Tragiczne wypadki się zdarzają. I będą się zdarzać. Te z udziałem butli gazowych niestety dość często. Przecież nieco ponad rok temu kilkaset metrów od escape room, także na ulicy Piłsudskiego miał miejsce wybuch innej butli. W barze „Rodzinnym” bardziej znanym koszalinianom pod nazwą „Łasuch” podczas odpalania kuchni doszło do eksplozji butli. Poparzeń rąk i twarzy doznało dwóch pracowników.
Butle gazowe są używane, w co trzecim gospodarstwie domowym w Polsce. Jest ich ok.11 mln, a do tego są tankowane kilka razy w roku. Powstały już butlomaty, a w najbliższym czasie ich dystrybucją mają zająć się nawet drony. Z drugiej strony intensywnie rozwija się rynek aut wyposażonych w instalację gazową. W każdym aucie znajduje się zbiornik na gaz. Często samochody te potocznie nazywamy „jeżdżącymi bombami”.
Najczęściej dochodzi jednak do pożarów związanych z wybuchem butli gazowych. Ich stan jest bowiem fatalny. Statystycznie, największa liczba butli gazowych wykorzystywana jest na wsiach, do których nie doprowadzono gazociągu. Ich właściciele lekceważąc przepisy, nie dokonują systematycznych przeglądów i atestów butli. Często także nie potrafią w należyty sposób dokonać ich wymiany. Inaczej sytuacja wygląda z samochodami. Tu bezwzględne przestrzeganie przepisów spowodowało, że na naszych drogach nie mamy praktycznie wypadków związanych z wybuchem instalacji LPG.
Myślicie, że jeśli nie korzystacie z butli gazowych, to jesteście bezpieczni? Nic z tego. Niebezpieczna sytuacja może przytrafić się każdemu z nas. I to niemal wszędzie. W hotelu, siłowni, filharmonii, hali sportowej, centrum handlowym czy szkole. Kto z nas idąc do kina, zapoznał się z planem ewakuacji. Dowiedział się, gdzie znajdują się drogi i drzwi ewakuacyjne? Gdzie umieszczone są gaśnice, a gdzie przyciski alarmowe? Dlaczego na osiedlach zastawiamy samochodami drogi ewakuacyjne, a podróżując, nie udostępniamy służbom „drogi życia”? Wychodzi na to, że na ogół lekceważymy nasze bezpieczeństwo. O ile tragicznemu wypadkowi trudno lub wręcz nie można zapobiec, to jego skutkom już tak. I żadna kampania taka jak ta, przeprowadzona przez Polską Organizację Gazu Płynnego (POGP) pod nazwą "Nie daj się nabić w butlę" tego nie zmieni. Sami bowiem – w trosce o bezpieczeństwo - musimy być odpowiedzialni za siebie i innych. Nie miejmy złudzeń: nasze codzienne życie to nie rejs samolotem, przed startem, którego miła stewardesa udzieli nam szkolenia. We wszystkich budynkach użyteczności publicznej wszystkie te informacje są dostępne. Musimy jednak sami poświęcić chwilę i zapoznać się z nim. Nikt za nas tego nie zrobi.