Przez większość spotkania, to koszykarze AZS Koszalin musieli gonić Miasto Szkła. Ostatecznie Akademicy mieli swoją szansę na wygraną, jednak w ostatnich sekundach rzutu za trzy nie trafił Remon Nelson. Krośnianie zwyciężyli 62:60.
Koszalinianie przyzwyczaili do tego, że grają falami – zwłaszcza po atakowanej stronie parkietu. Początek spotkania był naprawdę przyzwoity. Wydawało się, że koszykarze AZS szybko wypracują sobie solidną
przewagę i będą starać się ją kontrolować. Rzuty z dystansu trafiali m.in. Stelmach i Manigault. Dopiero w drugiej kwarcie podopieczni trenera Ignatowicza zaczęli mieć większe problemy w ofensywie. Mniej więcej w ósmej minucie sześć punktów z rzędu rzucił duet Millage – Nelson i koszalinianie szybko wrócili do gry. W tamtym momencie wszystko poprzedzała bardzo dobra obrona biało – niebieskich.
Na pięć minut przed końcem spotkania koszalinianie przegrywali różnicą trzech „oczek”. Trener Ignatowicz postawił na niski skład, bo na parkiecie znajdowali się jednocześnie Millage, Nelson i Nowakowski. Koszalinianie podjęli w tym czasie kilka nieprzemyślanych decyzji. Po nieudanej kontrze Millage'a i rzutach Nelsona, punkty zdobyli goście i coraz bardziej przybliżali się do zwycięstwa. Poza tym, Akademicy mieli spory problem ze zbieraniem piłek na własnej tablicy, co stwarzało dodatkowe okazje graczom Miasta Szkła na ponawianie akcji i trafianie do kosza Akademików. Na 40 sekund przed końcem spotkania ważny rzut trafił Czerapowicz i przewaga krośnian wzrosła do czterech punktów. Kolejną kontrę i szansę na remis zmarnował Millage. Co więcej, Nelson mógł zapewnić gospodarzom zwycięstwo, jednak jego rzut z 9 metrów odbił się od obręczy.
- Staraliśmy się, nie udało się, wygrał zespół lepszy - skomentował spotkanie Piotr Ignatowicz, szkoleniowiec AZS