Kilkanaście dni przed „Mistrzowskim tygodniem” , sztab szkoleniowy Energi AZS zdecydował się na roszadę w bramce. Agnieszkę Piechnik, która trenowała z zespołem od początku sezonu, wypożyczono do MKS Słupi Słupsk. W jej miejsce sprowadzono Justynę Borkowską. W meczu w ramach Pucharu Polski, 19-letnia bramkarka weszła na boisko w drugiej połowie i po pierwszej interwencji było widać, że to będzie jej mecz. - Czas spędzony w Słupsku dał mi naprawdę dużo. Mogłam się ograć, zdobyć cenne doświadczenie. Następnie wróciłam tutaj, by pomóc dziewczynom w tej niezwykle ciężkiej końcówce sezonu – stwierdziła Borkowska.
„Mistrzowski tydzień” był dla Akademiczek średnio udany, ponieważ z trzech piekielnie trudnych spotkań udało się wygrać tylko jedno – z Vistalem Gdynia, które i tak nie premiowało koszalinianek do gry w Final Four. - Chciałyśmy wygrać wszystkie spotkania. Ta sztuka udała nam się w meczu przeciwko Vistalowi. Cieszymy się z tego zwycięstwa, jednak jednocześnie żałujemy, że nie dało to nam awansu do dalszej fazy rozgrywek o Puchar Polski – mówiła bramkarka Energi AZS.
Borkowska zagrała w dwóch meczach i spisała się całkiem nieźle. - Cieszę się, że trener Moistad dał mi szansę, szczególnie w tak ważnych dla nas spotkaniach – komentowała 19-letnia bramkarka. Reprezentantka polskiej młodzieżówki nie popada jednak w huraoptymizm. - Nie lubię siebie oceniać, nie chcę mówić czy zagrałam dobrze czy może źle. Ocenę zostawiam swojemu trenerowi – stwierdza Borkowska.