Damian Zydel - 18 Marca 2014 godz. 17:08
Drugi rok z rzędu AZS nie zakwalifikował się do fazy TOP 6. W Koszalinie nikt nie ukrywa, że to ogromna porażka. Sezon się jednak jeszcze nie skończył. Czy powtórzy się sytuacja sprzed roku? Oczekiwania kibiców AZS po niezwykle udanym sezonie 2012/2013 przypieczętowanym brązowym medalem Tauron Basket Ligi były ogromne. Jak mówi jedno z przysłów „apetyt rośnie w miarę jedzenia”. Czas jednak sprawił, że sympatycy klubu zmuszeni byli wrócić na ziemię. Nikt nie zamierza odbierać zasług klubowi, trenerom, zawodnikom za ubiegły sezon jednak... po raz kolejny nie poszło tak, jak powinno. – Były trzy kluczowe momenty, które zaważyły o naszej pozycji po pierwszej rundzie – tłumaczy Marcin Kozak, prezes zarządu AZS. – Pierwszy, to porażka w Zgorzelcu. Wszyscy pamiętamy, w jakich okolicznościach do niej doszło. Drugi, to nieoczekiwane odejście Labovicia. Trzeci, to wykrycie niedozwolonych substancji w organizmie Seka Henry’ego – ocenił Kozak.
Henry był czołowym zawodnikiem drużyny. To właśnie pod niego ustawiona była gra ofensywna Akademików. Po jego dyskwalifikacji do zespołu dołączył Krzysztof Szubarga. Co prawda Polak szybko wkomponował się do składu, jednak nie jest to gracz prezentujący styl gry, do jakiego przyzwyczaił wszystkich Henry. Taktyka AZS musiała ulec zmianie. O ile szybko dopasowali się do tego polscy zawodnicy, zagraniczni mieli z tym i mają nadal ogromne problemy. Mało tego. Jeff Robinson, od którego wiele oczekiwało się po powrocie do Koszalina... zawodzi. Zawodzi także LaceDarius Dunn, który przed sezonem kreowany był na lidera drużyny. - To gracz, od którego oczekiwaliśmy równej i wysokiej formy. Jego przeszłość wskazywała, że tak będzie – przypomina prezes Kozak, który nie chciał jednoznacznie stwierdzić, że zatrudnienie Dunna nie było trafione. – Na podsumowanie przyjdzie czas – podkreślał.
Prezes Kozak podkreśla również, że sezon się jeszcze nie skończył. Zmiany w zespole w trakcie rozgrywek były w większości wymuszone, co równoznaczne jest z tym, że klub nie ponosił kosztów rozwiązania umów z zawodnikami. Sytuacja finansowa jest więc stabilna. – Jako jeden z niewielu klubów w lidze nie mamy żadnych zaległości wobec zawodników – stwierdził szef AZS.
Ciekawostką jest fakt, że postawa Akademików w meczach wyjazdowych od wielu lat pozostawia wiele do życzenia. Zmieniają się trenerzy, zawodnicy i działacze, a drużyna ciągle zawodzi w meczach poza Koszalinem. Można więc śmiało powiedzieć o „wyjazdowym fatum” AZS Koszalin. W klubie nikt nie stara się uciekać od porażki, za jaką można uznać brak awansu do fazy TOP 6. Zarząd Klubu podjął także uchwałę o obniżeniu cen biletów na pojedyncze spotkania oraz o wprowadzeniu karnetów na kolejną rundę w promocyjnych cenach. Przy zakupie karnetu na 5 najbliższych spotkań w koszalińskiej Hali, kibic zapłaci tyle, ile w przypadku zakupu pojedynczych biletów na 3 mecze tej fazy.