Dziś w tej sprawie odbyła się specjalna konferencja prasowa zorganizowana przez przyjaciół zawodniczki i działaczy Klubu Uczelnianego AZS. - W środowisku piłki ręcznej kobiet dzieją się złe rzeczy. Środowisko niemal każdego dnia atakowane jest informacjami nieprawdziwymi. Padają pomówienia, które szerokim echem odbijają się w całym kraju – rozpoczął od tych słów konferencję prasową Jerzy Lewandowski, rzecznik prasowy Klubu Uczelnianego AZS Politechnika Koszalińska. Konferencja zorganizowana została w celu poparcia Joanny Dworaczyk, której przed kilkoma dniami w sposób budzący zastrzeżenia opinii publicznej zwrócona została uwaga po sytuacji, w której była zawodniczka weszła nieuprawniona do szatni drużyny. Wcześniej także Joanna Dworaczyk poproszona została przez służby porządkowe podczas meczu z Vistalem Gdynia o zmianę miejsca, albowiem usiadła w miejscu, do którego zajęcia nie była upoważniona (brak biletu na dane miejsce).
- Ostatnie dni kosztowały moją żonę sporo nerwów i emocji. Jest bowiem w piątym miesiącu ciąży i informacja, jaką przekazali jej działacze spółki Piłka Ręczna Koszalin S.A. wywołała w niej głębokie poruszenie – skomentował Dariusz Dworaczyk, mąż Joanny, która nie pojawiła się na spotkaniu z dziennikarzami. Pan Dworaczyk w imieniu małżonki przeczytał oświadczenie, w którym usłyszeć było można, że zarzuty jakoby była zawodniczka miała dekoncentrować drużynę poprzez obecność na treningach czy pojawianie się na trybunach są bezpodstawne. „Do tej pory naturalne było, że byłe zawodniczki mogły odwiedzać drużynę na treningach i w szatni. Panowała bowiem zawsze rodzinna atmosfera. Jeżeli nowy zarząd ustalił nowe zasady i regulamin, to o wiele prościej byłoby poinformować mnie o tym osobiście niż za pośrednictwem telefonów bądź oświadczeń” – napisała w swoim oświadczeniu Joanna Dworaczyk.
- Nie podnosiliśmy głosu, ani nie reagowaliśmy oświadczeniami do dzisiaj z nadzieją, że wcześniejsze wydarzenia były tylko incydentami. Sytuacja, jaka dotknęła Asię zmusiła nas jednak do reakcji. Nie jest to pierwsza sprawa sporna. Wcześniej na zwołanym przez Klub Uczelniany AZS Politechnika Koszalińska spotkaniu naszej sekcji aktualne zawodniczki posiadające kontrakt ze spółką Piłka Ręczna Koszalin otrzymały zakaz udania się na zebranie. Są to działania destrukcyjne, niszczące dobry wizerunek piłki ręcznej w naszym mieście – mówił Jerzy Lewandowski z Klubu Uczelnianego AZS. – Apelujemy do zarządu i władz Piłka Ręczna Koszalin S.A., aby porzucili drogę konfrontacji, gdyż jest to zła droga. Szanujcie ten dorobek, którego jesteście beneficjentami – dodał działacz klubu.
Przypomnijmy, że właścicielami spółki Piłka Ręczna S.A. są Fundacja All Sports Promotion (90 procent akcji) i Klub Uczelniany AZS (10 procent akcji). Wiceprezes KU Stanisław Olek poinformował o tym, iż w trakcie przekazywania drużyny Spółce Akcyjnej były pewne niemałe zobowiązania finansowe, nie podał jednak ich wysokości zasłaniając się klauzulą poufności – Owszem, były pewne zobowiązania, jednak nowa spółka przyjęła je na siebie – wyjaśniał nowy wiceprezes Klubu Uczelnianego AZS. Zastanawiające jest to, dlaczego podczas tworzenia spółki akcyjnej Klub Uczelniany zgodził się, aby partner posiadał aż 90 procent udziałów. – Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze – wyjaśniał Olek. – 10 procentowy udział Klubu Uczelnianego w spółce wiązał się z mniejszym wkładem finansowym, dzięki czemu możemy skupić się na szkoleniu młodzieży oraz pozostałych sekcji sportowych przy Uczelni – dodał wiceprezes KU.
Podczas konferencji padło także pytanie na temat wynagrodzeń członków zarządu spółki Piłka Ręczna Koszalin, której Klub Uczelniany jest współwłaścicielem. Przedstawiciele KU twierdzą, że nie mają dokumentów potwierdzających te doniesienia, jednak otrzymali odpowiedź ustną, iż zarząd spółki prowadzącej zespół Firmus AZS Politechnika Koszalińska, pracuje społecznie.
Warto dodać, że w dniu dzisiejszym spółka Piłka Ręczna Koszalin S.A. wydała oświadczenie, w którym przeczytać możemy m.in. "Nie było naszym zamiarem dyskredytowanie niewątpliwych osiągnięć i zasług Pani Joanny Dworaczyk. Jeżeli tak to zrozumiała to ją serdecznie w naszym imieniu przepraszamy".