Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
KATEGORIA

Wideo

Szpitale niepotrzebnie płacą za powikłania, których można uniknąć

Film Ala za newsrm.tv - 16 Listopada 2021 godz. 13:08
Krótszy czas powrotu do zdrowia, lepsze rokowania, mniej powikłań – to tylko wybrane korzyści, które niesie ze sobą wdrożenie leczenia żywieniowego do procesu terapii. Żywienie kliniczne to procedura refundowana przez NFZ, która powinna być standardem w każdym szpitalu. Niestety wielu chorych wciąż nie może z niej skorzystać. Program „Szpital Dobrej Praktyki Żywienia klinicznego” ma na celu promocję żywienia klinicznego i przełamywanie barier, z którymi mierzą się polskie szpitale. Perspektywa pacjenta   Leczenie żywieniowe polega na dostarczaniu pacjentowi niezbędnych substancji, które uzupełniają lub zastępują tradycyjne posiłki. Składniki te mogą być dostarczane dojelitowo, czyli poprzez przewód pokarmowy lub pozajelitowo, czyli dożylnie. Procedura żywienia klinicznego powinna być stosowana zawsze, gdy odżywienie pacjenta metodami tradycyjnymi jest niemożliwe bądź niewystarczające. Odpowiednio wcześnie wprowadzone leczenie żywieniowe wspomaga powrót do zdrowia, poprawia samopoczucie pacjenta i skraca czas terapii. Dodatkowo, jest to procedura, która w realny sposób poprawia doświadczenie pacjenta i tym samym wpływa pozytywnie na wizerunek szpitala.    „Korzyści ze stosowania leczenia klinicznego są znaczące przede wszystkim dla pacjenta, ale również dla szpitala. Jest to jedna z głównych metod uzupełniających do głównych terapii stosowanych u pacjentów” – podkreśla prof. dr. hab. n. med. Stanisław Kłęk, prezes Polskiego Towarzystwa Żywienia Dojelitowego, Pozajelitowego i Metabolizmu.   Perspektywa szpitala   Niestety w wielu szpitalach leczenie żywieniowe nie jest prowadzone lub jest realizowane w sposób ograniczony: zbyt krótko lub zbyt późno w stosunku do potrzeb pacjenta. W konsekwencji mamy do czynienia z dużą liczbą pacjentów niedożywionych lub źle odżywionych, których stan skutkuje zwiększoną liczbą powikłań.   „Każde dodatkowe powikłanie powiększa koszty leczenia, pogarszając rokowania pacjenta i przedłuża pobyt pacjenta w szpitalu. Trzeba pamiętać, że NFZ za powikłania i przedłużony pobyt w szpitalu nie płaci” – zaznacza prof. dr. hab. n. med. Stanisław Kłęk.   Bariery do pokonania   Głównym problem, jaki można dostrzec w szpitalach, jest niska świadomość wpływu leczenia żywieniowego na stan pacjentów. Problem zaczyna się już na etapie kształcenia personelu medycznego. Żywienie kliniczne często jest pomijane na etapie edukacji, jedynie wybrane specjalizacje zwracają uwagę na pogłębienie wiedzy w tym zakresie. Brak wiedzy i świadomości roli, jaką leczenie żywieniowe odgrywa na etapie terapii, skutkuje tym, że procedury dotyczące żywienia pacjentów nie są wdrażane lub są marginalizowane. W szpitalach często wręcz brakuje odpowiedniego sprzętu i preparatów pozwalających wdrożyć niezbędne formy żywienia. A pacjent na tym traci.   W walce z niedożywieniem osób przebywających w szpitalach może pomóc jego skuteczne wykrywanie, wzrost świadomości społecznej oraz zapewnienie możliwości skorzystania z bezpłatnego leczenia żywieniowego.   „Wielu ludziom dalej wydaje się, że żywienie kliniczne to to samo co zwykłe żywienie, dieta podana z kuchni, a tak nie jest. Niedoceniany jest wpływ prawidłowego stanu odżywienia na wynik leczenia. Jest to konsekwencja braku kształcenia. Podczas edukacji medycznej ten temat praktycznie nie istnieje” – komentuje prof. dr. hab. n. med. Stanisław Kłęk.

Od stycznia leki bez recepty dla zwierząt będzie można kupić przez internet. To duże ułatwienie dla właścicieli czworonogów

Film Ala za Newseria.pl - 8 Listopada 2021 godz. 5:45
Nowe unijne przepisy, które zaczną obowiązywać pod koniec stycznia 2022 roku, pozwolą na obrót przeznaczonymi dla zwierząt lekami bez recepty (OTC) poprzez sprzedaż wysyłkową. Do tej pory właściciele czworonogów mogli dokonywać takich zakupów tylko w sklepach zagranicznych. Chodzi o takie produkty jak krople czy obroże przeciwpchelne i przeciwkleszczowe lub tabletki przeciw robakom. To istotne ułatwienie zwłaszcza dla osób mieszkających na terenach wiejskich, z ograniczonym dostępem do opieki weterynaryjnej czy sklepów zoologicznych. 28 stycznia 2022 roku w życie wejdzie rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/6 z dnia 11 grudnia 2018 roku w sprawie weterynaryjnych produktów leczniczych i uchylającego dyrektywę 2001/82/WE. – Przez internet będą mogły być sprzedawane wszystkie leki, które są zarejestrowane w odpowiednim urzędzie, czy to centralnie w urzędzie europejskim, czy w Polsce. Chodzi tutaj o leki bez recepty. Preparaty, które są wypisywane przez lekarza weterynarii na receptę, nadal pozostaną w obrocie bezpośrednio u lekarzy tudzież z możliwością wykupienia w aptekach. Takie leki jak krople, obroże przeciwpchelne czy przeciwkleszczowe, innego typu środki przeciwrobaczne dla psów czy kotów będą mogły być dostępne również przez internet – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Radosław Knap, sekretarz generalny Stowarzyszenia POLPROWET, zrzeszającego producentów leków weterynaryjnych. Brak sprzedaży internetowej wpływa negatywnie na dostępność leków OTC. Szczególnie jest to problematyczne w mniejszych miejscowościach lub na wsiach, gdzie nie ma przychodni weterynaryjnej. To powoduje, że część dolegliwości u zwierzaków nie jest leczona. Sytuacja była trudniejsza w okresie pandemii i lockdownów, które ograniczyły naszą mobilność. Dlatego zdaniem POLPROWET zmiana przepisów będzie dużym ułatwieniem dla właścicieli psów czy kotów. Dodatkowo ograniczy niekontrolowaną sprzedaż przez internet, np. ze sklepów zagranicznych, bez ulotek w języku polskim. Właściciele czworonogów przestaną także szukać zamienników leków wśród preparatów przeznaczonych do leczenia ludzi. – Sprzedaż leków dla zwierząt będzie podlegać szeregowi wymogów związanych z koniecznością rejestracji tych produktów, czy to w urzędzie europejskim, czy też w polskim Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych – podkreśla Radosław Knap. – Druga kwestia to jest otrzymanie odpowiedniego certyfikatu i możliwości posługiwania się ogólnoeuropejskim znakiem, który będzie potwierdzał rzetelność podmiotów prowadzących sprzedaż przez internet. Dzisiejszy brak możliwości sprzedaży leków OTC przez internet wynika, jak podkreśla przedstawiciel stowarzyszenia, z istniejącej luki prawnej. – Obecna sytuacja jest dość kuriozalna, bo nie mamy bezpośrednio zakazu sprzedaży przez internet, ale jednak orzecznictwo i praktyka pokazują, że dystrybutorzy nie czują się bezpiecznie w zakresie pełnej sprzedaży przez internet – tłumaczy sekretarz generalny POLPROWET. – W związku z tym leki z polskiej dystrybucji zasadniczo nie są dostępne w sklepach internetowych, również w dużych sieciach sklepów weterynaryjnych można je często zamówić online, ale odebrać trzeba w sklepie, co stanowi połowiczne rozwiązanie. Polska nie przedstawiła do tej pory przepisów dostosowujących nasze prawo do nowego rozporządzenia. Dlatego 19 października Stowarzyszenie POLPROWET, Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych i Krajowy Związek Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej wystosowali apel do premiera Mateusza Morawieckiego o przyspieszenie prac legislacyjnych. – Ta ustawa jest w trakcie opracowywania między Ministerstwem Zdrowia, Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi i jeszcze kilkoma organami – mówi Radosław Knap. – Zostało mało czasu, ponieważ unijne rozporządzenie wejdzie w życie 28 stycznia 2022 roku, w związku z tym nasze stowarzyszenie, ale również lekarze weterynarii, związki hodowców i właściciele zwierząt czekają na pojawienie się projektu polskiej ustawy, która również uszczegółowi i legislację krajową związaną z tymi zmianami. Z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Karmy dla Zwierząt Domowych FEDIAF wynika, że w Polsce w 2020 roku mieszkało 7,85 mln psów, co dawało nam piąte miejsce w Europie po Rosji, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Włoszech, oraz 6,8 mln kotów (szóste miejsce, wyprzedza nas jeszcze Francja). Według Radosława Knapa właściciele zwierząt domowych odpowiadają za około połowę popytu na leki weterynaryjne, na równi z hodowcami zwierząt gospodarskich. Cały rynek wart jest ok. 1 mld zł, 40 razy mniej niż leków dla ludzi.

Zachodniopomorskie Magnolie EFS: Sławomir Tkaczyk

Film Ala za Wojewódzki Urząd Pracy w Szczecinie - 3 Listopada 2021 godz. 12:54
Dziś przedstawiamy kolejnego bohatera tegorocznych "Zachodniopomorskich Magnolii EFS". Oto Sławomir Tkaczyk tegoroczny laureat w kategorii "Ambasador EFS". Zobaczcie czym zasłużył na to miano:

Nowe samochody w przyszłym roku będą droższe o 15–25 proc. Podwyżki mogą zachęcić kierowców do zakupu elektryków

Film Ala za Newseria.pl - 31 Października 2021 godz. 7:42
Obecny kryzys z dostawami komponentów do produkcji aut mocno przyspieszył wzrost cen nowych samochodów. Na to nakładają się również duże podwyżki cen energii, paliw i kosztów pracy. Analitycy firmy Exact Systems prognozują, że w przyszłym roku nowe auto – w zależności od segmentu – może być droższe od 15 do 25 proc. niż w tym roku. – Zawirowania na rynku motoryzacyjnym, które wywołał COVID-19, jak i stale rosnące ceny samochodów spalinowych przyczynią się w niedługim czasie do wyrównania cen takich aut z samochodami elektrycznymi – uważa Karol Obiegły, prezes Grupy Cichy-Zasada. – Ceny samochodów – szczególnie samochodów spalinowych – rosną systematycznie od wielu lat. Na przestrzeni ostatnich trzech–pięciu lat ta dynamika wzrostu jest zauważalnie większa. Wynika to z wielu czynników, przede wszystkim z tego, że na świecie drożeją surowce. Z kolei same samochody są wyposażane w coraz bardziej zaawansowane technologicznie rozwiązania z zakresu bezpieczeństwa, komfortu jazdy, łączności ze światem i komunikowania się pomiędzy sobą. Wyposażenie samochodu ma bardzo duże znaczenie dla jego ceny – mówi agencji Newseria Biznes Karol Obiegły, prezes Grupy Cichy-Zasada. Jak podkreśla, istotnym czynnikiem wzrostu cen jest również polityka UE i mocno wyśrubowane normy emisji spalin, w związku z którymi w autach muszą się pojawiać nowe, coraz bardziej zaawansowane technologicznie rozwiązania. – Ceny samochodów spalinowych istotnie rosną z każdym rokiem, co w perspektywie kilku lat stwarza szansę zrównania ceny takich aut z samochodami elektrycznymi – mówi prezes Grupy Cichy-Zasada. Dla branży motoryzacyjnej jednym z głównych wyzwań jest w tej chwili unijny pakiet Fit for 55, który obejmuje m.in. rewizję dyrektywy dotyczącej infrastruktury paliw alternatywnych oraz nowelizację rozporządzenia, które określa normy emisji CO2dla samochodów osobowych i dostawczych. Ta ostatnia ma przyspieszyć rozwój zeroemisyjnego transportu poprzez wymóg obniżenia średnich emisji z nowych samochodów o 55 proc. od 2030 roku i o 100 proc. pięć lat później. Prezes Grupy Cichy-Zasada wskazuje, że ciosem dla branży okazała się też pandemia, która zerwała globalne łańcuchy dostaw, wskutek czego w tej chwili producenci aut borykają się z brakiem komponentów i półprzewodników. To zaś kolejny czynnik, który wpływa na przyspieszenie tempa wzrostu cen. Z danych IBRM Samar, podawanych przez Exact Systems, wynika, że w ubiegłym roku średnie ważone ceny nowych aut osobowych wzrosły o 10 proc. W ubiegłych dwóch latach podwyżki nie przekraczały 6 proc. r/r. – Mocno wierzę, że ta sytuacja poprawi się w przyszłym roku, dostępność półprzewodników nie będzie już aż tak zakłócać łańcuchów dostaw. Przyszły rok może jeszcze być trudny, ale to jest już kwestia około 12 miesięcy – prognozuje Karol Obiegły. Jak wynika z MotoBarometru 2021 firmy Exact Systems, w opinii przedstawicieli branży w Polsce prognozy dotyczące powrotu do sytuacji sprzed pandemii są niejednoznaczne. 32 proc. badanych uważa, podobnie jak prezes Grupy Cichy-Zasada, że stanie się to do końca przyszłego roku. Podobny odsetek wskazał jednak, że zajmie to jeszcze dwa–trzy lata. Odpowiedzi polskiej branży i tak są bardziej optymistyczne od wyników z innych krajów, np. naszych zachodnich sąsiadów. Tam 13 proc. badanych oceniło, że wielkość produkcji już nie wróci do wolumenów sprzed pandemii. Statystyki PZPM pokazują, że we wrześniu br. zarejestrowano w Polsce dokładnie 33 085 nowych samochodów osobowych, co oznacza ponad 13-proc. spadek rok do roku. Co istotne, do tej pory we wrześniu rynek zwyczajowo wykazywał wzrost. Tegoroczny stosunkowo niski poziom to – jak wskazuje PZPM – właśnie efekt ograniczonych dostaw ze względu na brak półprzewodników do produkcji m.in. samochodów. – Niezależnie od pandemii i półprzewodników rynek motoryzacyjny mocno się zmienia. Sytuacja, z którą mamy teraz do czynienia, i ograniczona podaż, wpływająca również na wysokość cen, będzie mieć konsekwencje właśnie w postaci szybkiego zrównania cen samochodów spalinowych z cenami samochodów elektrycznych – mówi Karol Obiegły. Choć liczba samochodów elektrycznych z każdym rokiem szybko wzrasta, to wciąż stanowią one niewielki odsetek nowo rejestrowanych pojazdów, czego główną przyczyną są właśnie relatywnie wysokie ceny i nadal słabo rozwinięta infrastruktura ładowania. Dane ACEA wskazują, że w III kwartale br. elektryki odpowiadały za 9,8 proc. unijnych rejestracji (hybrydowe – 20,7 proc., benzynowe – 39,5 proc., a diesle – 17,6 proc.). W Polsce natomiast, jak pokazuje „Licznik elektromobilności”, na koniec września było zarejestrowanych łącznie nieco ponad 31,6 tys. samochodów osobowych z napędem w pełni elektrycznym i hybryd plug-in. Od początku tego roku ich liczba wzrosła o blisko 12,9 tys. sztuk, czyli o 120 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku. – Myślę, że efektem tej pandemii będzie też ukierunkowanie klientów na wyższą jakość samochodów używanych, czyli większe zaufanie do zakupów w autoryzowanych stacjach dealerskich. Tam jakość jest dużo lepsza, a historia pojazdu sprawdzona. Sądzę też, że ona bardzo wzmocni narzędzia sprzedaży oparte na finansowaniu, czyli użytkowanie samochodu przez klienta w formie najmu, a nie jego posiadania. To rozwiązanie – czyli określona, przewidywalna rata za samochód – jest dla klientów po prostu bezpieczniejsze – mówi prezes Grupy Cichy-Zasada. Jak wynika z MotoBarometru 2021, w ośmiu na 11 badanych krajach (Polska, Belgia, Czechy, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Turcja i Węgry) respondenci wskazali na wzrost cen aut i części do nich jako długotrwały skutek pandemii. W Polsce takiej odpowiedzi udzieliło 54 proc. badanych. Analitycy Exact Systems prognozują, że w segmencie marek popularnych w przyszłym roku podwyżki wyniosą 15 proc., a w segmencie premium – nawet 25 proc. r/r. W tym samym czasie elektryki powinny tanieć.

BTD: Kora - Falowanie i Spadanie. Mamy dla Naszych czytelników 1 podwójne bezpłatne zaproszenia na spektakl "Kora . Falowanie i spadanie" 30.10 godz. 18:00

Film KONKURS! Ala, film: BTD Koszalin - 30 Października 2021 godz. 11:35
Kora fascynuje. Nawet, kiedy jej już nie ma, zostały evergreeny Maanamu i jej własna legenda. Może zachwycać, może obrażać, ale nikogo nie pozostawia obojętnym. Kora zawsze mówiła to, co myślała i z lubością opowiadała, jak istotną rolę w jej życiu odgrywają sny. Dlatego i my wyśniliśmy nasz teatralny sen o Korze w spektaklu "Kora. Falowanie i spadanie". Usłyszycie w nim największe przeboje Maanamu i przepłyniecie przez oniryczny ocean zdarzeń z życia artystki, w którym najważniejsze było po prostu życie. I miłość. Bo według niej każda miłość zaczyna się od miłości i naprawdę nie sposób się z tym nie zgodzić. Dziś o godz. 18.00 na scenie koszalińskiego BTD zobaczymy Żanettę Gruszczyńską-Ogonowską, Wojciecha Kowalskiego i Artura Czerwińskiego, a także Bernadettę Bursztę, Adriannę Jendroszek, Dominikę Mrozowską-Grobelną, Beatę Niedzielę oraz Katarzynę Ulicką-Pydę. Spektakl "Kora. Falowanie i spadanie" reżyseruje Alina Moś-Kerger, która w BTD kilka lat temu zrealizowała spektakl "Dziękuję za różę". Autorem scenariusza jest Tomasz Ogonowski, któremu reżyserka udzieliła konsultacji dramaturgicznych. Za kostiumy i scenografię odpowiada Natalia Kołodziej, za ruch sceniczny Bartosz Bandura, a za opracowanie muzyczne Maciej Osada-Sobczyński. By wygrać zaproszenie należy  odpowiedzieć na pytanie: Podczas matury pod działaniem jakiego środka - silnie pobudzającego - była Kora?

Dinozaur apeluje w ONZ do światowych przywódców, by nie opowiadali się za wyginięciem

Film Ala za PAP Media Room - 27 Października 2021 godz. 10:07
Nowy film krótkometrażowy z udziałem światowych gwiazd podkreśla wagę kryzysu klimatycznego.  Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) sprowadza groźnego, mówiącego dinozaura do siedziby ONZ, aby zaapelować o więcej działań na rzecz klimatu ze strony światowych przywódców - oto temat filmu krótkometrażowego, który został dziś zaprezentowany jako główny element najnowszej kampanii „Nie opowiadajcie się za wyginięciem”. Wpadając do kultowej Sali Zgromadzenia Ogólnego, słynącej z historycznych przemówień przywódców z całego świata, imponujący dinozaur wygłasza do publiczności zszokowanych i oszołomionych dyplomatów i dygnitarzy słowa, że „nadszedł czas, aby ludzie przestali szukać wymówek i zaczęli wprowadzać zmiany”, aby przeciwdziałać kryzysowi klimatycznemu. „My przynajmniej mieliśmy asteroidę - ostrzega dinozaur, odnosząc się do popularnej teorii wyjaśniającej wyginięcie dinozaurów 70 milionów lat temu. - A jaka jest wasza wymówka?”. Jest to pierwszy w historii film nakręcony na terenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ przy użyciu komputerowo generowanych obrazów (CGI), w którym światowe gwiazdy wcielają się w dinozaura w wielu językach, włączając w to aktorów Jacka Blacka (angielski), Eizę González (hiszpański), Nikolaja Costera-Waldau (duński) i Aïssę Maïgę (francuski). Następnie dinozaur zwraca uwagę na to, jak wsparcie finansowe dla paliw kopalnych poprzez subsydia - pieniądze podatników, które pomagają utrzymać niskie koszty węgla, ropy i gazu dla konsumentów - jest irracjonalne i nielogiczne w obliczu zmieniającego się klimatu. „Wyobraźcie sobie wszystkie inne rzeczy, które moglibyście zdziałać za te pieniądze. Na całym świecie ludzie żyją w ubóstwie. Czy nie wydaje się wam, że pomaganie im miałoby więcej sensu niż... finansowanie zagłady całego waszego gatunku?” - mówi dinozaur. „Film jest zabawny i interesujący, jednakże kwestie, które porusza, są jak najbardziej poważne - powiedziała Ulrika Modéer, szefowa Biura Stosunków Zewnętrznych i Rzecznictwa UNDP. - Sekretarz Generalny ONZ nazwał kryzys klimatyczny >>kodem czerwonym dla ludzkości<<. Chcemy, aby film bawił, ale jednocześnie uświadomił, jak krytyczna jest sytuacja. Świat musi przyspieszyć działania na rzecz klimatu, jeśli ma nam się udać zachować bezpieczeństwo planety dla przyszłych pokoleń”. Kampania i film UNDP „Nie opowiadajcie się za wyginięciem” mają za zadanie zwrócenie uwagi na dopłaty do paliw kopalnych oraz na to, w jaki sposób niwelują one znaczący postęp w kierunku zakończenia zmian klimatycznych i napędzają nierówności, przynosząc korzyści bogatym. Badania UNDP opublikowane jako część kampanii ujawniają, że świat wydaje zawrotną sumę 423 miliardów dolarów rocznie na dopłaty do paliw kopalnych dla konsumentów - ropy, energii elektrycznej, która jest generowana przez spalanie innych paliw kopalnych, gazu i węgla. Środki te mogłyby pokryć koszt szczepionki COVID-19 dla każdej osoby na świecie bądź sfinansować trzykrotność rocznej kwoty potrzebnej do zlikwidowania skrajnego ubóstwa na świecie. Kampania i film mają nadzieję uczynić bardziej przystępnymi skomplikowane i techniczne kwestie związane z subsydiami na paliwa kopalne i kryzysem klimatycznym. Celem jest zarówno edukacja, jak i oddanie głosu ludziom na całym świecie poprzez różnorodne działania, do których podjęcia zaproszona jest publiczność. Więcej informacji na temat kampanii można znaleźć na stronie www.dontchooseextinction.com.