Atmosfera w lokalu była dość nerwowa. Niektórzy, bardzo młodzi muzycy zdradzali objawy tremy. Publiczność dopisała. Klub wypełniło około 70 osób, które entuzjastycznie przyjęły niemal wszystkich artystów.
Choć wieczór nie obfitował w poruszające i nowatorskie kompozycje, bo zdominowany był przede wszystkim przez covery w wersjach akustycznych, to klimat imprezy był co najmniej urzekający. Kawałek stał się miejscem amatorskiego fermentu artystycznego, gdzie coś na kształt otwartej sceny skupia coraz więcej młodych i bardzo zdolnych wykonawców.
Jako pierwszy zespół wystąpił duet Eclipse of Mind w składzie: Klaudia Wieczorek (wokal) i Piotr Krzak (gitara). Proste piosenki zabrzmiały przyjemnie i nieco folkowo, co np. „Jolene” z repertuaru Dolly Parton dodało niezwykłego uroku.
Następnie zabrzmiała muzyka instrumentalna wykonywana przez trio pod przewodnictwem Arka Hodonieckiego. Oszczędna sekcja rytmiczna i wirtuozerskie popisy lidera na gitarze elektrycznej oraz klasycznej zachwyciły zgromadzonych. Zabrakło może czegoś więcej, odrobiny szaleństwa, ale zespół
zawiązał się zaledwie kilka dni przed występem, więc lekkie usztywnienie można wybaczyć.
Zaraz po instrumentalnym trio zadebiutowała zabrzmiała grupa Emerald Shadow. Bardzo młodzi ludzie, czyli Cassie (wokal), Kotwi (gitara prowadząca) i Adrian Orłowski znany z Luna Eclipsis (gitara rytmiczna), zadebiutowali z wielka klasą. Krótki, składający się z trzech utworów występ wywołał burzę oklasków. Świetnie przygotowane kompozycje i co ważne - niepolski angielski wokalistki
sprawiły, że covery w tym „I see fire” zabrzmiały po prostu świetnie.
Przyjemny, lekki klimat sobotniego wieczoru został diametralnie zmieniony przez zespół Alex Shades. Duet dwóch gitarzystów, którzy do automatycznych, elektronicznych podkładów wygrywali metalowo - core'owe riffy, nie do końca zdał egzamin. Połamane metrum często sprawiało problem samym wykonawcom, a głos wokalisty nie do końca wpasował się w prezentowaną stylistykę. Zabrakło agresji i pazura. Trzeba jednak podkreślić, że sam
pomysł, pomimo mizernej realizacji, broni się tym, że jest to przynajmniej próba stworzenia czegoś własnego.
Następnie publiczność oddała się tanecznym pląsom przy secie DJ Figasa.
Grudniowy, charytatywny maraton na rzecz leczenia Agnieszki Gawron dobiegł końca. Dzięki wsparciu przyjaciół, znajomych i życzliwych osób, udało się uzbierać ponad 20 tys. zł. Dziewczyna już w najbliższy czwartek jedzie do Łodzi, gdzie podda się zabiegowi wszczepienia komórek macierzystych. To jedyna nadzieja na to, że uda się pokonać dystrofię mięśniową, z którą Gawron zmaga się od najmłodszych lat.