Ogromne emocje towarzyszyły meczowi numer trzy pomiędzy AZS Koszalin a Treflem Sopot. Blisko 2,5 tysiąca kibiców było świadkami meczu, którego stawką było objęcia prowadzenia w rywalizacji. Przypomnijmy, że awans do półfinałów rozgrywek wywalczy ten zespół, który jako pierwszy wygra trzy mecze. Akademicy jeszcze nigdy w historii nie grali w półfinałach, Trefl natomiast od wielu lat jest stałym bywalcem tego etapu rozgrywek.
AZS rozpoczął od mocnego uderzenia. Akademicy zdobyli pięć punktów z rzędu i już po chwili prowadzili 5:0. Wówczas przypomniał o sobie Filip Dylewicz, którego niezwykle trudno było upilnować pod koszami. Trefl odrobił stratę do AZS, a po punktach Turnera objął pierwsze tego dnia prowadzenie. Chwile później Amerykanin po raz kolejny w łatwy sposób znalazł się w strefie podkoszowej AZS, zdobył kolejne punkty, na co trener AZS zareagował szybko biorąc time - out dla swojego zespołu.
Trefl nadal grał swoją koszykówkę wykorzystując znakomicie szybkie ataki, z których przy stanie 17:23 sopocianie zdobyli 8 punktów. AZS natomiast zadzwiwiał, ponieważ rzuty zawodników trzy razy nie dotknęły nawet obręczy. Koszalinianie byli wyraźnie sparaliżowani a Trefl wykorzystywał to bezlitośnie. Po punktach Harringtona przewaga gości wynosiła już 9 oczek.
W drugiej kwarcie na parkiecie pojawił się Igor Milicić, a z jego pojawieniem się na parkiecie AZS zaczął bronić strefą. Kombinacyjna obrona nie przyniosła jednak oczekiwanego rezultatu. Trefl szybkimi podaniami rozbijał defensywę rywala i utrzymywał w dalszym ciągu 9-punktowe prowadzenie.
AZS raził nieskutecznością. Po grze Łukasza Wiśniewskiego było widać, że nie jest to ten sam gracz, co kilka dni temu. W dużym stopniu mogło spowodować to zmęczenie, ponieważ rzucający AZS w ostatnich zawodach rozegrał... 45 minut. Przebudzenie AZS nastąpiło jednak w połowie trzeciej kwarty. Podopieczni Zorana Sretenovica zdobyli 6 punktów z rzędu i na tablicy było już 40:44. AZS złapał wyraźny wiatr w żagle.
Przed ostatnią częścią meczu Trefl miał zaledwie jeden punkt przewagi. Koszalinianie w końcu zaczęli imponować mocną obroną, dzięki której wymusli dwie straty z rzędu drużyny przeciwnej. Po dwóch punktach Pawła Leończyka, AZS objął prowadzenie, a chwile później przewaga Koszalinian wynosiła już 5 oczek. W Hali Widowiskowo Sportowej od dawna nie było tak gorąco. Niemal wszyscy kibice ostatnie minuty meczu oglądali na stojąco.
Trefl szybko odrobił stratę do rywala i końcowe minuty meczu zapowiadały się niezwykle nerwowo. Na minutę przed końcem meczu był remis 60:60. Za dwa trafił wówczas Sime Spralja, a chwile później z linii rzutów wolnych jeden z dwóch rzutów trafił Łukasz Wiśniewski i było 61:62. Decydująca akcja należała do AZS! Na sekundę przed końcem spod samego końca trafił Leończyk i było... praktycznie po meczu. Trefl miał co prawda jeszcze sekundę na akcję, jednak było to stanowczo za mało czasu na rozegranie akcji.