Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Koszalinianin od robotów w Kalifornii

Autor Robert Kuliński/ fot. arch. K. Hausman 14 Marca 2016 godz. 13:00
Poznajcie Karola Hausmana, młodego koszalinianina, który obdarza roboty zmysłami. Dzięki jego pracy na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, maszyny stają się świadome otaczającego ich świata.

Na początku musimy uściślić pewną sprawę. Plotka jaka dotarła do nas dotyczyła Twojego udziału w produkcji hollywoodzkiej „Marsjanin”. Jak to było?

- Pracowałem w największym centrum NASA – Jet Propulsion Laboratory (JPL) w Pasadenie w Kalifornii. Tam wraz z zespołem pracowaliśmy nad algorytmami, które zapewnią autonomię dla helikoptera, który ma polecieć na Marsa w 2020 roku. Jeżeli chodzi zaś o film „Marsjanin”, to pewnego dnia jak byłem w JPL, przyszła cała ekipa pracująca nad filmem.  Był też wśród nich Matt Damon. Ekipa przyszła po to, aby podziękować ludziom z JPL, z którymi się konsultowali w trakcie produkcji filmu. Osobiście nie pomagałem w tych konsultacjach, ale bardzo podobał mi się film i wszystkim polecam przeczytanie książki o tym samym tytule.

Praca w  NASA musiała być fascynująca. Dla wielu z naszej części Europy, to szczyt marzeń. Opowiedz jak to wyglądało. 

- Jak już wspomniałem wcześniej, NASA ma plan, aby w ramach kolejnej misji, która odbędzie się w 2020 roku, wysłać na Marsa robota  - łazika oraz mały helikopter, który będzie mógł szybciej stworzyć mapę otoczenia i dostarczyć wiele ciekawych obserwacji dla naukowców. Stworzenie takiego helikoptera jest szczególnie trudne, ponieważ na Marsie jest dużo rzadsza atmosfera, więc ciężko wytworzyć wystarczającą siłę, aby urządzenie mogło się unieść. Na całe szczęście, grawitacja też jest mniejsza, więc jest to możliwe.

-

Karol Hausamn pochodziz Koszalina,
gdzie ukończył SP oraz Gimnazjum nr 11
przy ul. Spotrowej. Jest absolwentem
I L.O. w Koszalinie. Kontynuował naukę
na Uniwersytecie Warszawskim i
Uniwersytecie w Monachium.
Współpracowął z NASA, współtworzył
internetowy projekt globalnej sieci
muzyków Zeebraamusic, a obecnie pracuje
nad doktoratem na Uniwersytecie Południowej
Kalifornii. Niedługo Karol pojawi się na kanale
Discovery, gdzie wystąpi jako jeden
z bohaterów serii dokumentalnej o Polakach
robiącyh karierę zagarnicą.

Moim zadaniem była pomoc w opracowaniu algorytmów, które używają sensorów znajdujących się na helikopterze tak, aby ten latający robot wiedział gdzie się znajduje i dokąd ma się udać. Używając naszych algorytmów, helikopter jest w stanie dokonać fuzji informacji z rożnych sensorów oraz wziąć pod uwagę, że któryś z nich mógł przestać działać. Helikopter jest również w stanie sam się skalibrować, gdy np. w coś uderzy i uszkodzi jeden z sensorów. Mam nadzieję, że  algorytmy, które pomagałem opracować znajdą  zastosowanie w 2020 roku na czerwonym globie.


Opowiedz o swoich aktualnych studiach. Pracujesz nad nietypową robotyką. Na czym polega Twój doktorat?

- Robię doktorat z robotyki na wydziale Computer Science na Uniwersytecie Południowej Kalifornii (USC) w Los Angeles pod kierownictwem Prof. Gaurava Sukhatme i Prof. Stefana Schaala. Zajmuję się dziedziną, którą nazywamy w robotyce Interactive Perception, tzn. w jaki sposób robot może oddziaływać na otoczenie, aby je lepiej zrozumieć i poprawić swoją percepcję otaczającego go świata. Jest to obszar na pograniczu sztucznej inteligencji i robotyki, który zawiera w sobie wiele innych dziedzin, takich jak uczenie maszynowe, wizja komputerowa czy teoria sterowania. Podczas pracy nad tym tematem, testuję swoje algorytmy na wielu rożnych robotach zarówno latających (takich jak quadrokoptery) czy humanoidalnych (tzn. podobnych do człowieka).

Oprócz tworzenia swoitego układu nerwowego robotów, jesteś zaangażowany w cybernetyczny program dla muzyków Zeebraa. Jak to działa? Czy trzeba mieć jakieś specjalny osprzęt do komputera, aby móc z tego skorzystać? Czy jest to drogie w użytkowaniu?

- Zeebraa była stworzona, żeby pomóc muzykom, którzy szukają bratniej duszy do wspólnego grania. Była to platforma online, umożliwiająca twórcze kolaboracje pomiędzy artystami z najróżniejszych zakątków świata. Program jest całkowicie darmowy. Niestety ostatnio podjęliśmy decyzję, żeby zamknąć działalność Zeebryy, ze względu na inne nasze przedsięwzięcia oraz brak wystarczającego zainteresowania ze strony użytkowników. Strona jest wciąż dostępna, ale może być trochę powolna.

Jesteś młody i odnosisz sukcesy. Studiowałeś na Uniwersytecie Warszawskim filozofię,  mechatronikę, elektronikę i technologie informacyjne. W Monachium robotykę z badaniami nad percepcją i sztuczną inteligencją. Teraz doktoryzujesz się w Stanach. Czy czujesz, że świat stoi przed Tobą otworem? A może ten cały upór wynika z tego, że chcesz ten świat naprawić?

- Wydaje mi się, że szczególnie teraz świat stoi otworem przed każdym i im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej. Jest to trochę banał, ale uważam, że największą przeszkodą, żeby to zauważyć, jest brak wiary w siebie i przywiązanie do tego co już się ma. W oparciu o to czego sam się nauczyłem, chciałbym coś doradzić. Trzeba wierzyć w siebie i być otwartym na każdą nadarzającą się okazję. Nawet jeśli się nie uda, to przynajmniej będzie to ciekawe doświadczenie.

Karol i Tomasz Kin, kulisy programu dla Disocvery.

- Oprócz tego uważam, że każdy w jakiś sposób chce coś po sobie zostawić. Żeby jakoś świat zmienić na trochę lepszy. Ja się odnajduje w robotyce i uważam, że ta dziedzina nauki może zupełnie zmienić sposób w jaki żyjemy. Jeśli to się stanie, to chciałbym dołożyć przynajmniej jakąś małą cegiełkę do tego, żeby ta zmiana była na lepsze.

Temat sztucznej inteligencji przewija się przez większość Twojego życiorysu. Może to i banalne pytanie, ale z racji tego, że studiowałeś filozofię, zapewne  rozważałeś kwestie etyczne z tym związane. Czy świadome roboty - powiedzmy takie za sto lat - będą tylko urządzeniami, narzędziami, a może będzie potrzeba traktowania ich inaczej, jako istoty myślące?

- Ciężko cokolwiek na ten temat powiedzieć, bo nie mamy pełnej wiedzy o tym, jak działa ani czym jest ludzka świadomość i sumienie. Już teraz pojawiają się systemy robotyczne i algorytmy sztucznej inteligencji, które ciężko nam dokładnie zrozumieć. Głównie jest to spowodowane ilością danych, które są przeznaczone na uczenie tych systemów. Ciężko jednak w tej sytuacji mówić o świadomości. Raczej o pewnego rodzaju pamięci i możliwości uogólniania pewnych konceptów oraz  pojęć.


Nie boisz się, że w przyszłości m.in. Twoja praca może doprowadzić do realizacji scenariusza z „Terminatora”?

- Jest taki znany cytat, profesora uczenia maszynowego ze Stanford – Andrew Ng, który powiedział, że nie boi się o sztuczną inteligencję tak samo, jak nie martwi się problemem przeludnienia na Marsie. Pomimo tego, co często mówią media (szczególnie tutaj, w Dolinie Krzemowej) jesteśmy jeszcze bardzo daleko od stworzenia prawdziwej sztucznej inteligencji. Potrafimy skonstruować system komputerowy, który będzie lepszy od człowieka w jakiejś szczególnej dziedzinie, ale nie jest to nawet maleńka część ogólnej inteligencji jaką posiada przeciętny dwulatek. Najpierw musimy się więcej dowiedzieć o nas samych, o tym jak działa nasz mózg i w jaki sposób myślimy oraz  uczymy się. To niezbędne żeby móc marzyć o stworzeniu prawdziwej sztucznej inteligencji. Poza tym, szczególnie media i Hollywood zazwyczaj przestawiają roboty i sztuczną inteligencje, jako największe zło, które może się przydarzyć ludzkości, a mało się mówi o pozytywnych możliwościach jakie mogą przynieść inteligentne maszyny. Roboty będą mogły wykonywać prace, które są niebezpieczne dla ludzi, pomagać przy katastrofach, czy monitorować środowisko. Nie obawiam się sztucznej inteligencji, raczej jestem pełen nadziei.

Przejdźmy do spraw bardziej przyziemnych. Jak wspominasz Koszalin i czy tęsknisz za czymś w szczególności?

- Koszalin wspominam bardzo dobrze. Lubię do niego wracać i patrzeć jak się zmienił od ostatniego razu jak tam byłem. Myślę, że najbardziej tęsknię za poczuciem bycia w miejscu, w którym się wychowałem, gdzie mam pełno przyjaciół i historii z dzieciństwa. Gdziekolwiek na świecie bym nie mieszkał, nigdzie nie będę tego miał. Moje ulubione miejsca są związane ze szkołami, do których chodziłem i okolicami, gdzie mieszkałem. Tereny Gwardii, okolice Dubois, Piwnica pod Gryfami, gdzie często chodziliśmy w liceum. To są te miejsca w Koszalinie, które jako pierwsze przychodzą mi do głowy. Oprócz tego bardzo lubiłem oglądać mecze AZSu Koszalin. Miło wspominam też wypady nad morze do Mielna.

Chciałbym poruszyć kwestię emigracji, bo choć wyjechałeś z kraju po lepszą przyszłość, to nie jesteś typowym polskim emigrantem. Dlaczego finalnie Stany?

- Stany zawsze mnie ciekawiły i zawsze chciałem spróbować swoich sił w tym kraju. Wydaje mi się, że było to głównie spowodowane amerykańskimi filmami i tym, w jaki sposób Stany są przedstawiane w mediach. Oprócz tego bardzo interesuje się koszykówką i moim marzeniem było zobaczyć mecz NBA na żywo.

- Bardzo ważne też było to, że w Stanach jest Dolina Krzemowa i najlepsze uczelnie na świecie. Szczególnie jeżeli chodzi o robotykę i nowe technologie. To w Kalifornii właśnie dzieje się najwięcej. Po prostu chciałem być w centrum tego wszystkiego.

Jak udało Ci się dostać do USA? To przecież nie jest wcale takie proste.

- Dostałem się do USA po tym jak skończyłem studia magisterskie w Monachium. Pojawiła się oferta  pracy w Dolinie Krzemowej i postanowiłem z niej skorzystać. Oprócz tego, już wtedy aplikowałem na studia doktoranckie na różne uczelnie w Europie i w USA. W Stanach jest tak, że jeśli dostaniesz ofertę doktoratu na danej uczelni, to sponsorują ci lot i robią wszystko, żeby cię przekonać do studiowania właśnie u nich. Jest to trochę dziwne uczucie, bo na początku to ty robisz wszystko żeby się dostać na uczelnię, a jak już się dostaniesz, to czujesz się jakbyś był najważniejszą osobą na świecie – co jest bardzo miłe. Po odwiedzeniu różnych uczelni zdecydowałem się na USC, gdzie przekonała mnie bardzo dobra grupa robotyczna, mój profesor Gaurav Sukhatme i oczywiście – pogoda  oraz palmy (śmiech).

Czy Twoje wyobrażenia o Ameryce były bliskie rzeczywistości? Czy jednak dużo Cię zaskoczyło?

- Mówi się, że w USA wszyscy są uśmiechnięci, otwarci, życzliwi i to się zgadza. Oprócz tego, pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie poczucie humoru Amerykanów,  szczególnie jeśli chodzi o polityków i dziennikarzy. Nawet debaty prezydenckie prowadzone są na luzie i fajnie się tego słucha, co zdecydowanie wygląda inaczej w Polsce.

Rozczarowaniem jest bieda, jaką można zobaczyć tutaj w niektórych regionach. Różnice między najbogatszymi a najbiedniejszymi są dużo bardziej widoczne niż w Europie i byłem bardzo zaskoczony, gdy zobaczyłem, ilu jest tu bezdomnych na ulicach.


Planujesz powrót do Polski?

- Na razie ja i moja dziewczyna nie planujemy powrotu do Polski. Podoba nam się życie w Kalifornii i chcemy tu jeszcze trochę pomieszkać. Poza tym, jest tutaj bardzo wiele możliwości, których nie miałbym w Polsce, takich jak projekty z NASA, czy prace w Dolinie Krzemowej. Niemniej jednak nauczyłem się nie robić zbyt dalekosiężnych planów, więc może coś się zmieni.

Dziękuję za rozmowę.

Poprzedni artykuł