W gronie manifestujących pojawili się przedstawiciele Lepszego Koszalina, Amnesty Interanational, Krytyki Politycznej, Ery Kobiet i Kongresu Kobiet ze Słupska. Nie zabrakło też osób prywatnych, które przyłączyły się do demonstracji. Na transparentach widniały hasła: „Nie przemocy!”, „Równe prawa, równa
płaca”, czy „Mobbing, Manifa mówi nie!”.
Uważam, że takie akcje są potrzebne – mówi Anna Ostaszewska. - Każdy kto ma taką potrzebę powinien mieć prawo do wyrażenia własnych poglądów, czy niezadowolenia. Ja np. będę skandować „Kocham - nie daję klapsów”. Poza tym chodzi też o przeciwstawienie się stereotypom. Osobiście nie doświadczyłam nierównego traktowania w postaci różnic w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn na tym samym stanowisku pracy. Natomiast wielokrotnie zdarzało mi się napotkać myślenie w stylu: „kobieta nie zna się na nowych technologiach”. Co oznacza, że jedyne sprzęty na jakich się znam to kuchenka i pralka.
Przeciwko takim stereotypom także protestuję - kwituje Ostaszewska.
Głównym założeniem demonstracji był apel do prezydenta RP dotyczący podpisania Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Jej ratyfikacja wciąż budzi kontrowersje środowisk popierających opinię Episkopatu Polski, który jednoznacznie potępia konwencję, przekonując, że nie służy ona walce z przemocą, ale „ideologicznej przebudowie społeczeństwa".
-Będziemy tak długo manifestować, jak długo będzie mieć miejsce przemoc i dyskryminacja kobiet – wyjaśnia Krystyna Czarkowska. - Podstawą tych zachowań są stereotypy i to od walki z nimi należy zacząć.