Dlatego też określenie "spadek inflacji" nie jest najszczęśliwsze, ponieważ najczęściej ludzie go niewłaściwie rozumieją. Spadek cen jest nazywany jest deflacją – ale często jest on niekorzystny dla gospodarki. W przypadku deflacji firmy mają mniejsze zyski, co skutkuje redukcją zatrudnienia i spadkiem inwestycji. Dlatego też, choć z pozoru spadek cen wydaje się korzystny dla konsumenta, w rzeczywistości może prowadzić do negatywnych skutków dla całej gospodarki. Poziom inflacji zależy od wielu czynników – a jej spadek nie zawsze oznacza, że gospodarka jest w dobrym stanie. Przykładowo, spadek inflacji może wynikać z obniżki popytu na towary, a to może być wynikiem kryzysu gospodarczego.
– Spadek inflacji nie oznacza, że spadają ceny. Wiele osób, które nie mają pogłębionej wiedzy ekonomicznej, tak interpretuje ten zwrot. Jeżeli słyszą, że inflacja spada – to wydaje im się, że w sklepach powinni zobaczyć spadki cen – powiedziała serwisowi eNewsroom.pl Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. – I potem oczywiście rozczarowują się idąc do sklepu, bo okazuje się, że cena tego albo innego produktu znowu jest wyższa. A więc konsument i przeciętny obywatel postrzega inflację w ten sposób, że idąc do sklepu patrzy na półkę i sprawdza, czy cena towaru jest wyższa, czy niższa. Jeżeli jest niższa, to dla niego jest to spadek inflacji. Jeżeli cena jest wyższa, to absolutnie nie oznacza to dla niego spadku inflacji – mimo że słyszy coś takiego w mediach. Tymczasem słowo inflacja ma zaszyty w sobie wzrost cen. Inflacja to jest po prostu wzrost. Więc jeżeli słyszymy, że inflacja spada, to oznacza to tylko tyle, że spada tempo wzrostu cen. Ceny nadal rosną, ale w troszkę wolniejszym tempie. Gdybyśmy mieli do czynienia rzeczywiście ze spadkiem cen, to mówilibyśmy wtedy o deflacji – tłumaczy Kurtek.