Pomimo bardzo frapujących zapowiedzi, nie można wystawy nazwać poruszającą. Jednak należy przyznać, że chyba w końcu udało się przełamać w muzeum pasmo przaśności. Mamy do czynienia z malarstwem współczesnym, choć niezbyt nowatorskim. Warto jednak zwrócić uwagę, że w dobie najnowszych trendów w sztuce, wyeksploatowana forma – czyli olej na płótnie - ma swój szlachetny urok.
Cieszy fakt, że tym razem wystawa w muzeum zasługuje na uwagę. Nietypowa ekspresja - a przynajmniej rzadko spotykana w murach szacownej instytucji – intryguje. Niestety po dłuższym obcowaniu z kolejnymi pracami Borkowskiej, można poczuć znużenie. Większa część wystawy znajduje się w „sali piwnicznej”, druga zdobi wnętrze Galerii Antresola.
W sumie ekspozycja składa się z kilu cykli. Najstarszy to „8.8”, będący pierwszą malarską próbą artystki zmierzenia się z teorią E8, objaśniającą istnienie wszechświata. Jej głównym twierdzeniem jest złożona symetria i jednoczesne współistnienie bytu w wielu wymiarach. Brzmi kosmicznie? Cykl tworzą uproszczone wizje, wyrażone w
autorskiej interpretacji częstotliwości koloru. Wiązka światła symbolizowana jest przez centralnie usytuowane okręgi. „Emanacje” oddziałują na przestrzeń kompozycji, co tworzy swoiste mandale. Artystka z resztą sama przyznała, że ten cykl miał dla niej wymiar medytacyjny.
Inny zbiór odwołuje się do pojęcia mnogości wymiarów. „Dimensions” to próba przekroczenia granic miedzywymiariwych za pomocą koloru i powtarzającego się motywu graficznego. Najważniejsza tytułowa seria, „Częstotliwości” to znów inne podejście do studium barw, praw fizyki i gry światła.
Wystawa z jednej strony ma solidną podbudowę teoretyczną. Dotyka rzeczywistości. Borkowska stara się przeprowadzić artystyczny wywód o metafizycznym wydźwięku, czerpiąc inspiracje z teoretycznych założeń Garretta Lisiego. Z drugiej strony nie sposób odnieść wrażenia, że pomimo rozmachu, pieczołowitych zabiegów formalnych, mamy do czynienia z najzwyklejszą ucieczką w banał.
Oczywiście jest to prawem każdego artysty, ale w XXI wieku, po całej „rewolcie krytycznej” lat 90., „radosna i wybujała twórczość własna” nie zasługuje na przesadnie entuzjastyczne peany. Mimo to warto zajrzeć i przynajmniej skonfrontować się z nietypową ekspozycją rodzimego muzeum.
Wernisaż był prawdziwym świętem dla artystki, czemu dała wyraz swoim wylewnym entuzjazmem. Opowiedziała licznie zebranym o każdym z prezentowanych cykli. Zaprezentowała jak obrazy „Częstotliwości”, „grają pod wpływem oświetlenia”. W tym celu namówiła posiadaczy telefonów komórkowych wyposażonych w latarkę, aby razem z nią, w półmroku, przeszli od obrazu do obrazu i podświetlali fragmenty płótna. Temperament i entuzjazm Borkowskiej zaraził wszystkich i zdołał zburzyć prawidła etykiety muzealnych wernisaży. Pomimo obecności reprezentantów ratusza w tym m.in. Przemysława Krzyżanowskiego, zastępcy prezydenta Koszalina, czy Ryszarda Tarnowskiego, przewodniczącego Komisji Kultury, widzowie nie usłyszeli magicznej formułki „wystawę uważam za otwartą”.
Ekspozycja potrwa do 20 marca.