Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Miasto powinno szanować swoją historię

Autor Robert Kuliński/ fot. gł. arch. J. Płocica (fb) 20 Maj 2016 godz. 22:03
Dziś na terenach podożynkowych odbędzie się wielki koncert z okazji jubileuszu Koszalina. Jednym z wykonawców, będzie Jarsoław Płocica znany jako „Yaro”. Na krótkie wspominki i wyznania sprowokował artystę Robert Kuliński.

Przypomnijmy młodszej części publiczności artystę o pseudonimie „Yaro”. W latach 90. wylansował Pan hity „Rowery dwa" i „Olewka". Nie zawsze jednak interesował się Pan Hip - hopem.

 

- Tak naprawdę, od zawsze byłem i wciąż jestem „post-punkowcem” i „zimnofalowcem”. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych grałem w wielu koszalińskich zespołach z tego właśnie nurtu. Z zagranicznych zespołów, które mnie ukształtowały muzycznie, jednym tchem wymienię Joy Division, Dead Can Dance, The Cure czy The Smiths. Solowa „wycieczka” w stronę hip-hopową była dla mnie czymś w rodzaju odskoczni. Wynikała zresztą bardziej z miłości do funku spod znaku Parliament-Funkadelic i ogólnie pojętego „beatu Dr. Dre”, niż z jakiegokolwiek identyfikowania się z polską odmianą hip-hopu. Co nie przeszkodziło mi, oczywiście, w wyprodukowaniu stricte hip-hopowej płyty „Jeden dla wszystkich” dla mojego nieodżałowanego kolegi, śp. Grzesia „Onila” Oniszczuka.

 

Pańska działalność muzyczna w Koszalinie przypada na ostatnią dekadę XX wieku. Jak wspomina Pan Koszalin tamtego czasu?

 

- To był dla mnie właśnie ten czas, który uformował mnie muzycznie. Wszystko kręciło się wokół Dialogu (Domku Kata), Kreślarni, klubu studenckiego KRAM. Mnóstwo lokalnych koncertów, ekipa kumpli, próby, imprezy, dziewczyny. Wielką pozytywną rolę odegrali ludzie, którzy byli wtedy de facto animatorami wydarzeń muzycznych - Wiesia i Jacek Barzyccy, Waldek Miszczor, Jacek Paprocki. Zespoły muzyczne znały się nawzajem od podszewki i często wymieniały między sobą składy. Działo się.

 

Jak teraz ocenia Pan Koszalin? Często odwiedza Pan naddzierżęcińskie strony?

 

- Ubolewam nad tym, ale od 11 lat bywam w Koszalinie raczej nie częściej niż raz do roku. Ale tym większe jest za każdym razem moje zaskoczenie, że pojawiło się coś nowego. Chodzę wtedy po mieście i robię zdjęcie za zdjęciem, nie mogąc wyjść z podziwu. Właśnie dzisiaj odbyłem taką fotograficzną eskapadę.

 

Z małżonką Katarzyną Klich także udało się zawojować anteny radiowe piosenką „Lepszy model", a wcześniej duży sukces odniosły „Zakręconą” Reni Jusis i „Impreza” Liroya. Ma Pan jakąś receptę na produkcję przebojów?

 

- Kiedy wyszła moja płyta z „Rowerami”, w wywiadach przewijały się głownie dwa pytania: „Na jakim rowerze jeździsz?” i „Jaka jest recepta na hit lata?”. Strasznie mnie to wtedy drażniło, ale dziś mam do tego duży dystans i z miłą chęcią odpowiem. Myślę, że są dwie szkoły. Albo bierzesz cyrkiel, linijkę, mierzysz to, co się aktualnie sprzedaje i bezczelnie kopiujesz. To może się sprawdzić, ale musi być strasznie perfidne. Nie polecam i nie lubię. Drugi, najlepszy sposób jest taki, że robisz po prostu jak najciekawiej to, co cię maksymalnie jara. Jeśli swoim entuzjazmem zarazisz resztę społeczeństwa, to sukces murowany. Pod warunkiem, że do tego społeczeństwa jakoś dotrzesz, naturalnie.

 

Po sukcesach na listach przebojów przyszedł czas na dużo bardziej wymagającą twórczość pod szyldem Ćmy. Skąd taki niepopularny ruch?

 

- To było dla mnie bardzo naturalne. Tak jak wspomniałem wcześniej, granie radiowo-piosenkowe bardzo lubię, ale nie jest esencją mojego podejścia do muzyki. Od dawna, jeszcze z czasów „przedrowerowych”, fascynował mnie quasi-instrumentalny hip-hop spod znaku DJ Krush’a czy DJ Shadow’a. Z moim serdecznym kolegą, koszalinianinem Grzesiem Kupczyńskim (DJ Georgem zwanym Jorge Saxonem) postanowiliśmy dać upust swoim fascynacjom, nagrywając na przestrzeni kilku lat 3 spontaniczne albumy, z których chyba każdy miał po jakieś 18 utworów. Do dzisiaj uważam, że są to bardzo ciekawe płyty. Muzycznie bardzo bliskie temu, co robi zespół Skalpel.

 

Czy 750 lat Koszalina to jubileusz, który Pana zdaniem jest wart celebracji?

 

- Z mojej perspektywy „wart celebracji” to mało powiedziane. Na siedemsetną rocznicę się nie załapałem, a na osiemsetną, przy moim trybie życia, zapewne się nie załapię. Dlatego dla mnie to oczywiste, tym bardziej że Koszalin uwielbiam. Spędziłem tu przepiękne ćwierćwiecze, które siedzi we mnie i nikt mi go nie zabierze. A miasto niewątpliwie powinno szanować swoją bogatą historię i

Jarosław "Yaro" Płocica
(ur. 1970 w Poznaniu) -
producent muzyczny,
multiinstrumentalista,
realizator nagrań i miksów.
W latach 80-tych, grał na
gitarze i śpiewał w post-punkowych
składach, stopniowo zmierzając
w kierunku funkowo-hiphopowym.
Pierwszy poważny kontrakt płytowy
podpisał z nowojorską wytwórnią
Michała Urbaniaka (UBX Inc.),
ale to wydany przez Pomaton
EMI w 1997 r. album "Jazzda"
przyniósł mu popularność, głównie
za sprawą hitu "Rowery Dwa".
Karierę solową podsumował
3 lata później albumem "Olewka"
i zajął się produkcją muzyczną
oraz komponowaniem dla innych
wykonawców. Jego najbardziej
znane produkcje to uhonorowane
Fryderykami płyty: "Zakręcona"
Reni Jusis i "Lepszy Model"
Kasi Klich. Od roku 2001 "Yaro"
(pod pseudonimem Milton
Waukee) współtworzy z Jorge
Saxonem duet Ćmy ( www.cmy.pl ) -
fot. i bio. www.yaro.pl

celebrować tak wspaniałą rocznicę. Wszyscy Koszalinianie, ponad podziałami.

 

Czego życzyłby Pan koszalinianom na ten jubileusz?

 

- Życzę, żeby byli dumni ze swojego miasta, dbali o nie, rozwijali je. Żeby nigdy nie dali sobie wmówić, że żyją gdzieś na obrzeżach, poza głównym nurtem. To nieprawda.

 

 

Co usłyszymy pod czas urodzinowego koncertu? Nowy repertuar, czy także stare dobre hity?

 

- Głównym akcentem koncertu będzie, oczywiście, występ mojej żony Kasi Klich. Ja zagram trzy piosenki, te najbardziej znane. Nowego repertuaru wykonawcy „Yaro” na razie nie ma i nie wiem czy kiedykolwiek będzie, mimo że od mnogości pomysłów muzycznych puchną mi już twarde dyski. Jestem producentem muzycznym raczej wielowątkowym, i nie mógłbym firmować tego wszystkiego jednym pseudonimem, chociażby dlatego żeby nie robić odbiorcy wody z mózgu. Ale nigdy nie mówię nigdy, przynajmniej w tym przypadku. Na razie produkuję dla innych.

 

Dziękuję za rozmowę.

Następny artykuł

Czytaj też

Koszalin: Największe urodziny w mieście

Film ekoszalin za FB/Kultura W Koszalinie - 26 Maj 2016 godz. 6:44
Koszalinianie tłumnie obchodzili 750. urodziny swojego miasta. Przeżyjmy to jeszcze raz. Byliście uczestnikami imprezy dostojnego, 750-letniego jubilata? Teraz możecie zobaczyć jak się bawiliśmy!