Dlaczego Moskwa nie zagrała? Jeśli wierzycie w „garbate aniołki” - to z powodu braków sprzętowych – ktoś miał coś dowieźć – nie dowiózł… itd - to oficjalna wersja. Nieoficjalna jest bardziej wiarygodna. Na koncert przyszło 15 osób – z obsługą lokalu i przyjaciółmi licząc, a zespół z ponad 30-letnim stażem raczej do pustej sali nie zagra… bo się szanuje… o pieniądzach nie wspominając.
W tym miejscu miała być recenzja koncertu Moskwy. Z trzech piątkowych muzycznych imprez do zrecenzowanie wybrałem właśnie tą... i lipa... recenzji nie będzie, bo koncertu nie było, za to był… suport. Przed Moskwą zagrać miał nasz rodzimy, mocno awangardowy duet The Skurwinsons. Trochę zrządzeniem losu, a trochę walkowerem, tego wieczoru stali się gwiazdą Freaka.
Panowie z „The Skurwisons” raczej dla „milionów” nie zagrają, a co najciekawsze, chyba wcale tego nie chcą. Mają za to coś, czego brakuje wielu muzykom w dobie YouTube i wszechobecnych „talent show”. Bawią się tym co robią, czerpią z tego frajdę i mają wyje...ne na to czy to się komuś podoba czy nie. Ot taki punk lat siedemdziesiątych w XXI wieku, robić i grać to co się w danej chwili czuje, a nie to, co chcieli by usłyszeć inni.
Jako, że idea prostego "pancur-grania" jest mi bardzo bliska, The Skurwisons skutecznie otarł łzy straty z mojej twarzy. Duet wystąpił dla pięciu osób… wystąpił, bo obok grania całość przypomniała bardziej uliczny performance i była nie lada zaskoczeniem dla przypadkowych gości Freaka. Widok muzyków odzianych jedynie w „plażowy strój” może być dziwny dla każdego, nawet doświadczonego bywalca sal koncertowych.