To nie był dzień Akademików. Koszykarze AZS Koszalin przegrali 80:107 z Treflem Sopot, który rozegrał swoje najlepsze spotkanie ofensywne w tym sezonie.
Nie zanosiło się na to od początku meczu, jednak zawodnicy Trefla byli świetnie dysponowani. Dla nich nie stanowił większej różnicy fakt, czy oddadzą rzut z ręka na twarzy czy też z czystej pozycji. Jest w tym również wina Akademików, którzy niejako pozwolili koszykarzom z Sopotu wstrzelić się w kosz. Momentami obrona AZS nie przypominała tej, która była wizytówką koszalińskiego zespołu w pierwszej części sezonu. Co więcej w pierwszej połowie, Trefl trafił aż dziewięć celnych rzutów z dystansu przy zaledwie jedenastu próbach. Koszalinianie nie byli w stanie w jakiś sposób zagrozić ekipie gospodarzy, która rozkręcała się z każdą kolejną akcją. W sopockiej drużynie prym wiedli zawodnicy, którzy nie są zwykle eksponowani w ofensywie. Najlepsze wrażenie robił Piotr Śmigielski (10 pkt do przerwy). Swoje robił także Nikola Marković do spółki z Filipem Dylewiczem, szczególnie w rzutach z dystansu.
Odjechali w trzeciej kwarcie
O ile słabszą obronę w pierwszej połowie można było usprawiedliwić niezłą egzekucją w ataku, o tyle w trzeciej kwarcie AZS nie potrafił przeciwstawić się graczom Trefla, którzy zdobyli dziesięć punktów z rzędu i odjechali Akademikom. Sopocianie mieli biało - niebieskich w garści. Gdy nie trafiali, to mogli po chwili ponowić akcje dzięki zbiórkom w ataku. Swój dobry moment miał także były kapitan AZS, Artur Mielczarek, którego rzuty wyprowadziły Trefl na rekordowe dwudziestopięciopunktowe prowadzenie.
Młodzi dali radę:
Swoje szanse dostali młodzi zawodnicy. Z dobrej strony pokazał się Przemek Wrona, który zdobył cztery punkty. Swoją szansę dostał także Artur Pabianek. 20-letni skrzydłowy zagrał siedem minut. Bardzo dobre wrażenie pozostawił po sobie Igor Wadowski, który zdobył 13 punktów i był jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników koszalińskiej drużyny.
Bez Harrisa i Sikory:
Darrell Harris nie pojechał z drużyną do Sopotu ze względu na uraz. Kolejny mecz musiał pauzować Sławek Sikora, który wciąż nie może grać ze względu na kontuzję twarzoczaszki.