Pewnie, że można i należy mieć różne uwagi, ale mam na myśli wyłącznie takie, które spowodują, że druga edycja festiwalu ( bo nikt nie wątpi, że taka nastąpi ) będzie jeszcze lepsza. Choć właściwie uwaga jest jedna – zdecydowanie za mało było interakcji między sceną a widownią. Wina leży oczywiście po obu stronach. Choć byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie pochwalił bardzo ostatniego występującego na deskach Domku Kata zespołu The Cookies. Dzięki świetnie śpiewającej i bardzo charyzmatycznej Karolinie Raas Kiesner i kapitalnemu poczuciu humoru akompaniujących jej panów, widzowie dali się wciągnąć we wspólną zabawę.
Ale wieczór rozpoczął się od występu młodej wiekiem i stażem formacji Dżindżer Projekt.
W składzie grupy znalazły się dwie młode panie, Ola Skowrońska z wielkim zapamiętaniem uderzająca w klawiaturę i śpiewająca Kamila Boruc, drobna istotka z dużym napędem. Temperamentem trochę przypominała mi Anię Brachaczek z zespołu Biff. Dżindżer Projekt to muzyka funkująca, gdzie słowa i beat okraszone są riffami saksofonu. W ich graniu pobrzmiewają echa The Brand New Heavies. Idą w dobrym kierunku, choć widać, że są na początku drogi.
I na finał The Cookies. Cóż za PR-owa intuicja – ich nazwę od pewnego czasu widzimy na każdej niemal otwieranej przez nas stronie internetowej :)
Kwintet przyjechał do nas z Warszawy i od razu można było wyczuć sceniczne obycie i umiejętność oddziaływania na widzów. Było piosenkowo, rapowo, funkowo. soulowo i był oczywiście groove. Wszystko oblane przemyślaną sceniczną kreacją, od białych koszul z muszką, aż po zabawną choreografię muzyków. Pisałem już o wokalistce, ale nie mogę nie wspomnieć o świetnym i tryskającym humorem perkusiście Mateuszu Modrzejewskim. O nim na pewno jeszcze usłyszymy.
Bardzo cieszy fakt, że dobry pomysł udało się dobrze zrealizować. Czekamy już na kolejną odsłonę Festiwalu Dobrych Wibracji!