- Dopiero co był Pan jednym z organizatorów protestu wyrażającego sprzeciw do przyłączenia Kretomina do Koszalina. Dziś jest Pan radnym tego miasta... Co Pan czuł idąc na swoją pierwszą koszalińską sesję Rady Miejskiej?
Nie miałem problemu z przejściem, ponieważ moja praca na rzecz miejscowości Kretomino zamieniła się na rzecz dzielnicy Kretomino. Walczyliśmy, aby tak się nie stało, ale nieodwracalne decyzje zapadły w MSWiA. Znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości, w której trzeba było się odnaleźć. Dalej - mimo że w innym miejscu - robić swoje.
- Czy trochę nie żal Panu zostawiać Gminę Manowo, dla której działał Pan aktywnie przez tyle lat?
Z Gminą Manowo się nie rozstaję. Tu mieszkają wspaniali ludzie z którymi mi po drodze. Tu pomagałem i będę nadal pomagał jak tylko taka pomóc będzie potrzebna. Nie jestem obojętny na ludzką czy społeczną krzywdę. Nie zamykam się dla nikogo. Myśle, że jestem z powołania społecznikiem... Taki się już urodziłem.
- Jest Pan znanym społecznikiem, ale także i przedsiębiorcą, no i działaczem oraz czynnym sportowcem-piłkarzem. Jak udaje się Panu pogodzić te wszystkie zajęcia?
- Pracuję jak trzeba nawet po 20 godzin dziennie. Praca to dla mnie to wyzwalacz energii, a jeszcze jak przynosi zadowolenie to daje dodatkowy power. Przecież zawsze jest coś do zrobienia... Ja po prostu lubię, uwielbiam być aktywny.
- Razem z Andrzejem Sokalskim, także znanym społecznikiem i działaczem piłkarskim powiększyliście grono koszalińskich radnych niezależnych. Zwiększenie liczby radnych z 25 do 27 nie zmieniło w niej układu sił. Nadal stabilną przewagę maja tzw. radni prezydenta czyli popierający go radni klubu PiS, Wspólny Koszalin i niezrzeszeni. Czy ma Pan jakieś plany, pomysły, które jako radny chciałby Pan zrealizować?
- Podziały w koszalińskiej Radzie Miejskiej mnie w ogóle nie interesują. Dlatego wolę się w tej kwestii nie wypowiadać. Dla mnie zawsze najważniejsze było skuteczne działanie i owocna praca, a ten kto tego jeszcze nie zrozumiał to ma problem. Zgoda zawsze buduje. Ja nie mam ambicji politycznych, ale umiem zawalczyć o swoje zdanie. Kiedy pracowałem na tak zwanym stołku kierowniczym w kombinacie - mimo nakazu że stołki muszą być obsadzane naszymi ludźmi czyli partyjnymi - jako jedyny nie dałem się złamać . Zachowałem niezależność, a moja fachowość pozwoliła mi ma utrzymanie kierowniczego stanowiska. Tak mi zostało do dzisiaj. Cele jakimi się kieruję to - może to zabrzmi trywialnie - czynić dobro i a swoją robotę wykonywać dobrze. Jestem tolerancyjny. Szanuję każdego nawet tego, z którym różnimy w poglądach i zwyczajach.