Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland

Tramp bez siedziby

Autor Ala fot. Piotr Walendziak 16 Listopada 2015 godz. 12:38
W piątek komornik zajmie użytkowaną do tej pory przez Klub Morski Tramp nieruchomość w Mielnie.

1/10

2/10

3/10

4/10

5/10

6/10

7/10

8/10

9/10

10/10

Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie było zamieszczone w naszej galerii, prosimy przesłać informacje na adres email: redakcja@ekoszalin.pl. W tytule prosimy umieścić słowo WIZERUNEK. Po otrzymaniu informacji zdjęcie zostanie usunięte.
Galeria z artykułu: Komornik w Klubie Morskim Tramp

Czytaj też

Komornik zajmuje TRAMP

Film Dawid Baranowski - 20 Listopada 2015 godz. 16:06
Pełna filmowa relacja z przystani Klubu Morskiego Tramp, gdzie dzisiaj rano zjawił się komornik. „Opieczętował” pomieszczenia i bramę wjazdową. Blisko 70-letni klub praktycznie przestał istnieć. Dlaczego….?

Rzymskie pozdrowienia polskich patriotów

Robert Kuliński - 12 Listopada 2015 godz. 14:11
Koszalinianka na Marszu Niepodległości w towarzystwie „hajlującego” młodzieńca. Kobieta tłumaczy, że nie jest to nazistowskie „sieg heil”, ale pozdrowienie jakie stosują ONR'orwcy, czerpiąc z kultury starożytnego Rzymu. Wyjątkowo spokojnie minął Marsz Niepodległości, który przeszedł ulicami Warszawy. Pomimo jawnie rasistowskiego hasła „Polska dla Polaków”, nie spłonęły samochody, nie doszło do rozróby z policją. Doszło za to do innych incydentów...Nasz Czytelnik poinformował nas, że koszalinianka w barwach Gwardii Koszalin, została uwieczniona na zdjęciu z Marszu w towarzystwie młodzieńca, który wykonuje charakterystyczny gest, dokumentując przebieg patriotycznej manifestacji. Fotografia bardzo szybko zniknęła z portalu społecznościowego facebook, zdążyliśmy jednak zrobić print screen. Koszalinianka Marta Teter, którą można zobaczyć na zdjęciu, skomentowała całe zamieszanie  w następujący sposób. -  Ten gest jest mylony bardzo często z gestem faszystowskim, ale to nieprawdziwe skojarzenia. Działacze Obozu Radyklano - Narodowego stosują podniesienie prawej dłoni jako pozdrowienie, wzorując się na starożytnym Rzymie. Nie ma to nic wspólnego z faszyzmem. Podobnie sprawę skomentował Jan Kazimierz Adamczyk, lider  Kongresu Nowej Prawicy w Koszalinie, który kandydował na stanowisko prezydenta miasta. - Ja tego typu zachowań na Marszu Niepodległości nie widziałem. Natomiast jeśli członkowie ONR tłumaczą ten gest jako pozdrowienie rzymskie, to ja nie widzę w tym nic zdrożnego. Każdy symbol ma wiele znaczeń i wszystko zależy od kontekstu w jakim się go zastosuje. Osobiście odcinam się od wszelkich poglądów faszystowskich. Indyjska swastyka. Tego typu tłumaczenia to żadna nowość. Rok temu głośna była sprawa prokuratora z Białegostku, który odmówił wszczęcia postępowania przeciwko  osobom, które  namalowały na murze swastykę. Jego wyjaśnienie  brzmiało następująco: „(…)swastyka niekoniecznie musi być kojarzona z faszyzmem, bo w Azji jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności.”. Sprawa była głośno komentowana, a sam prokurator trafił przed sąd dyscyplinarny, który finalnie go uniewinnił. Co do gestu „sieg hail” także można było usłyszeć niejednokrotnie absurdalne tłumaczenia, a jednym z najsłynniejszych, to rzekomo  gest w stronę barmana sygnalizujący zamówienie pięciu piw. Trudno nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z niełatwym do rozstrzygnięcia problemem. Swastyka w różnych częściach świata znaczyła i znaczy coś innego niż przyjęło się w Europie. W Indiach, rzeczywiście oznacza  pomyślność i szczęście. W starożytnej Grecji symbol oznaczał przejście pomiędzy światem żywych i umarłych, a Fenicjanie w ten sposób przedstawiali słońce. Odznaka pułkowa - 4 pułk. piechoty legionów. Nawet w Polsce w okresie międzywojnia odznaczenia wojskowe miały wpisaną swastykę, jak choćby odznaka pułkowa  - 4 pułk. piechoty legionów.OD AUTORACzy wieloznaczność niektórych gestów i symboli  w różnych kulturach wystarczy jako usprawiedliwienie? W mojej ocenie na pewno ułatwia unikanie odpowiedzialności, co można zaobserwować na białostockim przykładzie. Zastanawiam się, gdzie leży granica? Czy propagowanie postawy ksenofobicznej, co nie jest tajemnicą jeśli chodzi o radykalne ruchy prawicowe, połączone ze „starorzymskim pozdrowieniem” i antyczną symboliką, nie przywodzi jednoznacznych skojarzeń?Hitler także czerpał swoje wzorce  z Rzymu. Zastanawiające jest  to, że trudno orzec jaki cel mają miłośnicy „pięciu piw”  w wymachiwaniu swoją prawicą? Nie wypada nie uwierzyć w skrzętnie opracowane wyjaśnienia. Zatrważające jest jednak to, że sami „hajlujący po rzymsku” nie widzą w tym geście nic złego, a jeszcze oburzają się, gdy ktoś powiąże ich zachowanie z nazistowskimi Niemcami. Narodowe Święto Niepodległości to także czas  refleksji nad dziejami Polski, która w czasie hitlerowskiej okupacji wycierpiała wiele. Uniesiona prawica, na ulicach Warszawy, gdzie ginęli tak czczeni przecież przez narodowe frakcje powstańcy, to chyba bardziej akt profanacji, a nie oddania hołdu poległym. Wynikają z tego dwa wnioski: albo są na tyle bezczelni, że zasłaniają się – jak widać – skutecznym wytłumaczeniem, albo faktycznie wierzą w to co mówią. Obydwa warianty  nie napawają optymizmem. Mamy do czynienia z masą, która  albo nie zna historii, albo chce powrotu nazizmu i czystości rasy. Nacjonalizm rozhulał się już na dobre, a ksenofobia i tęsknota za obozami zagłady dla np.  muzułmanów, znajduje coraz większe grono wyznawców. Czas chyba się obudzić, przestać takie wybryki traktować pobłażliwie i zacząć stosować przepisy prawa nakładające kary za propagowanie ustrojów oraz idei zbrodniczych.  

Plagiaty Politechniki

Robert Kuliński - 4 Listopada 2015 godz. 3:05
Były rektor oraz prodziekan do spraw kształcenia Politechniki Koszalińskiej pomówieni o kradzież intelektualną. W tle romans profesora z doktorantką oraz… ksiądz, Metropolita Warszawski. Sprawę bada prokuratura, a przyglądają się jej ogólnopolskie media. Czy jedne z najważniejszych osób Politechniki Koszalińskiej popełniły przestępstwo? Dopuściły się plagiatu? Za ten czyn grozi kara nawet pozbawienia wolności do lat trzech! Domniemanie niewinności W ubiegłym tygodniu w mediach ogólnopolskich gruchnęła wieść o plagiatach w Koszalinie. Sprawa dotyczy środowiska  naukowego  Politechniki Koszalińskiej. Jest to bardzo bulwersująca wiadomość, bo zamieszani w nią są prodziekan do spraw kształcenia oraz uznany i szanowany do tej pory naukowiec… Na dodatek były  rektor koszalińskiej uczelni! – W polskim prawie obowiązuje klauzula domniemania niewinności. Nawet gdybym chciał wyciągnąć konsekwencje, to do czasu zakończenia całej procedury, nie mam takich możliwości – wyjaśnia z rozbrajającą szczerością, obecny rektor uczelni, prof. Tadeusz Bohdal. Zresztą - w takiej sytuacji - obrona uczelni to przecież jego obowiązek.    Ksiądz, donos i romans Sprawę plagiatów na Politechnice opisał w ostatnim numerze „Nie” redaktor Waldemar Kuchanny. Punktem wyjścia  jego materiału była korespondencja prof. Tomasza Krzyżyńskiego, byłego rektora, a obecnie dziekana Wydziału Technologii i Edukacji Politechniki Koszalińskiej z Metropolitą Warszawskim  Kazimierzem Nyczem. List miał uczulić jego Eminencję na obronę pracy na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego młodej doktorantki, której promotorem był prof. Mariusz Gizowski.  List podobno sugerował, że profesor ma z doktorantką romans. A ten fakt  zdaniem denuncjatora powinien rzutować na ocenę pracy doktorantki. I to pomimo, że jej praca otrzymała pozytywną opinię aż dwóch recenzentów... Zemsta Według „Nie” list był odwetem za zawziętość profesora w dociekaniu sprawiedliwości i kary dla autorki "zapożyczeń od innych"  we własnych publikacjach, dr. Agnieszki Hłobił. Skala procederu jakiego miała  dopuścić się pani prodziekan podobno sięga niebotycznych rozmiarów – tak przynajmniej donosi autor „uszatego tygodnika”.    Zamiatanie sprawy pod dywan Próbowaliśmy skontaktować się z dziekanem Krzyżyńskim. Liczyliśmy, że, ustosunkuje się do postawionych w „Nie” zarzutów. Niestety, nie udało nam się z nim porozmawiać. Nie wiemy zatem czy sprawa listu do Metropolity Warszawskiego i kwestia plagiatu, jakiego miał się dziekan dopuścić w artykule „Synergia efektów kształcenia w zakresie  technologii, nauczania i komunikacji” są prawdziwe. Według autora publikacji ta ostatnia sprawa została rozwiązana na mocy ugody z autorami  skradzionych wersów…  Z kolei dla rektora prof. Tadeusza Bohdala cała ta sprawa nosi znamiona personalnych animozji. - Jak to w dużych zakładach pracy bywa, niektórzy pracownicy nie potrafią się dogadać – wyjaśnia.  Inaczej sytuację widzi dziennikarz „Nie”, który  zarzuca rektorowi próbę  „zamiecenia sprawy pod dywan” i opieszałość w działaniach. Podobnie postawę rektora ocenia „niepokorny” profesor Gizowski. Dlatego samodzielnie zgłosił sprawę do Rzecznika Dyscyplinarnego ds. Nauczycieli Akademickich. Gizowski także, nie mogąc doczekać się działań swojego szefa, złożył zawiadomienie w prokuraturze.   Dochodzenie tak, praca nie Efekt starań upartego profesora jest taki, że co prawda sprawą zajmują się prokuratorzy, ale on nie pracuje już na Politechnice Koszalińskiej. - Trwa postępowanie w sprawie uzasadnionego podejrzenia o popełnieniu przestępstwa, dotyczącego kradzieży własności intelektualnej – informuje prokurator.    (Nie)oczekiwana zmiana Rektor natomiast upiera się, że postępował zgodnie z przepisami, i wielką dbałością o zachowanie wszelkich zasad etyki. „Nie” doszukuje się sensacji w działaniu Bohdala, który  zmienił rzecznika dyscyplinarnego. Można odnieść wrażenie, że była to próba zaangażowania własnego człowieka w tę sprawę. Powód zmiany był jednak zupełnie inny. Stanowisko rzecznika dyscyplinarnego pełnił bowiem bezpośredni podwładny pani prodziekan. Choć żadnej kodeksowej sprzeczności nie ma w tym, że podwładny orzekałby w sprawie swojego szefa, to rektor, by uniknąć dalszych kontrowersji dokonał zmiany rzecznika. Został nim prof. Bogdan Gębski, który jest pracownikiem innego wydziału. - Czekam teraz na opinię rzecznika, który ma stwierdzić, do jak poważnych nieprawidłowości doszło. Następnie wniosek będzie rozpatrzony przez Komisję Dyscyplinarną ds. Pracowniczych i wtedy podejmę decyzję o wymiarze ewentualnej  kary - powiedział Bohdal. Dodatkowo rektor podkreślił, że autorzy rzekomo skradzionej własności intelektualnej nie zgłosili do tej pory żadnych wniosków. Wiadomo też, że prokuratura zwykła - ze względu na niską szkodliwość społeczną - umarzać postępowania w takich sprawach.   OD AUTORA   To, co mnie zastanawia i bulwersuje jednocześnie, to fakt, że środowisko naukowe  uczelni, które powinno dbać o nieposzlakowaną opinię obrzuca się publicznie błotem. Donosicielstwo, pomówienia, zaglądanie komuś do łóżka, to dla mnie sprawy,  którymi się, po ludzku, brzydzę. Uczelnia, która  w ogólnopolskich rankingach nie wypada i tak zbyt dobrze teraz dostała kolejny cios. Cios zadany przez osoby, które w mojej ocenie powinny zabiegać o jej jak najlepszy wizerunek.