- Lubimy współpracować z kontrahentami spoza Polski, na eksport. Ci klienci są strategiczni, żeby nie powiedzieć najcenniejsi. Przecież to dzięki nim mamy pracę przez cały rok - komentuje właścicielka Krystyna Berezka. - Czasami jest tyle zamówień, że nie nadążamy z produkcją. Wtedy zamawiamy już gotowe, nadmuchane bańki i je tylko zdobimy, by móc zrealizować zlecenie - dodaje.
Cały proces produkcji, od początku do końca, wykonywany jest ręcznie. Liczą się tutaj zdolności manualne, dokładność i precyzja, ale również ostrożność. Na jednym ze stanowisk pracuje się z palnikiem, który osiąga 1000̊C, a na innym ma się do czynienia z chemikaliami. Natomiast w dekoratorni ceniony jest talent plastyczno-artystyczny i wyobraźnia.
Po uformowaniu szklanych, przezroczystych kul transportowane są do działu srebrzenia. Do bombki wlewany jest azotan srebra plus katalizator. Zanurzane są w ciepłej wodzie, pod której wpływem zachodzi reakcja chemiczna i bombki stają się srebrne. Po tym etapie ozdoby musza odleżeć w suszarni około 24 godzin.
Po wyschnięciu srebrne wyroby trafiają w ręce pań, które wykonują na nich świąteczne malunki lub specjalne zdobienia na zamówienie. Są różne sposoby zdobienia bombek. Od kolorowych farb, lakierów, brokatów, klejów po cekiny, kamienie, pasmanterię i inne drobiazgi.
Po odcięciu szklanego ogonka, pomalowane bombki trafiają do działu, gdzie pakuje się je w kartony.
Dziennie firma potrafi wyprodukować średnio 300 bombek, w zależności od rozmiaru. Im większa bombka, tym mniejsza ilość. Należy podkreślić, że cała praca, na każdym etapie, wykonywana jest przez ludzi - maszyny są tylko narzędziem - nie zastępują ludzkich rąk.