Testy antydopingowe w polskim MMA to rzecz niecodzienna. Wiele osób zapowiadało, że niedługo sytuacja ulegnie zmianie i zawodnicy będą sprawdzani po swoich walkach. Słowa dotrzymał Mirosław Okniński, organizator gali PLMMA, w której walczyli Józef Warchoł i Kamil Bazelak. Po wygranej przez koszalinianina walce, zażądano od zawodników podjęcia się kontroli antydopingowej. Kamil Bazelak odmówił, a Józef Warchoł zgodził się poddać testom. Wyniki mają być podane w ciągu kilku najbliższych dni.
Józef Warchoł ucina jednak wszelkie spekulacje na temat własnej osoby i Kamila Bazelaka.
- Te informacje są nieprawdziwe, nie sądzę, by Bazelak brał doping. Ktoś specjalnie nasłał na nas osoby robiące testy. Chodzi tutaj głównie o mnie, nie o Bazelaka. Wszystko działo się bardzo szybko, bez zapowiedzi. Zarzucili na nas sieci. Ja nie mam i nie miałem nic do ukrycia, więc dobrowolnie poddałem się testom. Kamil dał nogę, odpuścił sobie, bo nie był na to przygotowany. Chyba nigdy z czymś takim się nie spotkał. Ja miałem takich kontroli naprawdę mnóstwo, więc ze mną nie było żadnego problemu. Byłem nieco odwodniony, to wszystko. Zaznaczam jednak, że nigdy nic nie brałem i zawsze byłem czysty - stwierdził Józef Warchoł.
Doping w sporcie jest powszechny. Gdyby nie prowadzono kontroli i nie stosowano zawieszeń lub wykluczeń, to większość sportowców przyjmowałaby niedozwolone środki. Oczywiście, wyniki w poszczególnych dyscyplinach byłyby znacznie lepsze, jednak organizmy mogłyby tego po prostu nie wytrzymać.
Sytuacja z Kamilem Bazelakiem może skomplikować plany rewanżu obydwu zawodników. - Może będzie rewanż, a może będzie inna walka. Bazelak jest cięższy ode mnie o 20 kilogramów, więc mogę znaleźć innego rywala. Jeżeli znajdą się jakieś pieniądze, to zapewne w przyszłym tygodniu mógłbym zacząć przygotowania - zapowiedział Józef Warchoł.