Właściciel motocykla zawiadomił o kradzieży kilka dni temu. Relacjonował wtedy policjantom, że zgłosił się do niego młody chłopak, który odpowiedział na informacje o możliwości jego kupienia. 19-latek obejrzał maszynę i był nią bardzo zainteresowany. Zaproponował jednak, że zanim dobiją targu chce sprawdzić motocykl i przejechać się nim kawałek. Pokrzywdzony zgodził się na to i chłopak odjechał.
Gdy po kilkunastu minutach mężczyzna nie wracał, właściciel zaczął się niepokoić. W międzyczasie odebrał telefon, w którym „klient” poinformował go, że znajduje się na pobliskiej stacji paliw, gdyż motocykl się zepsuł. Zaniepokojony właściciel pojechał we wskazane miejsce, gdzie okazało się, że nie ma tam ani kierowcy, ani maszyny. Po powrocie pokrzywdzony odczekał jeszcze kilkadziesiąt minut, aż w końcu powiadomił policję o kradzieży.
Policjanci z komisariatu II ustalili, że jednoślad znajduje się w przypadkowym warsztacie. W rozmowie z jego właścicielem ustali, że wstawił go tam wspomniany 19-latek ze zleceniem niewielkiej naprawy. Po dotarciu do nieuczciwego klienta policjanci zatrzymali go i przewieźli do koszalińskiej komendy.
W toku czynności ustalili, że zaraz po kradzieży chłopak ukrył motor w lesie. Gdy po niego wrócił, naprawdę uszkodził maszynę w trakcie jazdy. Zadecydował, że odda ją do naprawy, stąd policjanci odnaleźli pojazd we wspomnianym warsztacie.
Podejrzanemu mundurowi przedstawili zarzut kradzieży wartego 8500 złotych motocyklu.