Pierwsze czterdzieści pięć minut było widowiskiem, które naprawdę ciężko się oglądało. Obie drużyny chciały przedostać się na bramkę przeciwnika przy użyciu najprostszych środków – długich podań. W związku z tym, spotkanie nie było popisem gry technicznej bądź nie było też festiwalem strzałów z dystansu.
Początek spotkania to dominacja gospodarzy. Trzeba pochwalić Waldemara Fornalika za pomysł ze skrzydłowymi, którzy zagęszczali środek pola podczas ataków Ukraińców. Polacy mieli dwie szanse na strzelenie bramki. Pierwszej nie wykorzystał Kamil Glik, kapitan Torino. Środkowy obrońca wyszedł wysoko w powietrze, po czym uderzył piłkę głową w stronę prawego rogu. Na szczęście dla gospodarzy, udanie interweniował jeden z obrońców. Drugą okazję miał Waldemar Sobota, jednak cała akcja była zasługą Jakuba Błaszczykowskiego, który przebiegł i przedryblował pół boiska.
W drugiej odsłonie, Polacy byli nieco bardziej odważni. Ich akcje nabierały tempa, a piłkarze Ukrainy nie potrafili stworzyć sobie okazji na to, by zagrozić Arturowi Borucowi. Po piętnastu minutach, biało-czerwoni stanęli przed kolejną okazją. Po raz kolejny na lewym skrzydle urwał się Błaszczykowski, jednak tym razem zawodnik Borussi Dortmund nie trafił w światło bramki. Chwilę później, po błędzie polskiej obrony, do siatki trafił Yarmolenko, który zachował się jak rasowy napastnik i pokonał Artura Boruca celnym strzałem z bliskiej odległości.
Po straconej bramce, Polacy stracili pewność siebie i nie grali tak odważnie. Mimo to dochodzili do dobrych sytuacji, a najlepszą miał Robert Lewandowski, który nie trafił w bramkę z kilku metrów. Ukraińcy grali niezwykle mądrze i zamiast bronić się, bo tak pewnie zrobiłaby większość drużyn, gospodarze ruszyli za ciosem i szukali drugiej bramki. Trener Fornalik zrobił trzy zmiany, jednak żadna z nich nie okazała się na tyle trafiona, by Polacy mogli powalczyć o wygraną w tym spotkaniu.
Porażka z Ukrainą oznacza, że nasi reprezentanci nie awansują do przyszłorocznego mundialu. Biało-czerwoni nie mają nawet szans matematycznych, by dostać się do baraży.