Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Apteka dla aptekarza - wywłaszczenie i wzrost cen leków

Autor ekoszalin za Biuro ZPPZ Lewiatan, fot. Piotr Walendziak 6 Maj 2016 godz. 5:07
Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET i Konfederacja Lewiatan z zaskoczeniem i niepokojem przyjęli zapowiedź wiceministra zdrowia Krzysztofa Łandy, dotyczącą planów resortu w zakresie wprowadzenia wymogu posiadania przynajmniej 51 procent udziałów w aptece przez osoby z tytułem magistra farmacji. Oznacza to odebranie polskim przedsiębiorcom majątku wartego 5 mld zł i przekazanie kontroli nad rynkiem leków korporacji zawodowej aptekarzy. W krótkim czasie doprowadzi to do wzrostu cen w aptekach.

- Zapowiedz ministra Łandy przyjęliśmy z dużym zaskoczeniem i zaniepokojeniem. Wprowadzenie proponowanej przez niego regulacji oznaczałoby konieczność masowych wywłaszczeń,zwolnień i odszkodowań, dając ogromne przywileje korporacji zawodowej aptekarzy kosztem polskich  przedsiębiorców oraz pacjentów – mówi Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET.

34 proc. ogólnej liczby aptek (czyli prawie 5 tysięcy placówek) w Polsce należy do sieci aptecznych. Aby wprowadzić w życie zapowiadaną przez ministra Łandę zasadę, trzeba będzie odebrać wszystkie te apteki ich właścicielom i przekazać w ręce członków korporacji zawodowej aptekarzy. Nawet przy ostrożnym założeniu, że wartość jednej placówki to około 1 mln zł, otrzymamy wartość majątku do przewłaszczenia na poziomie 5 mld zł.

Trudno też usprawiedliwić radykalny pomysł ministra Łandy koniecznością repolonizacji polskiego rynku aptecznego, lub jego zbytnią koncentracją. Zaledwie 5 proc. ogólnej liczby z niecałych 15 tys. aptek należy do firm z kapitałem zagranicznym. 95 proc. aptek jest w polskich rękach: indywidualnych aptekarzy (66 proc. – niecałe 10 tys. aptek) lub sieci aptecznych (34 proc., niecałe 5 tys. aptek). Apteki sieciowe to ponad 340, głównie małych i średnich polskich przedsiębiorstw o średnim udziale rynkowym poniżej 1 proc. Zaledwie trzy sieci w Polsce posiadają powyżej 1 proc. ogólnej liczby aptek (największa z nich 4 proc., kolejne dwie po ok. 2 proc.). Firmy te powstały zresztą przy aktywnym udziale państwa w procesie prywatyzacji Cefarmów. W rezultacie wprowadzenie zapowiedzi ministra Łandy uderzałoby przede wszystkim w małych i średnich polskich przedsiębiorców prowadzących placówki apteczne.

Nacisk lobby aptekarskiego

Autorem pomysłu wprowadzenia specjalnych przywilejów dla korporacji aptekarskiej nie jest Ministerstwo Zdrowia. Koncepcja ograniczenia prawa własności aptek jedynie dla farmaceutów to powtarzany od lat pomysł lobby aptekarskiego, które co pewien czas stara się przeforsować go wśród kolejnych gremiów decyzyjnych. Pierwszą próbę podjęto w 1992 roku, wprowadzając do ustawy o izbach aptekarskich zasadę „apteka dla farmaceuty”. Przepis został zaskarżony przez Rzecznika Praw Obywatelskich i w efekcie uznany przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodny z Konstytucją. Kolejna próba miała miejsce w roku 2001. Wtedy skargę RPO poparł Prokurator Generalny, a przepis został uchylony przez Sejm, zanim Trybunał zajął się skargą Rzecznika.

Rynek pod kontrolą korporacji

Należy zwrócić także uwagę na skutki oddania pełni kontroli nad rynkiem aptecznym korporacji zawodowej aptekarzy. Decyzje UOKiK z ostatnich lat pokazują, że  członkowie tej korporacji, często sami będący przedsiębiorcami prowadzącymi apteki, są zainteresowani nie tylko nadzorem nad wykonywaniem zawodu (do czego samorząd został powołany), ale także wywieraniem wpływu na procesy rynkowe. W tym kontekście warto przytoczyć decyzję UOKiK z 14 lipca 2000 r. (DDP-I-54/1/00/79/BM), w której nakazał on Naczelnej Izbie Aptekarskiej m. in. „zaniechanie stosowania praktyk monopolistycznych polegających na ustalaniu pośrednio zasad kształtowania cen płaconych przez konsumentów przy zakupie środków farmaceutycznych”.  Rozciągnięcie kontroli samorządu na wszystkich właścicieli aptek (do czego sprowadza się propozycja ministerstwa) spotęguje wpływ grupy właścicieli na rynek.

W krótkim czasie doprowadzi to do wzrostu cen oferty aptecznej. W dłuższej perspektywie – do powstania ośrodka presji na rząd w celu wymuszania kolejnych ustępstw w partykularnym interesie określonej grupy zawodowej i właścicielskiej.

Lepsi muszą zniknąć

Jak pokazują badania rynku farmaceutycznego, apteki sieciowe mają o 25 procent szerszy asortyment leków i kilkanaście, a niekiedy nawet kilkadziesiąt procent niższe ceny. Mają też niższe marże, co świadczy o tym, że chętniej dzielą się z pacjentami uzyskanym od producentów i hurtowników rabatem. Z tego powodu średni miesięczny obrót w aptece sieciowej jest o niemal 50 procent wyższy niż w aptece indywidualnej a liczba klientów wyższa o ponad 40 procent. Okazuje się, że sieci są bardziej przyjazne dla pacjentów i lepiej odpowiadają na ich potrzeby.  Dlatego są chętniej przez nich wybierane. - Klienci nie dbają przecież o to, czy idą do apteki sieciowej, czy indywidualnej. Kierują się

kryterium ceny, szerokości asortymentu, jakości obsługi, fachowością personelu czy elastycznością godzin otwarcia placówki – mówi Marcin Piskorski.

Nie jest jednocześnie prawdą, że apteki indywidualne nie mogą konkurować z sieciami, gdyż te z racji wielkości uzyskują lepsze warunki u producentów i hurtowników. Apteki indywidualne od lat działają bowiem w grupach zakupowych,  tworząc różnego rodzaju sieci wirtualne, powiązania funkcjonalne i operacyjne (obecnie ponad połowa aptek indywidualnych działa w ten sposób). Część aptek indywidualnych nie chce jednak lub nie umie korzystać z nowoczesnych narzędzi dostępnych na rynku aptecznym.

Jakość obsługi nie zależy od własności

Pomysł ministra Łandy nie znajduje także usprawiedliwienia w dbałości o zdrowie publiczne. Apteki prowadzone przez farmaceutów i nie-farmaceutów obowiązują te same regulacje, nie ma różnic między standardem świadczenia usług farmaceutycznych w zależności od tego, kto jest właścicielem apteki. W każdej aptece, bez względu na jej własność, musi być zatrudniony i stale obecny kierownik apteki, którym może zostać wyłącznie farmaceuta z odpowiednim stażem i kwalifikacjami. Standard świadczenia usług wyznacza i nadzoruje inspekcja farmaceutyczna. To od jej sprawności, a nie formy własności apteki, zależy jakość obsługi pacjenta. Inspekcje nadzoru farmaceutycznego prowadzone w Polsce w ciągu szeregu lat nie pozwalają na wyprowadzenie wniosków o wpływie własności apteki na sposób jej działania – placówki sieciowe nie są nadreprezentowane wśród aptek karanych za różnego rodzaju nieprawidłowości. 

Powyższe tezy potwierdzają przykłady ze świata. W krajach o najwyższym w Europie poziomie opieki zdrowotnej: Holandii, Wielkiej Brytanii, Szwecji czy Szwajcarii działają z powodzeniem sieci apteczne, obowiązują otwarte regulacje rynku aptecznego, nie obowiązuje natomiast zasada apteki dla aptekarza.

Presja cenowa na producentów i hurtowników

Należy zwrócić także uwagę na skutki zapowiadanej regulacji dla całego łańcucha dystrybucji farmaceutyków w Polsce. Obrót hurtowy w Polsce jest skonsolidowany, cztery główne podmioty posiadają ponad 70 proc. rynku.  Apteki to tysiące małych i rozdrobnionych podmiotów, nie mających w pojedynkę szans na konkurowanie z dostawcami. To sieci apteczne stały się motorem realnej presji cenowej na hurtownie i producentów, co w konsekwencji przełożyło się na obniżki cen leków nierefundowanych dla pacjentów. Rozbicie sieci spowoduje zatem ponowne obniżenie siły zakupowej aptek, a więc zlikwiduje mechanizm obniżania cen leków dla pacjentów.

 

Czytaj też

Prawo.pl: Apteki wreszcie doczekają się dofinansowania za nocne i świąteczne dyżury

Ala za PAP/MediaRoom - 31 Lipca 2023 godz. 6:53
Około 140 złotych za godzinę dyżuru otrzymają niebawem od NFZ wszystkie apteki pracujące w godzinach nocnych oraz dniach wolnych - wynika z zapisów nowelizacji ustawy refundacyjnej procedowanej aktualnie przez Senat. Finansowanie obejmie jednak tylko placówki w miastach z siedzibą władz powiatu, liczących do 40 tys. mieszkańców - informuje serwis Prawo.pl. Zgodnie z nowelizacją, finansowanie dyżurów aptek ogólnodostępnych ma mieć postać wynagrodzenia ryczałtowego. Podstawą ustalenia stawki będzie minimalne wynagrodzenie za pracę. Wyniesie ona 3,5 proc. minimalnego wynagrodzenia w przeliczeniu na jedną godzinę faktycznie przeprowadzonego dyżuru. Prawo.pl przypomina, że obecnie minimalne wynagrodzenie wynosi 3600 zł brutto, co daje stawkę w wysokości 126 zł za godzinę dyżuru. Rząd proponuje, aby płaca minimalna od 1 stycznia wynosiła 4242 zł brutto, co oznaczałoby 148,47 zł za godzinę dyżuru apteki. „Czekaliśmy na finansowanie nocnych i świątecznych dyżurów aptek ponad 20 lat, a nowelizacja w proponowanym kształcie to rozsądny, wypracowany kompromis” - przekonuje Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA). W myśl nowych przepisów, dyżury pełnione na podstawie uchwały zarządu powiatu będą finansowane ze środków NFZ w zakresie czterech kolejnych godzin zegarowych w przedziale czasowym między 10 a 18 (w dniu wolnym od pracy), bądź dwóch godzin między godzinami 19 a 23 (dyżur w porze nocnej). „W ustawie doprecyzowano, że jeśli powiat będzie chciał, aby apteka pełniła dyżur dłużej, to będzie obowiązywała go ta sama stawka minimalna, co Narodowy Fundusz Zdrowia. Korzystnym rozwiązaniem jest także to, że zgodnie z ustawą będzie ona waloryzowana wraz ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia” - mówi Marek Tomków w rozmowie z Prawo.pl. Podmiot prowadzący aptekę ogólnodostępną będzie zawierał umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. Warunek jest jeden: placówka musi działać w mieście liczącym nie więcej niż 40 tys. mieszkańców i będącym jednocześnie siedzibą władz powiatu.