Pierwsze na prowadzenie wyszły gospodynie, które po bramkach Olszowej i Masny prowadziły 0:2. Akademiczki starały się odrabiać straty, po golach Aleksandry Kobyłeckiej i Sylwii Lisewskiej, po sześciu minutach było 2:3 dla Olimpii. Następnie koszalinianki pozwoliły rywalkom odskoczyć na trzy bramki (2:5), po czym trafienia Sylwii Matuszczyk, Jennifer Winter, Pauliny Muchockiej oraz dwa gole Lisewskiej wyprowadziły zespół z Koszalina na prowadzenie 7:5. Niestety zaledwie dwie minuty później był już remis po 7. Kilka chwil później sytuacja się powtórzyła, ponownie dwoma bramkami prowadziły przyjezdne, aby za parę sekund znowu remisować, z tą różnicą, że potem prowadziła Olimpia, w 22 minucie 9:11. Do końca pierwszej połowy gospodynie podwyższyły prowadzenie do sześciu trafień 11:17.
Po zmianie stron ambitnie grające koszalinianki zaczęły odrabiać straty. Powoli krok po kroku sytuacja na parkiecie poprawiała się dla ENERGA AZS. W 41 minucie po fenomenalnej akcji Joanny Chmiel było 21:21, a chwilę później Sylwia Lisewska wyprowadza swoją drużynę na prowadzenie. Wyrównana emocjonująca gra trwała już niemal do samego końca, na dziesięć minut przed końcem ponownie prowadziły gospodynie, tym razem 26:25.
W 55 minucie Olszowa podwyższyła prowadzenie Olimpii na 29:26, wydawało się, że jest już "po meczu", wtedy p raz kolejny Sylwia Lisewska skutecznymi karnymi dała nadzieję na sukces. Dwie minuty przed końcem ponownie remis (29:29). W decydującym momencie więcej szczęścia było po stronie Sądeczanek, które w ostatniej akcji meczu przechyliły szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Akademiczkom należą się jednak brawa za walkę do ostatniej sekundy. Szkoda tylko, że w pierwszej połowie podopieczne Reidara Moistada pozwoliły Olimpii Beskid "odjechać: na kilka bramek.
Rewanżowe starcie 3 maja w Koszalinie, do odrobienia jedna bramka. Czy ENERGIA AZS da radę odrobić tą małą stratę? Zapraszamy do dyskusji...