Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

W baśniach jest nadzieja

Autor Robert Kuliński 2 Grudnia 2014 godz. 11:48
Już w najbliższe „Mikołajki”, 6 grudnia na deskach Bałtyckiego Teatru Dramatycznego, będzie można obejrzeć nową sztukę dla dzieci „Cudowna lampa Aladyna”. Z Katarzyną Kawalec, reżyserem przedstawienia rozmawia Robert Kuliński.

Jak trafiła pani do Koszalina?

 - Przeglądałam repertuary różnych teatrów w Polsce i zdecydowałam się na przesłanie scenariusza do Bałtyckiego Teatru Dramatycznego. Dyrektorowi spodobała się moja wizja „Cudownej lampy Aladyna” i w bardzo krótkim czasie zostałam zaproszona do Koszalina na rozmowę, po której mogliśmy tutaj przyjechać i rozpocząć prace.

Pani wcześniejsza realizacja „Brzdęk i dźwięk” w toruńskim teatrze Baj Pomorski, również skierowana była do najmłodszych widzów. Czy spektakle dla dzieci to główne pole pani zainteresowań?

- Tak, zdecydowanie. Przynajmniej w najbliższym czasie będę realizować przedstawienia dla młodych widzów. Oczywiście nie chcę się zarzekać, że tak będzie zawsze i nigdy nie zajmę się sztuką dla dojrzałej publiczności, ale aktualnie, to jest moja ścieżka, którą podążam i która mnie spełnia. To jest bardzo wdzięczny widz. Kiedy pojawia się śmiech na widowni albo zdziwienie czuję się wspaniale.

 

Czyli nieskrępowane reakcje dzieci są głównym motorem pani twórczości.

- Jest to bardzo miłe uczucie, kiedy dochodzi już do pierwszych prób generalnych, gdy przychodzi malutki widz i zaczyna autentycznie żyć tym, co dzieje się na scenie. W pewnym momencie dochodzi do tego, że już nie oglądam spektaklu, a obserwuję reakcje maluchów.

Jest  taka obiegowa opinia, że twórczość dla najmłodszych jest zdecydowanie trudniejsza w realizacji niż dla dojrzałego widza. Jak pani na to patrzy?

- Trudno mi powiedzieć, czy sztuka dla dzieci jest łatwiejsza, czy trudniejsza. Na pewno wymaga zupełnie innego myślenia. Przede wszystkim trzeba być czujnym, żeby maluchy były ciągle zainteresowane tym, co dzieje się na scenie. Musi być duża zmienność. Nie możemy pozwolić nawet na chwilę nudy. Dzieci nie będą cierpliwie czekać aż coś się zmieni, tak jak dorosły człowiek, tylko zaczną rozmawiać. Natomiast, nie sądzę, że spektakle dla małych widzów są trudniejsze. Myślę, że to tylko kwestia tego, co autor chce powiedzieć, dla kogo tworzyć i z jaką publicznością chce wchodzić w dialog.

Dlaczego akurat ta historia pojawi się na deskach BTD? Co panią ujęło w „ … lampie Aladyna”?

- Baśnie mają w sobie coś bardzo uniwersalnego. Zawierają treść, która niezależnie od czasów, czy oprawy scenicznej, mówi o sprawach dotyczących każdego człowieka. „Baśnie 1001 nocy” bez względu na wiek odbiorcy, przekazują swoiste prawdy. „Cudowna lampa Aladyna”, moim zdaniem, to bardzo wartościowy materiał i przy okazji piękny. Trzeba z resztą dbać o to, aby te historie nie zostały zapomniane.  W baśniach jest nadzieja, która buduje. Jest w nich coś, co można odkryć dla siebie samego. W tej adaptacji, którą przygotowujemy jest też bardzo szerokie pole do pracy plastycznej - typowo teatralnej. Bardzo duży nacisk kładziemy na sferę wizualną. Fabuła daje nam wiele możliwości do tego, aby ten spektakl był magiczny, nieco tajemniczy.
 
To nie lada wyzwanie, aby przybliżyć klimat orientu. Wspomniała pani o środkach plastycznych. Możemy poznać, choć odrobinę wykorzystanych zabiegów?

 - Jednym z głównych elementów doskonale wprowadzającym klimat orientu jest muzyka Tomka Krzyżanowskiego, którą przepięknie dopełnia choreografia Igi Załęcznej. Jest to oczywiście stylizacja, ale bardzo mocno wzorowana na  autentycznym oriencie, gdyż Tomek jest miłośnikiem takiej muzyki. Mamy też rozwiązania typowo plastyczne i to będzie coś z czym widz koszaliński jeszcze się nie zetknął, czyli teatr cieni. Korzystamy z gry światłem i cieniem. Wykorzystujemy język teatru lalkowego, co w pewien sposób odwołuje się także do wschodniej tradycyji scenicznej. Scenografię mamy dość ascetyczną, ale wszystko dopełniają przepiękne kostiumy.

Jak się Pani pracuje z koszalińskim zespołem? Słyszałem, że  były pewne problemy z dopięciem obsady.

 - Sytuacja życiowa jednego z aktorów uniemożliwiła mu udział w spektaklu. Za to dołączył do nas Tomasz Radawiec, który w Koszalinie jeszcze nie występował. Pozostali to aktorzy BTD, którzy służą ogromnym wsparciem, nie tylko ze względu na talent, ale wspaniałe wyczucie sceniczne. Wojtek Rogowski to nieoceniona pomoc. Jacek Zdrojewski, który jest przezabawny i Dominika Mrozowska pełna naturalnego uroku. Niewiele uwag potrzeba ode mnie, bo ona samoistnie realizuje zadania jakie przed nią stoją. Jest z nami także Beata Niedziela, niezwykle pracowita osoba, a w roli Aladyna wystąpi Marcin Borchardt, prawdziwy, sceniczny łobuziak. Dla nich, to jest dość duże wyzwanie, bo to oni muszą działać właśnie tymi elementami plastyki: światłami, cieniami i lalkami. Powiedzieli mi, że nigdy nie mieli do czynienia z tak wymagającą choreografią, ale radzą sobie wyśmienicie.

Nic w tym dziwnego. BTD nie od parady określany jest mianem Teatru Ludzi Żarliwych, którzy nie boją się wyzwań.

- Tak, to prawda. Koszaliński zespół sprawdza się w każdym repertuarze. Obejrzałam kilka przedstawień i to jest na prawdę niesamowite. Co by to nie było: trudna – poważna sztuka, bajka,  farsa, czy coś muzycznego, oni doskonale sobie radzą. To jest ogromny atut tego zespołu.

Dlaczego warto się wybrać na  „ … lampę Aladyna”?

 - Myślę, że głównie ze względu na magię jaką będziemy „wyczarowywać” na scenie.

Dziękuję za rozmowę.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł