Od czterech dni staramy się uzyskać informacje od Koszalińskiego Szpitala Wojewódzkiego, czy mieszkańcy naszego miasta mogą spać spokojnie? Tłumaczenia w stylu : „Ordynator oddziału chorób zakaźnych wyjechał do Szczecina właśnie w sprawie konsultacji na wypadek pojawienia się pacjenta zakażonego wirusem.” lub zbywanie obietnicą - Jeszcze dziś wystosujemy oświadczenie - nie działa na korzyść poczucia bezpieczeństwa koszalinian.
Tymczasem krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych prof. Andrzej Horban kilka dni temu stwierdził, że Polska nie jest przygotowana do leczenia osób z ebolą. Szybko zareagował minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, który zapewnił, że 10 placówek medycznych w kraju jest gotowych na przyjecie pacjentów.
Dlaczego ebola wzbudza taki strach? Gdyż większość szpitali w Polsce nie posiada specjalistycznego sprzętu. Wirus przenosi się przez wydzieliny z ciała chorego. Nie wystarczą kombinezony jakim do tej pory dysponują polskie szpitale, gdyż te przystosowane są do ochrony przez zarażeniem drogą kropelkową. Potrzebne są także specjalne kabiny, do przewozu chorych karetką.
Według najnowszych doniesień Gazety Wyborczej nowe kombinezony mają dotrzeć do szpitali w najbliższych tygodniach. Procedury biurokratyczne skutecznie spowalniają dynamiczne działanie, gdyż przez długi czas nie można było ustalić, kto za zakup sprzętu ma zapłacić. W takim wypadku słowa Lucyny Dargiewicz, przewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych: „Lepiej by ten wirus do nas nie trafił.” zdają się być w pełni uzasadnione.
Eksperci z ministerstwa uspakajają jednak, że Polska jest w grupie państw o niewielkim ryzyku. Pociesza też fakt, że w przypadkach podejrzenia choroby, zostały podjęte odpowiednie kroki. Gdyby nawet okazało się, że rzeczywiście jest to ebola, to nie doszłoby do rozprzestrzenienia się wirusa w kraju.
Koszaliński szpital jednak nie jest w stanie udzielić wyczerpującej informacji. Czyżby miał coś do ukrycia, a może wirus biurokracji zainfekował swobodny przepływ informacji?