Wielu kibiców i obserwatorów zastanawiało się, kiedy zakończy się kryzys Gwardii Koszalin. Trójkolorowi nie grali na miarę swoich możliwości. Przegrywali z drużynami słabszymi, skazanymi na pożarcie. Trener Żakieta rotował składem, jednak nic nie przynosiło oczekiwanych efektów. Doskonałą okazją do przełamania się było spotkanie z Raselem Dygowo, czyli beniaminkiem trzeciej ligi Bałtyckiej.
Od pierwszych minut spotkania w grze Gwardzistów było widać mobilizację i determinację. Gospodarze wyszli na prowadzenie już w 6. minucie meczu. Z rzutu rożnego wrzucał Łukasz Szymański, a piłkę do siatki wpakował Wojciechowski. Piłkarze z Dygowa grali dosyć niepewnie, bez wiary w swoje umiejętności.
Rasel był nastawiony na kontry i na strzały z dystansu, jednak to nie wystarczało na dobrze dysponowaną Gwardię. To był zdecydowanie najlepszy mecz koszalińskiej drużyny od kilku spotkań. Na drugą bramkę dla trójkolorowych trzeba było czekać aż do 90. minuty, wówczas Zejglić dosłownie musnął futbolówkę, a Stańczyk precyzyjnie ominął mur i wpakował piłkę do siatki.