Tomek, tak wtedy jak i w kolejnych latach, nie kalkulował. Zgodził się na objęcie Marszu patronatem natychmiast, ponadto wsparł organizację wydarzenia środkami Urzędu Marszałkowskiego. Wylała się za to na niego fala hejtu, nienawiści i pogardy. Otrzymywał groźby, że stanie się mu fizyczna krzywda, jeżeli wsparcia dla Marszu nie wycofa. Lokalne media publiczne pod kontrolą PiS urządziły na niego wielodniową nagonkę. Nie uląkł się, ustał, bo - jestem przekonany - po prostu wiedział, jak ważne dla społeczności osób LGBTQ+ i ich rodzin jest publiczne wsparcie i akceptacja. Że województwo i miasto są dla wszystkich.
Koszalin jak tlenu potrzebuje odważnych polityczek i polityków u sterów. Takich, którzy nie kalkują, czy coś im się opłaca, takich którzy nie robią politycznych wygibasów, raz krzycząc na demonstracji, że są za prawami człowieka, a potem chlubią się członkostwem w partiach, które opowiadają się za tych praw ograniczaniem.
Możemy już 7 kwietnia wybrać prezydenta, który stoi po właściwiej stronie. Chciałbym, aby tak jak w innych ośrodkach w Polsce i w Europie, Marsz Równości w Koszalinie otwierała najważniejsza osoba w mieście. Czas już na to.