Sednem sprawy jest rozmiar, a dokładniej długość obiektu. Wstępnie most miał wynosić 160 metrów, a finalnie ma tylko 100.
Zmiany w projekcie spowodowały to, że miasto musi zwrócić ponad 3 mln zł oraz nie otrzymało kolejnego wsparcia w postaci 2 mln zł. Tak przynajmniej przedstawia sprawę Krajczyński.
Prezydent Koszalina Piotr Jedliński odniósł się do zarzutów o niegospodarność przedstawiając fakty przeczące takiej tezie opozycji. Most w istocie miał być dłuższy niż realizowany projekt. Miasto starało się wywalczyć zmiany w dokumentacji, aby uniknąć straty finansowej z tym związanej. Marszałek Województwa przyjął wyjaśnienia Koszalina, sąd wyraził pozytywną opinię co do zmiany warunków kontraktu, ale Urząd Kontroli Skarbowej nie.
- W związku z tym, po naszym odwołaniu, Ministerstwo wydało decyzję o konieczności zwrotu 5, 5 mln zł – wyjaśnia prezydent Jedliński. - Stanęliśmy wtedy przed wyborem albo zgodzimy się na potrącenie tych pieniędzy, albo rozpoczniemy czteroletni proces administracyjny z UKS i Ministerstwem, które zawsze odwołują się od wyroków do ostatniej możliwej instancji.
Należy wspomnieć, że w tym czasie marszałek województwa ogłosił dodatkowe kontraktowanie zakończonych inwestycji w ramach wykorzystania oszczędności. Prezydent zdecydował się na zaniechanie batalii sądowej i zwrot wspomnianych pieniędzy. Dlaczego? Ponieważ perspektywa nowej dotacji od władz województwa przewyższała 5,5 mln zł. Prezydent nie ukrywa, że patrząc na orzeczenie UKS miałby ochotę się „posądzić”, ale wtedy nie byłoby szans na zdobycie dodatkowych funduszy do budżetu miasta, które finalnie przekroczyły kwotę 7 mln zł. Znaczy to, że pomimo zwrotu 5,5 mln zł udało się miastu wyjść na prostą, nawet zyskując 1,5 mln zł.