W sierpniu ubiegłego roku, pracownik oczyszczalni ścieków w Jamnie znalazł zwłoki noworodka. Sprawa jeszcze jest niewyjaśniona. Gdyby nie Okna Życia takich przypadków mogłoby by być więcej.
Dla matek w trudnej sytuacji życiowej polskie prawo przewiduje możliwość zrzeczenia się dziecka w szpitalu. Procedura nie jest skomplikowana. - Matka na miejscu wypełnia stosowne świadczenie, my zawiadamiamy wtedy sąd rodzinny, który rozpoczyna procedurę adopcyjną - wyjaśnia Cezary Sołowij ze Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie - Rocznie mamy od 5 do 7 tego typu spraw. Czyli nie jest to wcale mało, ale odbywa się to w sposób cywilizowany z zachowaniem godności dziecka jak i matki.
W takim wypadku nie ma jednak mowy o anonimowości. Otoczenie personelu pozbawia też intymności, co dla wielu kobiet może być barierą nie do przebrnięcia.
- Jeśli matka zostawi dziecko w oknie życia to ma zapewnioną anonimowość – mówi siostra Magdalena kierownik koszalińskiego Domu Samotnej Matki „Dar Życia”. - Rodziców się nie szuka. Okno Życia daje
szansę tym matkom, które ukrywają swoją ciążę, nie chodziły do lekarza i najczęściej rodzą w domu, a nie chcą lub nie mogą zapewnić mu warunków do życia. To niekiedy jedyna możliwość, żeby uratować dziecko, bo trafi do szpitala i będzie objęte opieką. Gdyby zabrakło naszego okna, najprawdopodobniej noworodek zostałoby porzucony gdzieś na mrozie i nie przeżyłby tego. W Polsce obecnie Okna Życia uratowały około siedemdziesięcioro dzieci.
Matka zarówno po zrzeczeniu się dziecka w szpitalu, jak i po pozostawieniu go w Oknie Życia, ma czas 6 tygodni na zmianę decyzji. Nikt nie będzie pociągał jej do żadnej odpowiedzialności prawej za porzucenie dziecka.
Urzędnicy ONZ twierdzą, że Okna Życia łamią prawo człowieka dotyczące tożsamości. Takie rozumowanie zdaje się być typowym przykładem myślenia zza biurka. - Dla mnie to jest totalna paranoja, kiedy ktoś mówi, że dziecko ma prawo do poznania swojej tożsamości, czy pochodzenia, gdy w grę wchodzi jego życie – komentuje Ilona Czeszejko wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Dom Miłosierdzia. - Historia uczy, że zdarzały się przypadki, gdzie dzieci były anonimowo podrzucane, czy to do klasztorów, czy na plebanie, też bez żadnej informacji dotyczącej tożsamości. W tej sprawie najważniejsze jest życie. Kiedy w Domu Miłosierdzia pomagamy komuś, to nie prosimy o pesel, a co dopiero, kiedy mowa o bezbronnym dziecku.
Rzecznik Praw Dziecka w Polsce stanowczo sprzeciwił się projektowi ONZ i wszystko wskazuje na to, że okna nie zostaną zamknięte.