Informacja dotycząca polityki plików cookies:
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszykarska konferencja opóźniła się o ponad pół godziny. Wszystko za sprawą zamieszania wokół transferu Roberta Skibniewskiego. Trener zdementował plotki dotyczące przejścia "Skiby" do innej drużyny. Pozostały czas poświęcił na omówienie zbliżającego się meczu z Startem Gdynia.
Na początku konferencji zostały zdementowane plotki na temat rzekomego transferu Roberta Skibniewskiego do PGE Turowa Zgorzelec oraz tego, że w jego miejsce AZS chciał pozyskać Kamila Łączyńskiego. - Robertowi podoba się w Koszalinie i chce tu zostać, ale my nie mamy wpływu na to co piszą media - powiedział Teo Cizmić na wstępie.
- Przed nami kolejne dwa miesiące ciężkiej pracy, na to by dobrze zakończyć ten sezon. Mecz z Gdynią będzie trudny, ze względu na to, że jest to młoda drużyna i dużo sobie pomaga, dużo biega. Tak naprawdę nie ma nic do stracenia z takim zespołem jak my. Natomiast my skupimy się na tym, by dobrze bronić i wygrać to spotkanie w defensywie, dużo podawać - nastawiamy się na wygraną.
To będzie ciężkie spotkanie dla akademików, ponieważ poza składem jest czterech, a nawet pięciu zawodników. Sek Henry boryka się z kontuzją, ale jest szansa, że wróci za dwa dni do ekipy. Wołoszyn ma podobny problem i na razie pauzuje. AZS skupia się na tych zawodnikach, których ma dostępnych i na nich będzie opierać swoją grę. Akademicy cały czas borykają się z różnego rodzaju problemami. Trener usprawiedliwiał swoich podopiecznych, że to nie są roboty, a nawet jakby byli to przecież zdarza się, że i one zawodzą.
- To ostatnie załamanie to nic nadzwyczajnego, zdarza się to praktycznie w każdej drużynie. Teraz przytrafiło się to nam, ale to nic nadzwyczajnego. Robert Skibniewski miał ostatnio problemy, Igor wraca do zdrowia po 6 miesięcznej przerwie. Taki dołek był przewidywany. Szczęściem jest jak zdarza się tylko raz w sezonie. Nie można wymagać od zawodników, żeby byli w pełni zdrowi, sprawni fizycznie i mentalnie przez 10 miesięcy w roku - komentował Teo Cizmić.