Okres tzw. ogórkowy rządzi się własnymi prawami. Czas na subiektywny ranking zawodników, jacy występowali w AZS w ostatnich 10 latach. Jako, że mózgiem drużyny są zawsze rozgrywający, rozpoczynam właśnie od nich. A na podium znaleźli się:
3. Brent Darby – to był gość! Pamiętacie jak zdobył 46 punktów w meczu przeciwko Spójni Stargard w 2004 roku, po tym, jak kilka miesięcy wcześniej z tego właśnie klubu wyrzucili go po mocnym skręceniu stawu skokowego? Pamiętacie, jak wysiadł z samolotu, przyjechał do hali Gwardii, rozgrzewał się 5 minut i zdobył 26 punktów w debiucie? Kiedy grał w Koszalinie każde dziecko chciało być jak on. W prasie pojawiały się nawet artykuły o tym, że w mieście pojawił się nowy król. Król Brent, który zmieni obliczę lokalnego sportu. I zmienił. Co prawda AZS walczył o utrzymanie, kiedy Darby nas reprezentował, jednak zapadł w mojej pamięci i przypuszczam, że także w pamięci wielu kibiców koszalińskiej drużyny. Niestety jednak Brent Darby zmarł 6 grudnia 2011 w wieku 30 lat z powodu problemów z sercem.
2. Igor Milicić – może nie był tak efektownie grającym i szybkim graczem jak Brent Darby czy DJ Thompson, jednak jego gra zawsze przynosiła efekty. Znakomite podania, boiskowe cwaniactwo, świetny rzut z dystansu – to tylko niektóre atuty tego zawodnika. No i jeszcze jedno. Byle kto nie przekracza bariery 1000 asyst w Polskiej Lidze Koszykówki, a on to uczynił. Jego wysokie miejsce to także efekt niesamowitej charyzmy. Bo tam, gdzie jest Igor, tam każdy wie, kto jest kapitanem i przywódcą. Bez dwóch zdań, mimo słabszego ostatniego sezonu z powodu kontuzji, Igor to wielki koszykarz.
1. Dante Swanson – no i tutaj wątpliwości nie miałem. Amerykanin, który w pojedynke potrafił wygrywać mecze. Rywali mijał niczym tyczki. Nie był jednak indywidalistą, ponieważ na parkiecie widział więcej, niż widzieć można było. Na dodatek, inni zawodnicy uwielbiali z nim grać, co jest niezwykle istotne. Istotne, bowiem często jest tak, że rozgrywający zbyt długo trzyma piłkę i blokuje innych graczy. W przypadku Swansona było zupełnie inaczej. Kiedy mógł podać – podawał. Kiedy miał trafić punkty – trafiał. Bez wątpienia, numer 1!
Tuż za podium znalazł się Milos Sporar. Jego mądrość na parkiecie zawsze mi imponowała. A akcja ta to coś wspaniałego. Spokój był zawsze jego najmocniejszą stroną.
Koniecznie obejrzyjcie ten filmik!
Wielcy nieobecni: DJ Thompson i Chudney Gray. Nie znaleźli się w moim notowaniu, gdyż zajęli kolejno 5 i 6 miejsce w rankingu.
Już w przyszły czwartek kolejny ranking. Tym razem podsumujemy zawodników występujących na pozycji rzucającego obrońcy.