowiska artystycznego. Nie zabrakło zawodowego malarza, nestora rodzimej fotografii, a

nawet amatorek sztuki z Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

 

Mistrzem ceremonii był Jerzy Buziałkowski, dyrektor Muzeum w Koszalinie, który przedstawił artystkę jako „Bernadetę o wdzięcznym nazwisku”. Bardzo ważnym elementem otwarcia ekspozycji było wymienienie nazw krajów europejskich, w których wystawiane były prace autorki. Zagranica najwyraźniej wciąż wśród koszalinian robi wrażenie. Nawet jeśli ekspozycja danego artysty trafia np. do Niemiec za sprawą

organizacji polonijnych.

 

 

Bernadeta Wdzięczna zdawkowo opowiedziała o swojej twórczości. - Bazą mojego malarstwa jest zawsze materiał. Musi to być tkanina organiczna, to nie są żadne syntetyki. Bawełna, len, tkaniny jedwabne, juta czyli materiał, który z nami istnieje od narodzin po śmierć. Ten etap otulania się tkaniną mnie zainspirował. To element, który w naszym życiu jest zawsze obecny. Mieszam różne techniki, ale moim

znakiem rozpoznawczym jest właśnie to nietypowe zastosowanie tkaniny.

 

Rzadko spotykany kunszt i mistrzowski warsztat, może zachwycić mieszkańców Koszalina. Wiele elementów prac Bernadety Wdzięcznej rzadko widuje się w naddzierżęcińskich galeriach. Najważniejszym walorem jest jednak to, że nie trzeba zbytnio się głowić przy odbiorze malarstwa artystki. Po przestudiowaniu obrazów w głowie pozostaje tylko jedno zdanie: „Bardzo ładne portrety.”. Ekspozycja potrwa do końca maja.